28 Kolacja z Sophie

2 0 0
                                    


Kolejny dzień na planie filmowym zaczął się jak każdy inny. Przed świtem, Melissa przygotowywała się do pracy, siedząc przed dużym lustrem w swojej garderobie. Makijażystka delikatnie nakładała kosmetyki na jej twarz, tworząc iluzję doskonałości, jaką wymagał jej charakter. Żadna rysa, żadna blizna, żadna emocja nie mogła przebijać się przez jej skórę. Każdy ruch pędzla był niczym ukrywanie prawdy, którą znała tylko ona.

Dziś, po raz pierwszy od wielu dni, postanowiła, że będzie udawać. Udawać, że wszystko jest w porządku. Udawać, że jest taką samą Melissą, jaką była przed tym koszmarem. To było jedyne, co mogła teraz zrobić, żeby przetrwać. Podniosła wzrok, spotykając spojrzenie swojego odbicia, a usta automatycznie wykrzywiły się w sztucznym uśmiechu.

— Wyglądasz wspaniale, jak zawsze — powiedziała makijażystka z entuzjazmem, zupełnie nieświadoma, jak głęboko pod powierzchnią kryły się pęknięcia.

Melissa tylko skinęła głową, nie chcąc wdawać się w rozmowę. W środku czuła się zupełnie inaczej. Jej ciało było obolałe, a serce zdawało się być wciśnięte w klatkę żelaznych lęków, które nie chciały jej opuścić. Zapięła szlafrok i ruszyła na plan, gdzie czekały na nią sceny do nakręcenia.

Od momentu, kiedy wkroczyła na plan, zaczęła odgrywać swoją rolę. Była aktorką, ale teraz bardziej niż kiedykolwiek, musiała być także mistrzynią w odgrywaniu samej siebie. Każdy ruch, każdy uśmiech, każde słowo było wyćwiczone, przemyślane. Na zewnątrz była spokojna, profesjonalna, pewna siebie. W środku była krucha, rozbita, desperacko trzymająca się resztek siły, jakie w sobie znalazła.

Na początku dnia nagrywano lekkie, romantyczne sceny. Melissa musiała udawać zakochaną, pełną nadziei kobietę, która zaczyna dostrzegać piękno w życiu u boku swojego ekranowego partnera. Jej oczy lśniły w sztucznym świetle reflektorów, a uśmiech na ustach wydawał się prawdziwy dla wszystkich, którzy patrzyli na nią zza kamery. Ale w głębi duszy, każda sekunda tego uśmiechu była niczym ostrze raniące jej wnętrze.

Javon, jej ekranowy partner, od samego rana próbował się do niej zbliżyć. Jego spojrzenia były badawcze, jakby starał się coś odczytać z jej twarzy. Czuła jego obecność za każdym razem, gdy stali obok siebie na planie. Jego troska była wyczuwalna, ale Melissa robiła wszystko, by trzymać go na dystans. Ignorowała go, skupiała się na dialogach, a każdą próbę rozmowy z jego strony ucięła krótkimi odpowiedziami.

Gdy nadszedł czas na przerwę, Melissa udała się do swojej garderoby, chcąc choć na chwilę uciec od wszystkich. Weszła do pomieszczenia, zamknęła drzwi i oparła się o nie ciężko. Przez chwilę zamknęła oczy, próbując złapać oddech i uspokoić się. Jej ręce mimowolnie zaczęły szukać jakiegokolwiek zajęcia, a myśli krążyły wokół tego, co wydarzyło się ostatniej nocy. Jason, jego obecność w jej życiu, była jak cień, który nie chciał jej opuścić.

Przez kilka minut siedziała w ciszy, próbując zebrać siły na dalszą część dnia. Wiedziała, że nie może pozwolić sobie na słabość. Musiała być silna, musiała przetrwać.

Gdy wróciła na plan, wszystko wydawało się toczyć normalnym trybem. Reżyser wydawał kolejne polecenia, a ekipa techniczna pracowała nad ustawieniem kamer i światła. Melissa próbowała skupić się na swojej roli, ale co chwilę czuła na sobie wzrok Javona. To ją niepokoiło. Nie chciała, żeby zauważył coś, czego nie powinna zdradzić. Czuła się jak chodząca bomba, gotowa wybuchnąć w każdej chwili.

W przerwie między scenami, kiedy wszyscy rozchodzili się na swoje stanowiska, Melissa natknęła się na Jasona. Był to krótki moment, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, ale to wystarczyło, by jej ciało zamarło w miejscu. Przeszył ją zimny dreszcz, a jej serce zaczęło bić jak oszalałe. W jego oczach widziała to samo, co zawsze — zimną, bezwzględną kontrolę. To było ostrzeżenie, że to, co się między nimi dzieje, nie jest skończone.

Javon Walton x Melissa SentoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz