Rozdział56

1.3K 141 13
                                    

Kurama szedł korytarzem rozmyślając o rozmowie z wczorajszego wieczoru. Wciąż z trudem pojmował, że jego bratanek, brat i jego żona żyją. Przez tyle lat myślał, że już nigdy nie spotka Minato ani Kushiny... Ciężko mu było więc zaakceptować fakt, że oni jednak żyją. 

Przemierzając rozległe korytarze zastanawiał się kiedy wszyscy razem wrócą do pałacu. W jego pamięci dalej przechowywane były wspomnienia z tamtego miejsca i część niego nie mogła wprost doczekać się aż będzie mógł na nowo zobaczyć miejsce, w którym dorastał. 

Z zamyślenia wyrwał go dziewczęcy krzyk i odgłosy szarpaniny. Z przeczuciem, że zna głos dziewczyny od razu skierował swoje kroki w tamtym kierunku. Im bliżej był tym bardziej był pewien, że jego przypuszczenia są słuszne. Skręcając za róg ujrzał niską niebieskowłosą nastolatkę przypartą do ściany i desperacko próbującą się uwolnić. Jego serce zamarło na chwilę by w następnej wypełnić się dziką furią. Z rykiem rzucił się w stronę rudowłosego mężczyzny obłapiającego jego ukochaną.

Jednym ruchem odrzucił go i z satysfakcją patrzył jak ten uderza w ścianę. Myśl, że śmiał on dotykać JEGO partnerki sprawiała, że świat nabierał czerwonych barw. Gniew rozpierał go i napędzał. W mgnieniu oka doskoczył do leżącego kitsune i zaczął okładać go pięściami. Nie panował nad swoim ciałem, jedyne co się dla niego wtedy liczyło to to aby dać mu nauczkę. Był jak w amoku...

- Przestań! Kurama proszę! Przestań! - Czerwonowłosy poczuł drobną dłoń na swoim ramieniu. Jego ciało natychmiast się rozluźniło a on mógł na nowo myśleć. Spojrzał w dół i ujrzał zmasakrowaną twarz mężczyzny, który niedawno dobierał się do Matatabi. Zerkając przez ramię dostrzegł przerażoną twarz dziewczyny. Myśl, że to przez niego jest w takim stanie raniła go na najbardziej pierwotnym poziomie. Jej zlękniony wzrok utkwiony był w jego twarzy.

Jednym ruchem zerwał się na równe nogi i przycisnął dziewczynę do ściany. Nie mogąc już dłużej wytrzymać ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi i zaciągnął się jej zapachem. Jego ramiona trzymały ją stanowczo, ale delikatnie. Ciało drżało od wspomnienia sprzed kilku krótkich minut. Gniew na nowo zaczął tlić się w jego sercu na myśl, że coś mogłoby się jej stać. 

- Ja... Przepraszam. - Twardy szept opuścił jego usta. - Jak pomyślę... jak pomyśle, że coś mogłoby ci się stać... Przepraszam pozwoliłem aby on cię dotykał... Wybacz mi.

Przez chwilę panowała cisza, a on po prostu stał przytulając najważniejszą osobę w swoim życiu. Nagle poczuł jak jej drobne dłonie oplatają go w pasie, a ona sama mocniej się w niego wtula.

- Nie rozumiem... Nie rozumiem! - Kurama zdziwiony spojrzał w dół i zamarł widząc łzy spływające po policzkach dziewczyny. - Dlaczego? Dlaczego tak się mną teraz przejmujesz? Dlaczego wcześniej nie zwracałeś na mnie uwagi? Wtedy... Wtedy gdy zobaczyłam cię po raz pierwszy poczułam coś i wiem, że ty też! Więc dlaczego... Dlaczego mnie później unikałeś? Dlaczego gdy tylko chciałam z tobą porozmawiać znajdowałeś sobie coś do zrobienia i mnie zostawiałeś?! 

- Nieprawda. Ja zawsze zwracałem na ciebie uwagę. - Ujął jej twarz w dłonie i zmusił aby spojrzała mu w oczy. - Zawsze o tobie pamiętałem. Nawet gdy mnie przy tobie nie było, zawsze byłaś w moich myślach. Masz, też rację... Ja... Poczułem coś tamtego dnia. 

- Więc dlaczego? - Jej niesamowite oczy wpatrywały się w czerwień jego tęczówek. 

- Ponieważ w przeciwieństwie do ciebie ja jestem już dorosły i wiem co tak naprawdę oznaczało tamto uczucie i co wciąż oznacza. 

- Nie rozumiem... Dlaczego mój wiek jest tak ważny? Dlaczego po prostu mi nie powiesz? 

- Maleńka. - Czerwonowłosy pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jej czole. - Tego musisz sama się dowiedzieć. Zobaczysz już niedługo wszystko zrozumiesz, ale nawet wtedy będziemy musieli czekać.

- Czekać? Na co i dlaczego? - Mężczyzna widział, że nastolatka ma mętlik w głowie i mimo, że część niej już zaczyna podejrzewać kim dla siebie są wciąż nie ma pełnej świadomości tego.

- Ponieważ obiecałem to komuś. - Opierając swoje czoło o jej zajrzał prosto w te oczy, które tak bardzo go fascynowały. - Zobaczysz, że będzie warto. Obiecuję ci to. 

Przez chwilę stali jeszcze w tej pozycji zanim dziewięcioogoniasty postanowił odprowadzić ją do pokoi, w których mieszkała z rodzicami. Przez całą drogę milczeli i po prostu cieszyli się swoją obecnością. Niestety ta chwila dla obojga trwała zbyt krótko i dotarli na miejsce. Stojąc przed drzwiami spojrzał raz jeszcze na jej delikatną twarz i posłał lekki uśmiech. 

Po kilku chwilach kierował się z powrotem do swojego pokoju. Przez całą drogę zastanawiał się jakim cudem zdoła trzymać się od Matatabi z daleka gdy ta skończy szesnaście lat. 

"Dotrzymanie obietnicy może być trudniejsze niż myślałem..."



Kolejny za nami. Tym razem krócej, ale nie miałam zbytnio czasu na pisanie. Mam nadzieję, że mimo tego rozdział się spodobał. Jak zawsze przepraszam za błędy! Kolejny za tydzień!

Pozdrawiam

AsunaQ1295

Naruto: Lisi WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz