POV:Jay'a
Z chłopakami postanowiliśmy wyruszyć na poszukiwania. Zbyt długo ich już nie było. Wchodząc do środka każdy z nas trzymał się na baczność. W środku było...dziwnie. W pewnym momencie zaczęliśmy mijać fioletowe diamenty. Piękne były. Nie licząc 100% skupienia na misji,moje myśli były również przy Nya'i. Chciałem zrozumieć jej punkt widzenia,ale niestety trochę ciężko z tym. Nie rozumiałem co ja takiego źle zrobiłem. Staram się bardzo o to by była szczęśliwa. Wypadłem nawet dobrze w oczach Kai'a,gdy o nią zabiegałem. Może po prostu nadzwyczajnie znudziłem się jej.
-Nad czym tak myślisz?-złapał mnie za ramię Cole,pytając szeptem.
-Weź,mam mętlik w głowie.
-Czemu?
-Przez Nya'e. Ciekawe czy Age miała tak z Kai'em,że cały czas o nim rozmyślała. Wiesz w rodzinie nic nie zginie.-zaśmiałem się smutno.
-Na ich temat się nie wypowiadam. Oni to całkowicie inne uniwersum. Jakby rozumiem,gdy sam z nią trenowałem u Wu,on mówił,że ona ma ogień w sobie,ale gdy się Kai pojawił zaczęła się zmieniać. Ma zbliżony charakter do pana ładnego. A co do jego siostry,to co cię męczy,aż tak?
-No bo nie wiem co zrobiłem źle,że się tak zachowuje ostatnio. Irytuje mnie i nie tylko. Age też irytuje.
-Słyszałem,że się pożarły wtedy w kuchni.
-Dokładnie. Czasem twierdzę,że się mną po prostu znudziła.-było słychać,że jestem bardzo zmartwiony.
-Jay,nawet tak nie mów. Jest trudniejszym charakterem niż Kai,ale widać,że cię kocha.-zauważyłem,że chce mi poprawić humor.
-Stary słuchaj,nigdy nie byłeś zakochany...dobra może byłeś,ale nigdy nie byłeś w związku...
-Ale ja wiem co czujesz,myślisz że było mi łatwo,gdy Smith dołączył do drużyny. Odebrał mi laske i tytuł lidera.
-Przecież ty nie byłeś z Age.
-Miałem zamiar być,okej? Dosłownie wyznaczyłem sobie datę,kiedy spytam się jej czy chce być moją dziewczyną. I zgadnij co?-zrobiłem minę,że nie wiem. Naprawdę nie wiedziałem o co może mu chodzić.
-Dosłownie dobę przed tym dniem pojawił się on!-krzyknął.
-Ej bądźcie ciszej.-odwrócił się do nas Zane,który prowadził.
-Oj...-spojrzałem na bruneta,który kontynuował ciszej.
-Wtedy on tak zabłysnął w jej oczach. Dosłownie,był szarmancki dla niej,błyskotliwy. Wiedział jak zrobić na dziewczynie dobre wrażenie. Ona była tak w niego wpatrzona przez następne dni jak był obok. A gdy poszedł i np. została z nami to pamiętam jak się jej zapytałem czy jej się on podoba. I wiesz co odpowiedziała?
-Nie.
-Że jest atrakcyjny,ale nie w jej typie. No to ja jej na to,że nie widać tego. A ona,że mi się wydaje.
Następnego dnia trenowaliśmy. Gdy Kai zszedł i usiadł obok niej zaczynając z nią flirtować,uwierz jaka ona była rozpromieniona. Kiedyś również chciałem z nią spędzić czas jak zawsze,ale ona zlewała mnie dla niego. Z biegiem czasu prawie wcale ze sobą go nie spędzaliśmy. Pamiętam,gdy nie wiedziałem co ze sobą zrobić,gdy dowiedziałem się,że idą na pierwszą randkę.Nie chcę tu negować Kai'a,widać było,że też ma do niej uczucia. Po prostu mój plan był skazany z góry na porażkę przez niego.Często rozmawiałem wtedy z mistrzem. Żaliłem mu się,że chcę być taki jak Kai,by jego bratanica również mnie zauważyła w ten sposób jak bruneta. Niby się z tym pogodziłem,ale widząc ją z Morro dotarło do mnie,iż jej uczucia były do mnie strikte przyjacielskie. Tylko najbardziej zabolało to,że ziom z drużyny mi laske wyrwał.
-Teraz mnie wystraszyłeś,że jednak ktoś Nya'i wpadł w oko...
-Nie,Jay nie o to mi chodziło... Tylko tłumaczę ci,że obojętnie jaka ma być wasza relacja to ona jak nie będzie lojalna to jej wina.
-I chciałeś to wytłumaczyć na przykładzie Age?-spytałem. Zrozumiałem przekaz,ale co ona ma do tego jak nie byli razem.
-Chcę ci pokazać,że ja też mam zranione uczucia. I że trochę znam się na tym co czujesz.
-Rozumiem Cole'a.-odezwał się nasz blaszak.- Pomiędzy nimi iskrzyło,pamiętam to jak dziś.
-Jezu,panowie jak wyjdziemy z tego cali to musimy wyjść na jakiegoś drinka czy coś. Laski są masakryczne.-oznajmiłem łapiąc się za głowę.
-Haha,nie wierzę.Powiedział to ziomek,który żyje z dwoma laskami od lat i z jedną jest w związku.-nie mógł powstrzymać śmiechu mistrz ziemi.
-Dojrzałem teraz.-również podzielałem jego humor.
-Spoko możemy wyjść.-oznajmił mistrz lodu.Przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów. Nagle Zane nas zatrzymał i schowaliśmy się za zakrętem.
-Co jest?-spytałem.
-Są tam metalowe drzwi i od dwóch do czterech strażników. Nie widziałem dokładnie.
-Czyli dlatego reszty tak długo nie ma. Pewnie musieli ich schwytać.-poskładał w całość Cole.
-Co teraz robimy?-ponownie zadałem pytanie.
-Ciężko stwierdzić. Nie wychylę się by sprawdzić jakie są możliwości,bo wtedy nas w 100% zauważą.
-Masakra jakaś. Ewentualnie pójdziemy na żywca,bo raczej wątpię,że spinjitzu da radę.-mistrz ziemi miał rozkmine życia.
-A musimy ich ratować?-spytałem nieśmiało śmiejąc się.
-Tak Jay,ogarnij się!-szturchnął mnie brunet.
-Nie wiem czy jesteście tego świadomi,ale możemy ich tam zastać martwych. Głównie martwego Kai'a.-oznajmił nindroid.
-Cole przynajmniej nie będziesz miał konkurencji.-zaśmiałem się.
-Dobra już się zamknij,może mi odbił laskę,ale nie przesadzajmy.
-A mieliście takie piękne love story.-stwierdziłem,że trochę sobie pośmieszkuje.
-Nie wierzę w ciebie Jay. Mieliśmy. Wszystko co piękne szybko się kończy.
-Dlatego skończyła z twoim kolegą a nie z tobą mądralo.-byłem z siebie tak dumny.
-Tylko oni kończą i zaczynają ze sobą co chwilę, to jest ich minus.-oznajmił.
- No tu racja są skomplikowani. Oni w ogóle są teraz razem,Zane jak sądzisz?
-Z tego co wiem to nie. Lloyd mi opowiadał raz,że rozmawiał z Age i jej przymówił do rozsądku,że to nie ma sensu.
-Tak nie ma sensu,że pocałowała się z Kai'em zanim weszła przez te drzwi.-stwierdził mistrz ziemi.
-Pierdolisz?-czułem się dosłownie jakby mnie ominęła połowa wydarzeń.
-Nie,on mówi prawdę.-potwierdził jego słowa blaszak.
-I pomyśleć,że mogłeś być na jego miejscu Cole.
-Nie no kurwa jak cię trzepnę Jay!...
CZYTASZ
Ninjago: You got me.
FanfictionCzasami życie nie jest takie proste a szczególnie ,gdy jesteś ninja. Czasami chodzi o życie,żeby przetrwać podczas walki, przyjaciół, świat, rodzinę i miłość. Czasami, gdy nie dajemy już rady chcemy, by wszystko się skończyło, żeby śmierć była na wy...