Byliśmy już w drodze. Jay zbytnio nie odzywa się do mnie,a Lloyd i Kai są cały czas pogrążeni w myślach. Patrząc jak wygląda aktualna atmosfera to podróż przeżyliśmy w ciszy. Gdy byliśmy już u celu,czyli miejscu w które ja i mistrz błyskawic zostaliśmy wysłani to zauważyłam już te drzwi,które były wykute w skale. Dzięki Zane'owi znamy już cały styl postępowania. Jak włożę klucz to na drzwiach ukażą się najprawdopodobniej hieroglify według których musimy postępować by dostać się dalej,w głąb skały. Zeskoczyliśmy ze smoków. Od razu podeszłam i włożyłam klucz w prawidłowe miejsce. Tak jak oczekiwaliśmy tak się stało. Pradawna mowa oraz wskazówki były przed nami. Były one okropne. To co zrozumieliśmy to to,że pradawna istota z początków czasu ma przypieczętować krwią swoją osobowość. Niby łatwe,ale jak wszyscy wiemy iż w naszej drużynie są 2 osoby,które mają w sobie choć minimalny element pra starości. Oczywiście to ja i mój brat.
Ale nie wszystko jest tak proste jakby się wydawało. Musieliśmy przypieczętować nie krwią z palca tylko mamy sobie specjalnie rozciąć od środka dolną wargę jednym z kamieni,które należą do tej samej skały. Jak nam to tłumaczył nindroid,DNA jest też brane pod uwagę czyli tutaj to ślina. Nie trzyma się to kupy,ale niestety trzeba to przecierpieć.
-Jezu na samą myśl mi się niedobrze robi.-stwierdził Jay.
-Nawet mi nie mów.-rzekłam co poparł mój brat,gdy szukaliśmy odpowiednich kamieni.-Zane jest to możliwe,że przez to da się wykrwawić?-spytałam po chwili.
-Jest małe prawdopodobieństwo takiego przypadku,ale nie można też całkowicie go wykluczyć.-odpowiedział.
-Dobra najwyżej.-wzruszyłam ramionami.-O mam idealny! A jak ty Lloyd?!-znalazłam perfekcyjny kamień z zaostrzonym bokiem.
-Czekaj...Jest! Jezu wreszcie! -podszedł do mnie ucieszony.
-Ej,a to przypadkiem nie będzie boleć w chuj? Bo wiecie...każdy musi to sam sobie zrobić. Nie ma że wzajemnie.-zmartwił się mistrz ziemi.
-Raczej przeżyjemy, jesteśmy ninja...-stwierdził mało przekonująco mój brat.
-Jesteście gotowi?-spytał Zane a my kiwnęliśmy głową.Obok mnie stanął Kai a obok blondyna Cole, tak na wszelki wypadek. Jay musiał usiąść gdzieś dalej,ponieważ stwierdził iż nie może na takie rzeczy patrzeć, natomiast nindroid mówił nam instrukcje.
-Musicie na maksa wygiąć dolną wargę. I jak macie tam tą twardszą cześć skóry znajdującą się bliżej zębów,w tym miejscu musicie ją naciąć, tak żeby leciała czysta krew.-oznajmił.- Może zróbmy po kolei. Najpierw niech Lloyd przetnie i gdy będzie już przy metalowym krążku tam na kamieniu skraplał swoją krew, wtedy Age wykona ten sam ruch. Twierdzę,że to będzie najlepsza opcja,czy wam też odpowiada?-spytał na co przytaknęliśmy.
-Dobra,a więc nadszedł ten czas.-powiedział blondyn i wygiął dolna wargę jedną ręką a drugą sprawnie ją przeciął kamieniem.- Auć...-zasyczał i podbiegł do metalowego krążka,żeby krople krwi leciały na niego.
-Teraz ja.-spojrzałam na Kai'a i postąpiłam identycznie jak mój brat. Ból był nie do opisania. W moich oczach chciały nabierać się zły,ale ostatecznie je powstrzymałam.
-Zane czy ona może już tam biec?!-spytał po kilku minutach mistrz ognia,gdy Lloyd wócił.
-To jest niemożliwe...-powiedział na co każdy zamarł.-drzwi się nie otwarły a złączenia krwi na krążku nie może być. Musimy szybko usunąć tą krew,żeby Age mogła skroplić swoją!-oznajmił i pobiegł tam z Cole'm i Lloyd'em. Ja poprzez nadmiar krwi w ustach zaczęłam nią pluć. Było mi od jej posmaku strasznie niedobrze. Czułam jak z kącików ust leci mi ciurkiem.
-Nie martw się...ogarną to.- brunet złapał mnie za ramię.
-Kai...chyba za głęboko się rozcięłam... możesz to sprawdzić?-spytałam.
-Jasne,pokaż.-zgodził się i odchylił palcem moja wargę. Po jego dłoniach zaczęła płynąc już moja krew,oczywiście najpierw zdjął rękawiczki.-Fuck...-powiedział pod nosem co usłyszałam i spojrzałam mu w oczy pytająco.- Jest głęboko...-powiedział niepewnie.- Ale raczej nie powinnaś się wykrwawić.-dodał i puścił.
Natomiast mi coraz bardziej zbierało się na wymioty,a krew zbytnio nie chciała przestać lecieć.Brunet wytarł dłonie o strój i założył z powrotem rękawiczki. Widząc jak już od tego wszystkiego zrobiłam się blada stwierdził.
-Czekaj ja usiądę a ty usiądziesz pomiędzy nogami i oprzesz się o mój tors.-jak powiedział tak zrobił oraz ja również.-Ej ile jeszcze wam czasu zejdzie ona się blada zaczyna robić?!-krzyknął.
-Niecałe 10 minut!-usłyszeliśmy.
-Słyszałaś,dasz radę.-powiedział i opierając się jedną ręka drugą złączył nasze dłonie.
-Jest mi strasznie niedobrze od tej krwi...-powiedziałam cicho.
-Za jakąś dłuższą chwilę ci się zasklepi,nie martw się.-stwierdził i pocałował mnie w głowę.
-Dobra już ogarnięte!-podbiegł do nas Zane a za nim reszta.
-Pomóżcie jej wstać!-zarządził mistrz ognia.
Z każdym ruchem miałam coraz bardziej ochotę zwymiotować. Kai złapał mnie pod ramie i pomógł mi iść w stronę krążka na którym muszę skroplić krew. Po chwili również pomógł nam Cole.
-Jak ty to zamierzasz zrobić sama,gdy drzwi się tylko tobie otworzą?-spytał mistrz ziemi.
-Dam radę, mamy z tego co wiem 5 minut na ich zamknięcie,więc przez 3 minuty zbiorę siły.-oznajmiłam. Ściekającą krwią zalałam cały krążek a drzwi się otworzyły.Czyli teraz zaczęły się minuty odpoczynku. Uwiesiłam swoje ciało na Kai'u,który również mnie trzymał w talii a ja oplotłam ręce wokół jego szyi i wtulilam się w niego. Nie rozumiałam czemu tak,chyba nikt tego nie rozumiał,ale każdemu odpowiadało. Również dzięki temu mogłam skopiować na dłuższa chwile jego moce. Nikt nie wie czy się czasem nie przydadzą.
-Twój czas mija musisz już ruszyć.-oznajmił Zane.
-Jakbym już nie wróciła...-spojrzałam w oczy bruneta.
-Nawet tak nie mów.-przerwał mi.- Wrócisz.
-Ale chcę żebyś wiedział...-znowu zaczęłam mówić.
-Wiem,co chcesz powiedzieć.-uśmiechnął się.
-W takim razie co?-spytałam śmiejąc się.
-Że mam cię pocałować.-rzekł i złączył nasze usta w szybkim pocałunku,mimo to że miałam usta całe we krwi,nie przeszkadzało mu to. Odsunęliśmy się od siebie i udałam się za drzwi,które z automatu zamknęły się za mną.
CZYTASZ
Ninjago: You got me.
FanfictionCzasami życie nie jest takie proste a szczególnie ,gdy jesteś ninja. Czasami chodzi o życie,żeby przetrwać podczas walki, przyjaciół, świat, rodzinę i miłość. Czasami, gdy nie dajemy już rady chcemy, by wszystko się skończyło, żeby śmierć była na wy...