Rozdział 48

851 69 12
                                    

LEO:
Obudził mnie dzwonek telefonu. Byłem zasypany więc odebrałem nawet nie patrząc na to kto dzwoni.

- Hej Devries. - ten głos wkurwił mnie doszczętnie.

- Czego chcesz Katniss ? - wyszedłem na balkon próbując nie budzić mojej gwiazdeczki.

- Za tydzień są moje urodziny. Robię ostrą imprezę A ty jesteś na liście najbardziej pożądanych osób więc musisz być.

- Ty sobie zartujesz ? - zadrwilem. - Nie masz szans suko.

- No dobrze tamtej nocy też nie miałam szans ? - spytała ironicznie a ja od razu się zamknąłem i wiedzialem ze musze przystopowac dla dobra swojego związku.

- Okey przyjdę.

- Ale przyprowadź też ją. - na te słowa zaciskalem pięść. Dobrze wiedziałem w co gra Katniss i najgorsze jest to ze kiedyś musi przestać grać. Zakończyć swoją rundę.

- Co do cholery ? Żartujesz sobie ?
Nie zabiorę jej tam ! Nie zabiorę ! - krzyknalem stanowczo.

GOSIA:
Obudził mnie chłód uderzajacy o moje ciało. Lekko uchyliłam powieki próbując uniknąć nagłego uderzenia światła. Zrozumiałam ze zimno było spowodowane otwartym oknem balkonowym. Owinelam się kołdrą zupełnie zapominając o tym ze Leondre może się przez to obudzić. Podeszłam i ujrzałam Devriesa rozmawiajacego przez telefon. Chciałam pokazać mu ze wysłałam mocno się w niego wtulajac ale zatrzymał mnie jego głos.

- Co do cholery ? Zartujesz sobie ? Nie zabiorę jej tam ! Nie zabiorę ! - krzyczał.

- Gdzie mnie nie zabierzesz ?- spytalam okazując mu ze słyszałam jego rozmowę.

- Nigdzie gwiazdeczko , idź do łóżka zaraz do Ciebie przyjde. - wykonałam jego polecenie.

Usiadłam na łóżku i zaczalam analizować naszą noc. Było idealnie. Przynajmniej dla mnie. To było coś niesamowitego. Tak pięknego ze nie od opisania.

- Gwiazdeczko... - poczułam jak Devries obejmuje mnie ramieniem. Wiedziałam ze chce żebym odpuscila ale ja nie dam za wygraną.

- Nie, musisz mi powiedzieć o co chodziło.

- Moja koleżanka Katniss zaprasza mnie i Ciebie na swoje urodziny. - powiedział skruszony a ja zbytnio nie wiedziałam czemu mnie nie chce tam zabrać.

- To idziemy. - stanowczo podjęłam decyzję za nas dwoje. Chłopak tylko przytaknal i zaproponował żebyśmy wrócili do łóżka się przespać.

Przykrylismy się kołdrą oczywiście Leondre nie wypuścił mnie ze swoich objęc. Wczoraj chyba mu się podobało , oby. A jak nie ?! A jak według niego było okropnie ?

- Leo... - nie wiedziałam zbytnio jak mam o to spytać.

- Hym ? - wymamrotal w moje włosy.

- Czy sex był okey ? - Leondre rozesmial się głośno.

- Serio ? Ty się mnie jeszcze pytasz ?
Było cudownie. Gwiazdeczko dzięki tobie byłem w niebie.

- To dużo razy w nim jeszcze będziesz.- na te słowa chłopak drgnal a ja poczułam jego wzburzenie w bokserkach. Dopielam swego.

- No nieźle ci idzie. Przez Ciebie mi stanął. - spojrzał na mnie szyderczo.

- Lepiej idź sobie zwał bo to dziwne uczucie jak czuje go przy mojej dupie.

Leo bez zastanowienia wstał i tak jak mu kazała poszedł do lazienki.

****

- Panie Devriesie szybko ruszaj tutaj swoje cztery litery bo spoznimy się na samolot. - krzyknelam a chłopak jak na zawołanie zszedł po schodach wreszcie gotowy.

( Girl) BARS AND MELODY (Friend)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz