Rozdział 17 🪦❓

27 2 5
                                    

Po przewiezieniu Góry do szpitala od razu zabrano go na salę operacyjną. Lekarze musieli pozbyć się pocisku, który utknął w ciele mężczyzny. Operacja była bardzo ryzykowna zważywszy na odległość pocisku od serca:

Pod salą operacyjną:
Beata: Boże, a co jak on umrze? *😥*
Wiktor: Spokojnie, twardy jest da radę. *przytulil ją*
Kamil: Co z nim? *wparował do szpitala cały zdyszany*
Beata: Co ty tu robisz? Mało ci że przez ciebie prawie umarł twój brat?
Kamil: Ja wiem że to wszystko moja wina, ale nie chciałem tego. To wszystko mnie przerosło. *powiedzial i usiadł na krzesełku obok Wiktora i Beaty*
Beata: Przerosło Cię? Człowieku ty jesteś dorosłym facetem i powinieneś wziąć odpowiedzialność za swoje zachowanie. A myślałeś w ogóle o tym jak czuję się Zuza?
Kamil: No nie...
Beata: A powinieneś bo to ona została tam sama, to ona będzie się zajmować WASZYM dzieckiem i to ona będzie mu w przyszłości musiała powiedzieć, że jego ojciec był tchórzem i go nie chciał. *wykrzyknęła mu w twarz*
Kamil: Wiem, masz rację.
Beata: Zawsze mam rację, a teraz bierz swoje cztery litery i w podskokach wracaj do Elbląga do Zuzy i dziecka.
Kamil: Przepraszam was jeszcze raz za wszystko, daj znać jak się Artur wybudzi.
Beata: Dobra.

Chwilę później Kamil zamówił taksówkę i wrócił do Elbląga zostawiając Beatę samą z Wiktorem. Jakiś czas później reszta przyjaciół z bazy dołączyła do nich czekając aż ktoś opuści salę operacyjną i powie im coś więcej o stanie przyjaciela. Nie musieli czekać zbyt długo bo po godzinie wyszedł lekarz prowadzący:

Lekarz: *wyszedł wyglądając na wyraźnie zmęczonego*
Beata: Rafał, co z nim? *oznajmiła zrywając się z krzeselka*
Lekarz: Spokojnie najgorsze już za nim. Teraz wprowadziliśmy go w śpiączkę ale na dniach powinien się wybudzić. Nie zaobserwowaliśmy żadnych nieprawidłowości.
Beata: O jezu, jak dobrze. Tak się bałam.
Wiktor: A co z tym pociskiem?
Lekarz: Wyjęliśmy go. Artur miał dużo szczęścia bo pocisk trafił milimetry od aorty. Gdyby trafił w nią to sami wiecie...
Wiktor: Dziękujemy doktorze.
Lekarz: To moja praca, teraz musimy być dobrej myśli i czekać aż się wybudzi.
Beata: Mogę go zobaczyć?
Lekarz: Zaraz pielęgniarki przewiozą go na pooperacyjną wtedy będziesz mogła się z nim zobaczyć.
Beata: Bardzo ci dziękuję.
Lekarz: Nie ma za co, zresztą nie moja zasługa. Ktoś tam na górze nad nim czuwa. *stwierdził pokazując palcem do góry*
Martyna: Lidka?...
Beata: Lidka...*podniosła głowę ku niebu*
Piotrek: Ona czuwa nad nami wszystkimi.
Wiktor: Zawsze czuwała.. *smutno stwierdzil*

Gdy Artur został przewieziony na salę Beata do niego weszła. Siedziała przy jego łóżku kilka dni aż do momentu wybudzenia się go ze śpiączki. Cały czas trzymała go za rękę.

Beata: Artur? *zapytała czując lekki dotyk na swojej ręce*
Artur:*lekko otworzył oczy*
Beata: Tak się bałam. *powiedziała i go przytulila*

Artur: Ałć.. *lekko syknął z bolu gdyż rana postrzałowa wciąż dawała o sobie znać*
Beata: Przepraszam kochanie.
Artur: Nic się nie..nie stało.. *odpowiedział wyraźnie słaby*
Beata: Poczekaj zawołam Rafała.

Rafał przebadał go dokładnie po czym stwierdził, że wyjątkowo szybko wraca do zdrowia. Powiedział także że jeśli tak dalej pójdzie to za tydzień Artur będzie już mógł wracać do domu.

Tydzień później:
Nadszedł dzień wypisu Artura do domu. Przed szpitalem czekali na niego wszyscy przyjaciele. Po wyjściu wraz z Beatą ujrzał ich wszystkich. Bardzo się ucieszył, że o nim pamiętali.
Wiktor: To co od jutra na dyżur haha? *rzucił i przytulił przyjaciela*
Artur: Oj co to to nie. Mam dwa tygodnie zwolnienia.
Kuba: No to przynajmniej sobie doktor odpocznie, czas z synem spędzi.
Artur: No nie wiem czy tak odpocznę, już dostałem zadanie bojowe. Muszę pomalować pokój dla córki. *powiedział spoglądają na żonę*
Nowy: Czyli to dziewczynka?
Artur: Tak.
Nowy: To gratulacje.
Wiktor: Gratki stary.
Artur: Dzięki.
Kuba: To co może my wpadniemy z chłopakami i pomożemy w ogarnianiu?
Piotrek: Niech się doktor nie obrazi, ale nie najlepiej panu idą takie zajęcia manualne haha.
Artur: W sumie to dobry pomysł.
Beata: Ostatnio jak mu kazałam zamontować żyrandol to założył go odwrotnie i cały wieczór mi marudził, że kupiłam jakiś badziew.
Artur: A bo ta instrukcja jakaś taka niewyraźna była.
Nowy: No to tymbardziej my wpadniemy.
Beata: Pewnie wpadajcie przynajmniej będę mieć pewność, że wszystkie ściany pozostaną na miejscu.
Artur: HAHA bardzo śmieszne *😑*
Beata: Kochanie lekarzem to ty jesteś świetnym, ale fachowiec z ciebie marny.

————————————————————
Siemandero, soreczka za obsuwę ale internet na zadupiu rządzi się swoimi prawami. Dajcie znać jak wam się podoba.  Elo.
nasygnallkaxvj Czekam na kolejny rozdział u Ciebie 😉.

NEW Historia-zakręcone LOVE story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz