Rozdział 52

774 79 28
                                    

Odeszła od Ciebie i poszła do nieba sukinsynu.

Rozlaczylem się.
Stchorzylem po raz kolejny. Nie wierzę że jej nie ma. Nigdy w to nie uwierzę. Nigdy kurwa. 
Przecież miało być tak idealnie.
Łzy splywaly mi po policzkach a ja nawet nie miałem ochoty i siły ich wytrzeć. Poprostu siedziałem i ryczalem jak małe dziecko.

Ona nie odeszla. Nie mogła mi tego zrobić. Czemu Kurwa to zrobiła?
Moja mała gwiazdeczka....musi żyć. Musi po prostu stąpać po tej ziemi. Mam w dupie czy ze mną czy z kimś innym. Ma być szczęśliwa i żyć.
Zrobię to wszystko które tyle razy jej obiecywalem. Tylko proszę chce żeby była.

Usłyszałem dźwięk silnika. Spojrzałem przed siebie i od razu mocno pożałowalem tej decyzji. Mój wzrok spoczął na odbiciu Charliego i mojej matki w lusterku.

Oni... plakali.
Czyli jednak to prawda ?
Czyli jej nie ma ?

Czyli nasze pocałunki zostaną tylko wspomnieniem ?

- Gdz-ie ona jest ? - wydukałem próbując zrozumieć gdzie teraz jedziemy.

- Za-bra-li ją do szpi-tala. - odpowiedział Lenehan nawet nie patrząc mi w oczy.

Nie odezwałem się już więcej. Nie miałem tej pieprzonej odwagi która podniesie mnie na duchu i powie : Spokojnie ona zyje , nic jej nie jest
Choć nie ukrywam byłoby to kłamstwo idealne. Zaprzeczyć temu co się stało. Zaprzeczyć wszystkiemu. Zaprzeczyć że to moja wina.

Spojrzałem przez okno. Ujrzałem przed sobą ogromny biały budynek. Właśnie byłem u celu. Pomyśleć że zaraz ujrzę jej ciało całe pośniaczone i we krwi.
Charlie i moja matka wyszli z auta. Powtórzyłem ich ruchy. Pośpiesznie zaczeli sie kierować w stronę szpitala. Szedłem dość daleko od nich nie chcąc spojrzec im w oczy.

Po rozmowie z recepcjonistką kazano nam usiaść i poczekać przed salą operacyjną. Moje serce wali niczym wulkan. Nie dopuszczę do siebie tej inforamcji że jej nie będzie, ze nigdy już nie będe mógł się do niej zwracać gwiazdeczko. Nie dopuszczę do takiego końca.

Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich lekarz z dziwna miną.

- Przykro mi... - spuścił głowę.

- Co sie stało doktorze ? - spytała moja rodzicielka. - Czy wszystko z nią dobrze ?

- Ona nie żyje. - przęłknął ślinę.

Gdy tylko do moich uszu dobiegła ta informacja stracilem panowanie nad sobą i nad łzami.

- Nie kurwa to tak nie może być. Prosze boże zrób cos proszę cię tak cholernie spraw aby ta piękna dziewczyna wróciła do żywych. Oddaj mi ją aobiecuję ze nigdy juz jej nie skrzywdzę. Nie będe utrzymywał z nią kontaktu. Odejde od niej żeby nic się już jej nie stało. Mam w dupie że będe nieszczęsliwy. Ważne żeby ona była szczęsliwa u boku kogos innego. Nawet jak ten ktoś będzie jej wmawiał że kocha ja najbardziej na świecie to będę wiedzieć że kłamie. Ja ją kocham najbardziej. Może nie w tym prawdziwym śiwecie Ale w mojej głowie jest tylko ona. I tak pozostanie.
Proszę uratuj ją... - ukleknąłem na podłodze jak do modlitwy. 

Popatrzyłem na twarzę innych. Siedzieli i płakali. Tak poprostu. Nawet nie próbując nic zrobic. Ja juz za długo nic nie robiłem. Pora wynagrodzić mojej gwiazdeczce te całe 2 lata.
Wbiegłęm do tej pieprzonej sali operacyjnej. Zobaczyłem jej ciało. Blade, zimne ciało. Za sobą słyszałem krzyki personelu lecz one w tym momencie się dla mnie nie liczyły.

Nic się teraz nie liczyło bardziej od Gosi.

Wziałem jakieś dziwne urządzenie do ręki które widziałem jedynie w telewizji. Wiem tyle że powodowało nagłe spięcie mięsni i w skutku mogła przywrócić Gosie do życia.
Zacząłem je kilka razy przyciskać do jej klatki piersiowej. Patrzyłem na monitor nadal nic. Prosta kreska widniała wciąż na nim i chyba nie zamierzało sie to zmienić.

( Girl) BARS AND MELODY (Friend)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz