36| Widzisz ścieżkę?

56 4 0
                                    

-Rano musimy wyruszyć. Teraz jest zbyt duże ryzyko napotkania komplikacji na drodze.-oznajmił Zane.
-A więc ruszamy jutro rano.-potwierdził Lloyd.
-To tutaj tak będziemy sobie nocować?-spytał Jay.
-No tak,mamy Kai'a,więc rozpalimy ognisko.-odpowiedział mój brat.
-Mamy koce,więc też nie zamarzniemy.-dodałam.
-Ja i Zane nie potrzebujemy koca.-oznajmił mistrz ognia a nindroid przytaknął.
-W sumie ja też nie potrzebuję koca,nie zamarznę jestem w 3/4 oni.-wzdrygnęłam ramionami.
-Ale nadal jesteś człowiekiem.-podszedł  do mnie Kai.- Musisz mieć jakieś okrycie. W nocy temperatura może być poniżej dziesięciu stopni.
-Kai ma tu racje.-wtrącił się Lloyd.
-Tak, mimo to pozostaje 1/4 ,więc nadal jest jakieś ryzyko.-dodał Cole.
-Ale...-zaczęłam.
-Żadnych ale, chcesz zamarznąć?!-wtrącił się czerwony ninja.
-Dosłownie wyjąłeś mi to z ust.-stwierdził mój brat.
-Trzymaj koc.-podał mi go mistrz błyskawic.
-Dobra.-powiedziałam oschle i go przyjęłam oraz po chwili opatuliłam się nim i usiadłam opierając się o pień drzewa. Po chwili obok dosiadł się mój brat.
-Widzisz jak cieplutko.-stwierdził ucieszony.
-Niesamowicie.-odpowiedziałam sarkazmem.
-Przestań,nie możesz być o to zła.
-Nie jestem,wkurwia mnie twoja obecność po prostu.-powiedziałam sztucznym,milutkim głosikiem.
-Tak,wiem że mnie kochasz. I ty też wiesz,że lepszego brata nie będziesz mieć.-rozczochrał moje włosy.
-Lloyd!-krzyknęłam poprawiając je.
-Gdybym miał poduszkę byś nią oberwała,więc stwierdziłem że będę improwizować.-zaśmiał się.
-Śmieszne.-rzekłam nadal kontynuując poprawę.
-Masz je prawie nienaruszone jesteś gorsza niż Kai,co ty tam też żelu nakładałaś?
-Nie,to lakier do włosów debilu.
-Trzyma się? Trzyma,dla mnie nie ma różnicy.-stwierdził i założył ręce za głowę,po czym oparł się o pień.
-Czasem jestem w szoku,że jesteś taki głupi i jesteś moim bratem.-stwierdziłam niedowierzając w niego.-Zresztą idę spać,dobranoc.- odpowiedziałam i obróciłam się na drugi bok otulająca się kocem.

Wszyscy już byli pogrążeni w snie. Natomiast mnie obudził lekki szelest krzaków obok nas. Przetarłam oczy i zauważyłam koc któregoś z członków,ale go nie było. Z tego co zdążyłam zrozumieć to koc Nya'i, a ślady od niego szły prosto w krzaki. Postanowiłam pójść za nią. Nie rozumiałam co kombinuje,a gorzej by było gdyby ktoś ją porwał i nikt tego nie widział. Stwierdziłam,że szybciej będzie jak zacznę śledzić ją przez górną ścieżkę,czyli korony drzew. Zaoszczędze na czasie i mogę ją podejść z zaskoczenia. Tak też się stało. Zauważyłam idącą szybkim krokiem dziewczyne i zeskoczyłam przed nią. Oczywiste było,że się wystraszyła.
-A co ty tu robisz?!-spytała z pretensjami.
-A ty?
-Daruj sobie,dlaczego mnie śledzisz!?
-No bo gdzie ty do kurwy idziesz w środku nocy i zostawiasz drużynę co!?-zaczęły mi nerwy puszczać.
-Ja...odchodzę.-powiedziała spuszczając głowę.
-Co?
-Odchodzę!
-Czemu?!-nie rozumiałam czy ją coś opętało czy jak.
-Bo i tak mnie drużyna nie potrzebuje. Każdy tylko martwi się o ciebie, zauważają cię jakbyś była tylko jedyną dziewczyną tam!
-Przestań gadać bzdury i wracajmy.-stwierdziłam,że na chwilę trzeba zapomnieć to co było i wyciągnąć pomocną dłoń.
-Nie Age. Ja nie chcę wracać! Nie widzę żadnego sensu bycia jeszcze przy tobie. Możesz ich oplatać sobie wokół palca,ale o mnie zapomnij!-i w tym momencie laska przegięła.
-Dobra,idź sobie. Bądź uprzedzona do mnie dalej, bo ojej twój braciszek się we mnie zakochał,no straszne.
-Tak,straszne jest to,że on i reszta nie widzi tego zła w tobie. To ile razy zdradziłaś mojego brata i całą drużynę,to jest jakiś skandal i nadal jesteś nietykalną mistrzynią bursztynu.
-Widzisz tą ścieżkę?-wskazałam na nią.- Możesz nią iść,widać że nie zasługujesz na miano mistrza a co dopiero by walczyć u boku takich ludzi jak ja. Weź mi zejdź z oczu.-powiedziałam i rozeszliśmy się. Ja poszłam do reszty a ona swoimi ścieżkami.

Rano obudził mnie nikt inny jak mój brat.
-Age,wstawaj!-krzyknął nade mną.
-Chwila,jeszcze 5 minut...-powiedziałam zasypanym głosem obracając się na bok.
-Żadne 5 minut! Nya zniknęła!-zabrał ze mnie koc. Wstałam i spojrzałam na resztę,która stała za Lloydem.-Wiesz może gdzie ona jest?-dopytał.
-Jakby nie,ale tak...
-Gadaj gdzie ona jest!-zaczął Cole.
-Kazałam jej stąd odejść.-odpowiedziałam bez emocji wzruszając ramionami.
-Japierdole czy ty jesteś normalna?!-krzyknął blondyn.
-Ale jak to odejść?!-nie mógł uwierzyć w to mistrz ognia.
-Sama chciała,powiedziała że nie pasuje do drużyny i woli odejść. Chciałam ją naprawdę zatrzymać,uwierzcie mi,ale ona wolała nakrzyczeć na mnie i wypomnieć wszystkie moje błędy,więc stwierdziłam że mam ją w głębokim poważaniu.
-Nie no,ja w to nie wierze...-zaczął panikować mistrz błyskawic.
-Jay daj spokój to jej wybór. Pewnie wróciła do bazy.-oznajmiłam spokojnie.
-No tu niestesty moja siostra ma racje.-poprał mnie Lloyd.
-Ale my tak damy sobie rade bez niej?-spytał Kai.
-Musimy. Zawsze dawaliśmy,więc teraz to nic raczej nie zmieni.-stwierdził mój brat.
-Musimy zacząć ruszać,jeżeli chcemy ogarnąć to wszystko dzisiaj.-oznajmił Zane.
-Dobra,a więc tak przyszykujcie się za chwilę wyruszamy.-poinformował blondyn.

Ninjago: You got me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz