Rozdział 4

2.6K 239 25
                                    

Hejka wszystkim! Oto obiecany rozdział. Z góry przepraszam za wszystkie błędy... Miłej lektury!!

Kurama spoglądał na swojego bratanka nie rozumiejąc co ma na myśli.

- Znalazłem swoją bratnią duszę. - Mężczyzna zamarł słysząc słowa chłopaka. Znalazł ją? Ale jak... Człowiek. Ona musi być człowiekiem. - Chodzi do tej samej klasy co ja. Rozumiesz wuju? Znalazłem ją, ale nie mogę jej mieć!

- Spokojnie... niby dlaczego nie możesz jej mieć? - Namikaze nie nadążał za tokiem rozumowania blondyna. Wciąż nie mógł pojąć, że znalazł on swoją wybrankę. "Czy ten chłopak wie jakie ma szczęście? Człowiek... Jesteś bardziej podobny do ojca niż myślałem."

- Jak to dlaczego?! Przecież ja niedługo wyjeżdżam! Będę narażał życie! Nie mamy pewności, że przeżyję! - Naruto tracił kontrolę. Dlaczego ten facet nie mógł zrozumieć! Przecież to takie oczywiste!

- Owszem wyjeżdżasz, ale dopiero za jakieś pół roku nie prędzej. Narażał życie powiadasz... Czy jest coś bardziej motywującego do przeżycia niż perspektywa powrotu do ukochanej? - Widząc groźną minę Uzumakiego zawahał się chwilę, ale kontynuował. - Chłopcze, boisz się o nią, martwisz, że ją zranisz. Jednak prawda jest taka, że zranisz o wiele bardziej was oboje trzymając się z daleka. Nawet jeśli jest ona człowiekiem to już musiała coś poczuć. Odrzucając ją złamiesz jej serce... - Zakończył patrząc prosto w niebieskie tęczówki. Widział jak się rozszerzają w szoku i niedowierzaniu. Oddech chłopaka przyśpieszył a ręce zaciskały się co chwilę w pięści.

- J... Ja... ją z... zranię? Nie, ja chcę ją tylko chronić! - Łzy bólu i frustracji spłynęły po policzkach a w gardle uwiązł szloch. - Boję się, że przy mnie będzie jej grozić niebezpieczeństwo. Nie potrafię znieść myśli, że coś mogłoby się jej stać.

- Więc rozwiązanie jest proste... Musisz ją chronić. Być przy niej i zapewnić jej bezpieczeństwo, a aby to zrobić musisz stać się wystarczająco silny. Zastanów się nad tym podczas dzisiejszego treningu.

Chłopak patrzył jak jego opiekun wstaje z kanapy i rusza w stronę tylnych drzwi. niewiele myśląc ruszył za nim. gdy wyszli na zewnątrz rozejrzał się do okoła. Ich dom stał tuż pod lasem więc w tej chwili znajdowali się przed ścianą drzew. Czerwonowłosy wszedł między nie i pewnym krokiem podążał przed siebie. Najwyraźniej musiał już go zbadać gdy Naruto był w szkole. Po około pięciu minutach byli wreszcie na miejscu. Była to niewielka polana dokładnie ukryta między drzewami. Gdy znaleźli się na jej środku mężczyzna odwrócił się i spojrzał na swego towarzysza.

- Zrzuć kamuflaż. - Po tych słowach jego postać ogarnął delikatny blask. Już po chwili w miejscu przystojnego mężczyzny po trzydziestce stał chłopak w wieku zbliżonym do Naruto. Na jego głowie znajdowała się para lisich uszu, a za nim widać było dziewięć majestatycznych ogonów.

Naruto westchnął delikatnie i uczynił dokładnie to samo. Poczuł jak na głowie pojawiają mu się uszy a u dołu pleców pojawiają się ogony. Ich ilość była dokładnie taka sama jak u jego wuja. Chociaż do niedawna miał ich tylko pięć. Ogony kitsune pojawiają się z wiekiem aby swą ostateczną ilość osiągnąć w wieku szesnastu lat. Właśnie wtedy wyrosły mu kolejne cztery ogony także miał ich razem dziewięć.

- Co dziś robimy?

- Na razie skupimy się na twojej kontroli nad wiatrem. Wiesz dobrze, że każdy kitsune potrafi kontrolować jeden z czterech elementarnych żywiołów. Od jego mocy zależy w jakim stopniu zdobędzie nad nim kontrolę. Właśnie z tond wzięła się siła naszego gatunku...

- Tak, tak... Możemy zaczynać? Chcę oderwać od niej swoje myśli choć na chwilę. - Niecierpliwie przebierał nogami.

- Dobrze więc na początku spróbuj użyć wiatru aby przyśpieszyć swój ruch. Spraw aby wiatr nie stawiał ci oporu, a pomagał się przemieszczać. Jeśli ci się uda będziesz mógł poruszać się z niebywałą szybkością.

Naruto zamknął oczy i skupił się na otoczeniu. Robił dokładnie to czego nauczył go już Kurama. Wsłuchiwał się w szelest liści i traw. Całym sobą czuł lekki wietrzyk rozwiewający mu włosy i smagający po twarzy. Jego zadaniem było sprawić aby ten nieuchwytny, nie dający się kontrolować żywioł oddał mu się we władanie. Miał sprawić aby uznał go za swojego przyjaciela, sojusznika.

Nie wiedział ile czasu minęło zanim poczuł jak wietrzyk zaczyna otulać jego ciało, krążył wokół niego jakby zaciekawiony. W końcu przyległ do jego ciała sprawiając, że nie czuł już ciężaru swego ciała. Było tak jakby wiatr zabrał go na siebie aby odciążyć blondyna. Zaintrygowany otworzył oczy i rozejrzał się jakby oczekując, że zobaczy wietrzną zbroję oplatającą jego ciało. Pełen nadziei spróbował się poruszyć. Jakie było jego zdziwienie gdy zamiast paru powolnych kroków w ciągu ułamka sekundy znalazł się na końcu polany. Zdezorientowany rozejrzał do wokół siebie, aż w końcu jego wzrok spoczął na szczerzącym się od ucha do ucha Kuramie.

- Niesamowite! Innym zajmuje to miesiące, lata a ty opanowałeś to w ciągu dwóch godzin! - Pełen entuzjazmu iskrzącymi się oczami spoglądał na chłopaka. Ten chcąc wrócić do wuja spróbował zrobić znów kilka kroków, ale efekt był podobny. Momentalnie znalazł się po drugiej stronie łąki. - Haha, no może prawie opanowałeś. No nic robi się późno, a ty musisz iść jutro do szkoły. Wracajmy.

Uzumaki zamknął oczy i w ciszy poprosił wiatr aby opuścił jego ciało. Gdy poczuł na powrót ciężar własnych mięśni, kości i całej reszty podziękował mu za pomoc. W odpowiedzi poczuł jak jego włosy rozwiewa ten właśnie żywioł, jakby w pieszczocie. Z małym uśmieszkiem z powrotem założył kamuflaż widząc że jego towarzysz uczynił to samo. Idąc do domu jego myśli powróciły do pewnej pięknej dziewczyny o białych oczach i ciemnych włosach. Nie wiedział co zrobić, jego serce przepełniał strach o nią. Był jednak pewien jednego: kocha ją.

Naruto: Lisi WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz