POV:Kai'a
Wsiadłem szybko na motor i ruszyłem. Jechałem z maksymalną prędkością. To nie może być przecież ciało Shiro! To jest niemożliwe!
Z portu jechałem na skróty,żeby jak najszybciej dotrzeć do tej wioski. Podróżowałem przez pustynię,szczęście że mój motor jest do tego przystosowany. Muszę obmyślić plan co zrobić jak będzie to ciało szatyna. Nie mogę go spalić,bo cały ten smród przejdzie na mnie i wtedy już w ogóle będzie masakra. Mam nadzieję,że jednak to nie będzie on,a jak już to nikt nie będzie mnie podejrzewał.Po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Zaparkowałem motor i pobiegłem kilka metrów.
Zauważyłem tam ciało chłopaka. Zamarłem. Najgorszy koszmar się ziścił. Pilnowali tego miejsca jacyś "ochroniarze". Twierdzę,że to jacyś miejscowi gangsterzy,którzy chcą się wybielić. Chciałem przejść niezauważony,ale na moje nieszczęście jeden z nich mnie zobaczył.
-Wypad stąd!-krzyknął idąc w moją stronę.
-Emm...,ale ja jestem z rodziny od strony matki, kuzynem.-wymyśliłem na poczekaniu.-Chcę sprawdzić czy aby to na pewno te zwłoki należą do syna...Amandy!-Shiro nie miał matki. Wychowywał go ojciec. Nigdy nie mówił co się z nią stało,ale imię przynajmniej git wymyśliłem.
-Niech będzie, tylko szybko.-przytaknąłem i pobiegłem sprawdzić czy na pewno to jest szatyn. Uklęknąłem i spojrzałem na twarz...to był on. Przeklnąłem w myślach. Postanowiłem podejść do jednego z mężczyzn z ofertą.-Panowie,płacę wam grube pieniądze,ale pozbądźcie się idealnie tego ciała.-oznajmiłem.
-Dlaczego mamy to wykonać?
-Yyy...no jak dlaczego? Dostałem przed chwilą telefon od jego matki co mamy zrobić,więc ruchy panowie. Chyba,że chcecie sami porozmawiać z mega wkurwioną panią Amandom?
-Nie trzeba,zrobimy porządek z ciałem.-uśmiechnąłem się pod nosem.
-Ani słowa na mój temat. Ciało po prostu zniknęło,oczywiście dopłacę wam za zlikwidowanie dowodów.-oznajmiłem.
-Dobra,daj nam 15 minut.
-Spoko,ale pospieszcie się!-krzyknąłem,gdy zaczynali się brać do roboty.Wyciągnąłem ze stroju gruby zwój pieniędzy i kilka drobniaków. Powinno to wystarczyć...nie mam więcej,a to bardzo spora sumka. Będę musiał ogarnąć jakąś pracę później,bo aktualnie nie mam już żadnych pieniędzy. Szczęście,że mieszkam z innymi na perle. Po określonym czasie gangsterzy wrócili i zaczęli zamazywać ślady itd. Po chwili podeszli do mnie.
-Załatwione,teraz pieniądze.-oznajmił ich lider...najprawdopodobniej lider.
-Czekaj,co zrobiliście dokładniej z ciałem.-spytałem.
-Schowaliśmy do busa,później je zakopiemy na jakimś odludziu.
-A możecie je spalić?-słychać było nadzieję w moim głosie.
-W sumie możemy.
-Super,o to wasze pieniądze.-wręczyłem je mężczyźnie.-Pamiętajcie ani słowa o tym i o mnie.-powiedziałem mierząc ich wzrokiem,gdy szłem do motoru.
-Tak jest szefie!Biedny i zadowolony przez swoje poczynania,wsiadłem na motor i udałem się na statek. Teraz trzeba jakąś bajeczkę wymyślić,żeby reszta nie chciała tu jechać,a jak już że ciało zostało znowu porwane przez rzekę?
Mniejsza,ogarnę to.POV:Age.
-Weź,to jest jakaś masakra. Ciało w rzeczce.-stwierdził mój brat siedząc przy swoim biurku.
-Nawet mi nie mów,pytanie kto to może być.-powiedziałam podczas wylegiwania się na łóżku blondyna.
-Mówione było,że to jakiś młodzieniec.-wzdrygnął ramionami.-Poza tym,widziałaś gdzieś Kai'a. Ostatni raz ja go widziałem w centrum dowodzenia,a ty?
-Wyszedł się gdzieś przejechać,mniejsza z nim.
-Napisz do niego gdzie jest i kiedy wraca.-rozkazał mi.
-Sam do niego napisz,czemu ja mam do niego pisać?-spytałam oburzona.
-Bo tobie odpisze szybciej niż mi.-zaśmiał się.
-Niech będzie.-wyciągłam telefon.-„Kiedy wracasz na statek?"-przeczytałam to co napisałam.-Wyślij,pasuje?-spytałam.
-Tak,teraz tylko musimy czekać,aż odpisze.
Po kilku minutach usłyszeliśmy dźwięk przychodzącej wiadomości.
-Już jest na statku.-przeczytałam,po czym wstałam z łóżka.
-A ty gdzie idziesz?-spytał zdziwiony blondyn.
-Jak to gdzie? Do niego,nie będę siedzieć całego dnia z moim głupim bratem. Jeszcze ta głupizna twoja przejdzie na mnie.-powiedziałam i wyszłam zostawiając go w pokoju.Idąc korytarzem spotkałam bruneta.
-I co fajnie było?-spytałam uśmiechnięta.
-Haha,tak.-oznajmił i mnie przytulił.-Co robiłaś przez ten czas?-spytał odsuwając się ode mnie.
-Siedziałam z Lloyd'em w większości.-wzdrygnęłam ramionami.
-Jak już o Lloyd'dzie mowa.-otworzył znajdujące się obok nas drzwi i nas tam wpakował. Spojrzałam na niego pytająco,gdy je zakluczył.-Przekonaj swojego brata,że ten wypad na wioskę jest bez sensu,błagam!-powiedział patrząc na mnie i składając dłonie jak do modlitwy.
-Czemu?-spytałam zdziwiona.
-Mam lepsze plany na dzisiaj...-powiedział lekko zmieszany.
-Jakie na przykład?-byłam nieustępliwa.
-No...chciałbym cię zabrać na randkę,co ty na to?-podrapał się po karku.
-Serio...,ale tak randkę,randkę?-spytałam w szoku.
-Tak,oczywiście jeżeli zechcesz...
-Przyjaciele mogą chodzić na randki?-zaśmiałam się.
-Raczej tak,nigdy nie słyszałem takiego zakazu.-podzielał mój humor.-To jak zechcesz ze mną dzisiaj wyjść?-spytał z nadzieją w głosie.
-Jeszcze się głupio pytasz!-powiedziałam i przytuliłam go. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-Okej,a więc plan jest prosty. Ty przekonujesz Lloyd'a,ja moją siostrę. Ich dwójka najbardziej chce tam jechać,więc mniejsza z resztą.
-Dobra.-brunet odwrócił się,żeby odkluczyć drzwi.-Kai?
-Hm?-spojrzał na mnie.
-Nie martwisz się o Shiro?-spytałam z lekko spuszczoną głową.Ten natomiast podszedł do mnie i chwycił mój podbródek tak,żebym spojrzała mu w oczy.
-Zbytnio nie.-wzruszył ramionami.-Po tym co tobie zrobił jest mi obojętny.-uśmiechnął się co odwzajemniłam i we dwóch opuściliśmy łazienkę.
CZYTASZ
Ninjago: You got me.
FanfictionCzasami życie nie jest takie proste a szczególnie ,gdy jesteś ninja. Czasami chodzi o życie,żeby przetrwać podczas walki, przyjaciół, świat, rodzinę i miłość. Czasami, gdy nie dajemy już rady chcemy, by wszystko się skończyło, żeby śmierć była na wy...