Rozdział 18

1.3K 95 4
                                    

LEO :
Wreszcie dojechaliśmy do szpitala .
Zabrali Gosie na jakąś salę.
Kazali mi poczekać w poczekalni . W jebanej poczekalni . Nagle telefonmi zawibrowal . Był to SMS od Cahrlsa.
Charlie -
Jak tam u Was golabeczki ?
Ja -
Kurwa nasze Bambinos tak poturbowaly Gosie ze właśnie jesteśmy w szpitalu .
Charlie -
Co ?
Japierdole !
Nic jej nie jest ?
Ja -
Jest w szpitalu !
Rozumiesz !?
W szpitalu !!
Kiedy ją zobaczyłem leżała mając twarz we krwi . Nie mogłem jej obronić . Nie potrafiłem .
To ja powinnem być na jej miejscu !
To przezemnie !
Charlie -
To nie twoja wina . Nie wiem nawet jak mam Cię pocieszyć tą sytuacją. Mam tylko dla Ciebie złą wiadomość .
Ja -
Nic nie może być gorsze od tego .
Charlie -
Nie możesz zostać w tym szpitalu razem z nią . Musimy kontynuować trasę . Teraz powinnes być w drodze do Warszawy .
Ja -
Nie zostawię jej . Nie mogę .
Charlie-
Musisz ... przykro mi.

Czemu to wszystko musi być takie trudne ?
Ja nie mogłem jej tu zostawić . Za dużo złych rzeczy zrobiłem żeby tak poprostu sobie pójść. Za bardzo mi na niej zależy .

Siedziałem w poczekalni 2 godziny .
Nagle zobaczyłem lekarza , który miał pomoc mojej gwiazdeczce.  Od razu do niego podbieglem.
- Wie Pan już jak z Gosią ?
- Gosia ? - zapytał .
- No z tą dziewczyną którą przywiozlem dwie godziny temu .
- Tak , jest w ciężkim stanie . Ktoś mocno ją poturbowal , ale wyjdzie z tego . Jest bardzo pośiniaczona i wyczerpana . Ma parę poważnych ran.
- Dobrze ... A gdzie leży ?
- A Pan z rodziny ?
- Chłopak
- Niestety nie mogę pana wpuscic .Matka poszkodowanej została już powiadomiona , wiec nic tu po Panu .
Wziąłem te słowa za bardzo na poważnie. Każdy mnie tylko pospieszal. Chciałem z nią zostać .
Powinnem ją wspierać . Powinna się obudzić trzymając mnie za rękę , ale nie wiedząc czemu wyszedłem ze szpitala i wsiadłem do busa , który miał mnie zawieść na koncert .
JAPIERDOLE JESTEM IDIOTA ! ZOSTAWIŁEM JĄ! 

GOSIA :
Próbowałam otworzyć oczy , lecz coś mnie oslepialo . Była to jakaś duża lampa.
Jezu gdzie ja jestem ?
Leo ! Leo ! - mój krzyk na nic się nie zdał . Wkoncu otworzyłam oczy . Zorientowałam sie ze jestem w szpitalu . Poczułam ze ktoś trzyma mnie za rękę.
- Leo .... jak to się stało ze tu jestem ?
Nic nie pamiętam , lecz dziękuję ci ze zostałeś ze mną .
- Kochanie nie jestem Leo . To ja twoja Mami . - powiedziała rodzicielka.
- Gdzie jest Leo ?
- Pojechał . Już dawno .
- Mamo wiesz ze doceniam to ze tu przyjechalas, ale mogę zostać trochę sama ? - spytalam lekko tak żeby jej nie urazić .
- Oczywiście,  rozumiem kochanie . - pocalowala mnie w czoło jak to miał zwyczaj robić Leondre i wyszła .
Zostawila mnie .... tak jak mój chłopak , którego kocham .
Super !
Pewnie musiał kontynuować trasę , ale poprostu chciałabym teraz mieć go przy sobie . Chciałbym żeby tu był . Żeby mi mówił ze wszytsko będzie dobrze .
MOMENT MOMENT !
Nagle coś zrozumiałam .
Ostatni koncert miał się odbyć w Łodzi  i tam mnie miał podwiesc do domu , ale jak mnie tam z nim nie będzie.... czyli to było nasze ostatnie spotkanie . Zaczęłam płakać. Przepraszam zaczęłam ryczec. Nie chciałam . Nawet nie mogalm się nim pożegnać . Zostawił mnie i odjechał ! Tak poprostu ! Bez pożegnania,  bez niczego .
Zostawił samą. 
Jakbym umierala też by mnie zostawił ?
Może jednak Artur miał rację .
Nic dla niego nie znaczysz.
Te słowa w tym momencie nabrały głębszego znaczenia.
Jezu nie Gośka debilko. Nie mów tak ! On Cię Kocha . Mówił to tyle razy .
To czemu Kocham Cię mówi do Bambinos , pomimo tego ze Cię  skrzywidzily ?
Mój płacz był nie do powstrzymania.

------------------
Hejo !
Łapcie kolejny rozdział ^^
Podobał się ? 

( Girl) BARS AND MELODY (Friend)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz