27 Wyznanie do Sophie

2 0 0
                                    


Melissa weszła do swojego apartamentu, zamykając za sobą drzwi z siłą, która świadczyła o jej emocjonalnym wyczerpaniu. Oparła się o nie na chwilę, wpatrując się w ciemne wnętrze swojego mieszkania, jakby szukała tam odpowiedzi, której nigdy nie mogła znaleźć. Cały dzień na planie był jak wyrok – każda minuta wydawała się być wiecznością, a spojrzenia innych przypominały noże, które wbijały się w jej serce.

Gdy w końcu oderwała się od drzwi, poczuła, że to, co ukrywała cały dzień, teraz zaczyna ją przytłaczać. Nie potrafiła się przed tym obronić. Wszystkie emocje, które próbowała stłumić – ból, strach, samotność – wróciły ze zdwojoną siłą. Weszła do łazienki, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Twarz, którą widziała, była obca. Była to twarz kogoś, kto stracił kontrolę nad swoim życiem.

Melissa powoli sięgnęła po szufladę, wiedząc dokładnie, co tam znajdzie. Chłód metalu w jej dłoni przyniósł natychmiastowe ukojenie. Jakby tylko to mogło jej pomóc poczuć cokolwiek, co nie byłoby bólem emocjonalnym. Złudna ulga, którą dawały jej te chwile, była jedynym sposobem na to, by uciec od wszystkiego, co ją przytłaczało.

Gdy przystawiła ostrze do skóry, poczuła znajome mrowienie. Przez moment świat na zewnątrz przestał istnieć. Istniała tylko ona, jej ból i ulga, którą towarzyszył każdy płytki, niemal kontrolowany ruch. Cichy, ledwo słyszalny syk, gdy ostrze przecięło jej skórę, przyniósł chwilowe ukojenie, jakby to był jedyny sposób na odzyskanie kontroli nad czymkolwiek w swoim życiu.

Krew, która powoli zaczęła sączyć się z ran, była jedynym dowodem, że wciąż była tutaj, że coś w niej żyło, choćby tylko na poziomie fizycznym. Czuła się otępiała, ale w tym otępieniu było coś, co pozwalało jej przetrwać.

Gdy skończyła, schowała ostrze z powrotem, zamknęła szufladę i usiadła na podłodze, opierając się o ścianę. Przez chwilę po prostu siedziała w ciszy, pozwalając łzom swobodnie spływać po jej policzkach. Nie miała siły walczyć z tym, co czuła. Chciała tylko, żeby to wszystko się skończyło.

Tymczasem Javon siedział na kanapie w swoim mieszkaniu, trzymając telefon przy uchu. Na wyświetlaczu świeciło się imię jego najlepszego przyjaciela, Maxa. Rozmowa była odskocznią od chaotycznych myśli, które ostatnio nie dawały mu spokoju. Max, zawsze pełen energii i optymizmu, mówił z ekscytacją o swoich ostatnich sukcesach.

— Stary, nie uwierzysz! — powiedział Max z taką radością, że Javon niemal mógł to zobaczyć przez telefon. — Dostałem się do tej drużyny! Wiesz, o której ci mówiłem, tej najlepszej w regionie. To była mega ciężka selekcja, ale dali mi miejsce w pierwszym składzie!

Javon uśmiechnął się szeroko, choć w jego głosie słychać było lekki ton zamyślenia.

— Max, stary, to świetna wiadomość! Zawsze wiedziałem, że jesteś w tym najlepszy. W końcu to się opłaciło — odpowiedział, próbując utrzymać entuzjazm. W rzeczywistości jednak myślami krążył gdzieś indziej, coraz bardziej skupiając się na Melissie.

Max kontynuował opowieści o nowych treningach, wyjazdach, ekscytacji, jaką dawała mu perspektywa nowego sezonu, ale Javon ledwo go słuchał. Zamiast tego z coraz większym niepokojem myślał o Melissie. O tym, jak unikała go na planie, jak coś było z nią wyraźnie nie tak. Nie mógł pozbyć się tego uczucia, że coś w jej życiu działo się niepokojącego.

W końcu, nie mogąc dłużej trzymać tego w sobie, przerwał Maxowi.

— Słuchaj, Max... Muszę ci o czymś powiedzieć. To dotyczy Melissy.

Po drugiej stronie linii zapadła chwila ciszy. Javon wiedział, że temat Melissy zawsze był dla Maxa drażliwy. To była jego była dziewczyna, ich rozstanie nie należało do najłatwiejszych. Javon zastanawiał się, czy w ogóle powinien o tym mówić, ale coś go do tego pchało.

Javon Walton x Melissa SentoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz