28| Masz jej numer?!

87 5 0
                                    

Minęło od tego czasu już 2,5 miesiąca. Właśnie przechadzam się przez jaskinie Samuraja X. Widząc,że nie jestem tu sama postanowiłam podejść do czerwonego pojazdu,który był aktualnie w trakcie naprawy.
-Pomóc ci?-spytałam zauważając czerwony strój.
-Nie...już prawie...-przerwał przykręcając coś.-skończyłem.-odpowiedział sapiąc ze zmęczenia brunet.
-Na pewno?-dopytałam.
-Haha,tak.-podszedł do mnie wycierając dłonie od smaru w jakąś ścierkę.-Po drugie jesteś zbyt drobna do pracy przy takim dużym silniku. Ja nawet nie daję rady a co dopiero ty.-uśmiechał się.
-Widać jak mnie wspierasz, dzięki niezastąpiony ninja ognia.-powiedziałam pretensjonalnym tonem.
-Ciebie zawsze maleńka.-próbował powstrzymać śmiech,ale coś nie wyszło.
-Może jak wrócimy na perłę to pojedziemy na pizzę?-spytałam po chwili.
-No możemy...-przerwał szukając czegoś w skrzyni z narzędziami.-ale sami idziemy czy z resztą?
-Obojętne mi to.-wzdrygnęłam ramionami.
-Chodźmy sami.-stwierdził wycierając jakiś klucz,przy tym nie zwracając na mnie wcale uwagi.
-No spoko jak chcesz.-przerwało mi powiadomienie z telefonu,które odczytałam. Był to Lloyd.- To do zobaczenia na perle.-oznajmiłam i zaczęłam iść w strone wyjścia.
-Ej czekaj,a ty gdzie idziesz?!-podbiegł do mnie i stanął przede mną uniemożliwiając mi przejście.-Przecież mieliśmy wracać razem.
-Tak,ale Lloyd przed chwilą mi napisał,że mnie potrzebuje.
-Ah ten twój brat...-zaśmiał się.-Jedź ostrożnie.-podszedł do mnie i przytulił co odwzajemniłam.
-O mnie się nie musisz martwić haha,jestem odpowiedzialnym kierowcą.-zaśmiałam się.
-Ta ta,a ja jestem mistrzem błyskawic. Jedź już.-zaśmiał się również i wrócił do swoich czynności.

Wróciłam na statek i weszłam do pokoju zdejmując poszczególne elementy stroju. Nagle drzwi się otworzyły a w nich stanął Lloyd trzymający miecze. Spojrzałam na niego pytająco,a ten wszedł w głąb pomieszczenia.
-Masz to powód,dlaczego cię potrzebowałem.-rzucił je pod moje nogi.
-Serio?! Nie mogłeś nie wiem,mi napisać,że chodzi o głupie miecze? Musiałam jechać tyle kilometrów ze względu na głupie miecze?!
-Tak,są tępe.
-To je naostrz.-parsknęłam mu w twarz.
-Age,znasz zasadę. Ten kto ostatni używał,ostrzy wszystkie. Ty ostatnia ich używałaś,wiec proszę bardzo. I teraz to ma być robione,nie wieczorem jak to masz w zwyczaju. Ja za chwilę chcę iść trenować.-oznajmił.
-Masz weź mój miecz.-ściągnęłam jeden ze ściany obok mnie.-Bierz go,ja za chwilę wychodzę.
-Nie chcę go,ma nie mój rozmiar uchwytu...Czekaj czekaj,a gdzie ty wychodzisz?!
-Z Kai'em.-odpowiedziałam bez emocji czesząc włosy.
-Randka?-spytał sugestywnie.
-Nie,proszę cię. Zwykłe wyjście przyjacielskie.
-A...ale to nie zmienia faktu,że musisz mi naostrzyć miecze. To do później!-oznajmił i wyszedł z pokoju.
-Lloyd zabiję cię kiedyś!-krzyknęłam, gdy zamykał drzwi.

Po upływie 3 godzin akurat miałam już wszystko skończone. Poszłam w umówione miejsce na statku i czekałam na bruneta. Po upływie 15 minut wyszedł z pokoju poprawiając jeszcze włosy.
-Gotowa?-spytał uśmiechając się w moją stronę.
-Tak...-uśmiechałam się również,po chwili poczułam zapach mocnych męskich perfumów.- zmieniłeś perfumy?-spytałam marszcząc brwi i patrząc w górę by spojrzeć na niego,bo już szliśmy w stronę wyjścia.
-Podobają ci się?
-No w miarę...są takie inne,takie mocniejsze.-powiedziałam a on się uśmiechnął.-A to co ty się tak odwaliłeś...jest jakaś okazja o której nie wiem?-spytałam po chwili.
-Nie,tak po prostu.-wzdrygnął ramionami.
-A dobra,bo już się wystraszyłam,że to jest jakaś randka czy coś w tym stylu.-zaśmiałam się.
-Nie jest,ale jak chcesz to może być.-spojrzałam na niego z wyraźnym wtf na twarzy.-No co?-spytał.
-Już nic,lecimy na 2 osobnych smokach czy na jednym?-spytałam.
-To nie jest randka,wiec raczej na 2 osobnych...-stwierdził i wytworzył swojego smoka a ja uczyniłam to samo.

Gdy lecieliśmy do stolicy mieliśmy duży ubaw. Co chwile żartowaliśmy i ścigaliśmy się tak jak za dawnych lat.
-Powinniśmy jeszcze pójść do salonu gier,co ty na to?-spytał chłopak.
-W sumie nie głupi pomysł.-odpowiedziałam.
Po kilkunastu minutach wylądowaliśmy i udaliśmy się do pizzerii.
-Panie przodem.-rzekł brunet otwierając i przepuszczając mnie w drzwiach.
-Haha,no popatrz jaki gentleman.-zaśmiałam się.
-Nie narzekaj,ciesz się że się staram.-również się śmiał.
-Dobra cieszę się.
Usiedliśmy przy stoliku oraz złożyliśmy zamówienie.
-Jak się czujesz jako przyszły sensei?-zapytał siedząc na przeciwko mnie.
-Ja się nie czuję,będę uczyła moich błędów.-zaśmiałam się.
-Teraz popełniasz błędy,żeby wyciągać wnioski i przekazywać je następnym pokoleniom.-spojrzał mi w oczy.
-Zobaczymy...
Po zjedzonym posiłku udaliśmy się w stronę wyjścia. Nagle brunet dostał telefon.
-Dobra,będę tam za chwilę.-powiedział po czym się rozłączył,a ja spojrzałam na niego.- Zostań tu,ja za chwilę wrócę. Czekaj na mnie.-powiedział,po czym mnie przytulił i szybko wyszedł nie dając mi nawet dojść do słowa.
Po chwili dostałam telefon od Lloyd'a,że mam pójść w dane miejsce.

Gdy już tam się udałam zauważyłam resztę drużyny.
-Age,co ty tutaj robisz?!-spytał Kai podchodząc do mnie.
-Zadzwoniłem po nią.-oznajmił Lloyd.
-Ty masz jej numer?!-nie dowierzał mistrz ognia.
-Tak,to moja siostra.-oznajmił ze zdziwieniem Lloyd.

Ninjago: You got me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz