Rozdział 77 WIKTOR?!!

13 3 6
                                    

Pół godziny później:
Artur: No i po krzyku. Wszystko skończone, możemy wracać do domu.
Beata: Uratowałeś mnie, bez twojej pomocy siedziałabym tu do rana.
Artur: Na luzie, lecimy?
Beata: Tak, marzę już o tym żeby wziąć gorącą kąpiel, wszamać pizzę peperoni i  położyć się do łóżku
Artur: No ja miałem trochę inne plany na ten wieczór... *podchodzi do żony i łapie ją rękoma wokół talii*
Beata: Tak? 
Artur: No
Beata: A jakie? *zarzuca rece na jego szyję*
Artur: Myślałem że sobie posiedzimy na kanapie, obejrzymy jakiś film... pójdziemy do sypialni *pocalunek*
Beata: Jak mi kupisz pizzę to mogę rozważyć twoją propozycję *uśmiecha się*
Artur: Kupię kupię.
Beata: To super, teraz możemy jechać. Akurat Wiktor do roboty już chyba wyjechał.
Artur: Pewnie wyjechał więc musimy na maksa wykorzystać że mamy wolną chatę. Małą szybko położymy spać i bajlando.
Beata: Bajlando będzie jak ci się uda ją w ogóle uśpić. Ostatnio ma pierdolca na puncie oglądania rancza a o tej godzinie akurat leci jeden z odcinków.
Artur: No patrz jednak taka mała a już ma dobry gust. To po mnie 😎
Beata: Yhym 🙄
Artur: Dobra wracajmy już.

Jak powiedzieli tak też zrobili i ruszyli na zasłużony odpoczynek do domu. Po drodze zajechali do ulubionej pizzeri po jedzenie oraz po Lili która była u babci. W tamtym momencie nie wiedzieli jeszcze co ich czeka po wejściu do domu.

Artur: O cholera! *rzucił po wejściu do salonu*
Beata: Dzwon szybko po pogotowie.
Artur; Zabierz stąd małą! I zadzwoń po pogotowie a ja go odetnę. *powiedział i odciął wiszącego na żyrandoze ledwo dychającego Wiktora*
Artur: Coś ty odjebał kretynie?
Wiktor: Ja.... Tak... dł..dłu... dłużej...nie..mogę.... *ledwo z siebie wydusił lezac już na podłodze*
Artur: Stary przecież wszystko się ułoży. Będzie dobrze.
Wiktor: Nie... będzie....bez niej...moje...życie... nie ma...sensu
Artur: Ale Ania cię kocha, rozmawialiśmy z nią dzisiaj, chcieliśmy wybadać teren. Kurwa gdzie ta karetka?
Wiktor: Już.... za późno...
Artur: Już nic nie mow, na nic nie jest za późno. Zaraz przyjadą i cię zabiorą i wszystko się ułoży.

10 minut później przyjechała karetka w której byli Martyna, Nowy i Britney.

Martyna: Boże doktorze! Co doktor zrobił.
Artur: Chciał się powiesić idiota. W ostatnim momencie go odciąłem.
Beata: Zostawiłam małą z Britney. Jak wygląda sytuacja? Coś ty Wiktor odjebał!
Martyna: Dobra my go zabieramy, powiadomimy Ankę po drodze.
Beata: Może byśmy z wami pojechali?
Martyna: Nie ma takiej potrzeby damy sobie radę. Pani doktor w ciąży jest i musi odpoczywać.
Nowy: Dokładnie, i proszę się nie stresować my się nim zajmiemy.
Beata: Okej, ale dajcie nam znać jak tam z tym idiotą.
Martyna: Damy damy. Dobra my lecimy bo im szybciej trafi do szpitala tym lepiej.
Artur; Dzięki za pomoc.
Martyna: Nie ma sprawy, narazie.
Beata: Cześć.
Artur: Pa.

Ratownicy opuścili dom wraz z Wiktorem a małżeństwo ciężko opadło na kanapę. Ten dzień był ewidentnie przepełniony emocjami. Ich plany na wieczór gwałtowne się zmieniły i skończyli na oglądaniu wesołej komedii by pozbyć się negatywnego nastroju.

Artur: No i tyle by było z naszych planów eh
Beata: Jak widać spokój nie jest nam pisany, ale co mu w ogóle strzeliło do tego głupiego łba?
Artur: Miłość od co. Miłość to najgorsza choroba, nie do wyleczenia. Chłop się załamał bo go Anka chce zostawić i nie wytrzymał psychicznie.
Beata: Nie ma co się dziwić przecież bez Ani to on sobie nie potrafi poradzić w żadnej kwestii.
Artur: Tutaj nie chodzi o radzenie sobie a po prostu o uczucie. On ją tak kocha że był wstanie dla niej umrzeć.
Beata: To zarazem romantyczne jak i przerażające.
Artur: No tak już jest. Nic nie zrobimy sami miszą dojść do jakiegoś kompromisu.
Beata: Hahahha
Artur: ,,dojść" hahaha mega zabawne, żart na poziomie gimbazy 🙄
Beata: Dałbyś się człowiekowi trochę pośmiać a nie cały czas taką grobową atmosferą. Wiesz co ja jestem zmęczona idę się położyć, idziesz ze mną?
Artur: Pójdę wziąć prysznic i zaraz do ciebie przyjdę.
Beata: Okej. *odchodzi do sypialni*

Tymczasem w szpitalu w leśnej górze toczyła się walka o życie Wiktora który zaraz po transporcie do szpitala znacznie się pogorszył. Stracił przytomność i przestał oddychać. Jak Anna się o wszystkim dowiedziała od razu zerwała się z dyżuru by lecieć zobaczyć męża jednak nie została wpuściła gdyż był on w tym czasie reanimowany. Kobieta spędziła pół nocy siedząc na krzesełku na ciemnym szpitalnym korytarzu czekając na jakieś wieści odnoście stanu zdrowia męża.
Po kilku długich godzinach wkońcu wyszła do niej jedna z pielęgniarek i przekazała jej informację...
——————————————-
Aż dziwne że tak szybko mi się udało napisać kolejny rozdzialik. Dawajta komentarzyki i gwiazdeczki moje myszeczki XDDD

NEW Historia-zakręcone LOVE story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz