-Jezu dajcie mi wody,błagam was!-kłóciłam się ze strażnikami.Nie pamiętam,kiedy ostatni raz piłam cokolwiek,więc postanowiłam zawalczyć chociaż o to,bo dosłownie w głowie mi się zaczynało kręcić od niedoboru wody. Nagle zauważyłam jak Ronin przechodzi obok mnie.
-Ronin błagam każ im mi dać wody,bo ja za chwile tutaj padnę!-krzyknęłam,a on się zawrócił i staną przed moją celą.
-Podobno wy Oni nie potrzebujecie wody.-stwierdził.
-Przestań! Ja sama nawet tego nie wiem i wolę nie testować. Proszę przynieś mi tu wodę,chociaż do zmycia tej krwi.-wskazałam na zaschnięta ścieżkę tej cieczy. Mężczyzn po zastanowieniu się postanowił dać mi upragniony trunek. Usiadłam po turecku i napiłam się,a później zaczęłam myć twarz. Nie umiałam określić ile już tutaj siedzę,pewnie ponad 4 godziny. Zdjęłam pas,który miałam do broni,(ale oczywiście mi je zabrali) i z automatu mogłam odczuć wygodę. Będąc w tej celi nie ujawniałam,że mam jakiekolwiek moce,bo może to wyjść na moją niekorzyść,więc postanowiłam oddać się medytacji. Czułam się o wiele lepiej mając czystą twarz. Chciałam zachować spokój. Wychodziło mi to w miarę,ale nadal z tyłu głowy rozmyślałam nad tym jakim cudem oni mają zwój mojego ojca. Garmadon spisywał go,gdy miałam nie więcej niż 4 lata.POV:Kai'a
Stawialiśmy nasze kroki bardzo cicho i uważnie podczas naszej wyprawy. Trzymaliśmy w gotowości nasze bronie,żeby jakby co zaatakować.
-Naprawdę nie boisz się śmierci?-nagle spytał cicho mój towarzysz.
-Ogólnie boję się. Podczas innych naszych misji to był mój lęk numer jeden. A teraz, nawet o tym nie myślę. Idę po osobę,którą kocham,więc mam to w głębokim poważaniu czy zginę czy nie. Ważne żeby ona była bezpieczna.
-Wiem co czujesz,wtedy...co w gruzach szukałem ciała Harumi dosłownie miałem gdzieś czy przeżyję czy nie.-oznajmił blondyn.
-Wiesz,jeżeli nie znajdziemy twojej siostry dobrowolnie to użyjemy twoich mocy do rozwalania ścian.-wzdrygnąłem ramionami.
-Racja,ale tutaj może być ktoś. Spójrz te ścieżki,którymi idziemy wyglądają jakby były cały czas użytkowane.
-Dosłownie.Szliśmy i na naszej drodze zaczęły pojawiać się coraz większe ilości fioletowych diamentów.
-Pewnie Age by się spodobały.-szturchnąłem blondyna by się im przyjrzał.
-Są piękne,a tam jest ich jeszcze więcej.-stwierdził.
-Wezmę dla niej trochę.-chciałem wykonać zamach moją kataną by jakoś roztrzaskać kamień na mniejsze kawałki.
-Nie!Kai stój!-krzyknął blondyn zatrzymując mnie.
-Czemu nie?
-Nie wiemy czy aby na pewno to jest w 100% diament. Czasem może to być zabójcza trucizna.-wyjaśnił.
-Masz racje. Wybacz,że nie pomyślałem.-podrapałem sie po karku.
Kontynuowaliśmy nasza wycieczkę,aż dotarliśmy do jakiś drzwi,ale ku naszemu zdziwieniu były one normalne z blachy.
Wykonaliśmy szybki trik,żeby je odkluczyć. Gdy je otworzyliśmy przed nami pojawił się strażnik. Oczywiście unicestwiliśmy go po cichu,bez żadnych krzyków ani niczego. Po szybkim rozejrzeniu się byliśmy w lochach. To był prosty korytarz z kratami w ścianach. Nic specjalnego. Mordowaliśmy po cichu każdego strażnika stojącego nam na drodze. Musieliśmy przejść na drugi koniec pomieszczenia,bo tam się znajdowała reszta.Lloyd postanowił przedostać się tam niezauważony poprzez sufit.Gdy tego dokonał również uśmiercił resztę. I pokazał mi gest,że jest "ok".
-Haha,nieźle Lloyd.-zaśmiałem się do chłopaka idąc do niego i nie zwracałem uwagi na to kto siedzi za kratami. Nagle poczułem,że muszę się obrócić i spojrzeć do jednej z nich. Kazałem blondynowi iść dlaej. Spojrzałem a tam znajdowała się Age.
-Age?-spytałem cicho.
-Kai?-blondynka wstała i szybko podeszła do krat.
-Wszystko okej?Boli cię coś?-spytałem.
-Nie,ale co wy tu robicie?
-Przyszliśmy cię szukać.-uśmiechłem się patrząc jej w oczy.
-Przecież mogłeś zginąć.-również mi spojrzała w oczy.
-Przesadzasz.-zaśmiałem się.
-Kai!-nagle blondynka przez kraty przepchnęła mnie na bok,a od nich odbił się nóż upadając na ziemie.Wstałem i byłem otoczony przez 5 strażników.
-To jak chłopaki,zabawimy się?-spytałem ironicznie z zadziornym uśmieszkiem i przygotowałem się do ataku.Spojrzałem jeszcze na Age i puściłem do niej oczko. Gdy zaczęli mnie atakować wykonałem salto w górę przez co dwóch z nich zderzyło się ze sobą czyli zostało ich trzech. Następny ruszył na mnie z mieczem. Wykonałem piękny unik,tak że jego miecz przy okazji wytrąciłem kataną. Złapałem go za głowę i uderzyłem nią 3 razy o ścianę tak,że stracił przytomność. Następny chciał na mnie ruszyć z nożem,gdy z tamtym stałem przy ścianie,ale dzięki mojemu refleksowi zdążyłem wysunąć moją katanę w jego stronę. Przez to że jej nie zauważył nadział się na nią tak,że przeszła na wylot. Puściłem tego przy ścianie i chciałem zdjąć jego ciało z mojej broni,ale zaczęło tryskać krwią przy tym i kątem oka widziałem,że ostatni szykuje się do ataku. Puściłem katanę z ciałem i zaatakowałem. Wykonałem kilka chwytów,ale gość był dobry w unikach,więc stwierdziłem,że przejdę na bardziej zaawansowana metodę. Gdy nie był skupiony wyciągiem nóż z jednej z moich kieszeni i nim go zaatakowałem. Strażnik upadł,a ja zacząłem go dusić ręka do skutku wszyscy wiedzą jakiego. Ciało zaczęło robić się luźne,więc je puściłem.Podszedłem do blondynki przy tym wycierając krew jednego z nich z mojej twarzy.
-Muszę cię uwolnić.-zacząłem majstrować spokojnie przy zamku,przy tym w miarę normując mój oddech.
CZYTASZ
Ninjago: You got me.
FanfictionCzasami życie nie jest takie proste a szczególnie ,gdy jesteś ninja. Czasami chodzi o życie,żeby przetrwać podczas walki, przyjaciół, świat, rodzinę i miłość. Czasami, gdy nie dajemy już rady chcemy, by wszystko się skończyło, żeby śmierć była na wy...