*Kilka dni później*
Naruto wymieniał ciosy z Itachim, ale nie potrafił się skupić na treningu. Cały czas w głowie odtwarzała mu się rozmowa z Hinatą z przed kilku dni. W tamtej bibliotece tulił do siebie szlochającą dziewczynę, a na dźwięk jej słów wypowiedzianych z żalem i bólem serce mu pękało. Tamtego dnia obiecał sobie, że już nigdy nie będzie tak płakać, że nigdy nie będzie tak cierpieć.
Gdy opowiedziała mu o rozmowie z rodzicami, o ich nieufności i braku zrozumienia chłopak nie mógł pozbyć się żalu. Nie do jej bliskich, jeżeli miał być szczery to po części rozumiał ich uczucia. Był przedstawicielem rasy, która właśnie wypowiedziała ludziom wojnę... Jakby tego było mało na ich oczach bez wahania zabił.
Nawet Hinacie nie powiedział, że to nie był jego pierwszy raz. Nikt prócz Kuramy nie wiedział, że swoje ręce po raz pierwszy splamił krwią wiele lat temu...
Uzumaki skrzywił się gdy stopa jego trenera wbiła się mu w brzuch. Z jękiem opadł na plecy czując, że już dzisiaj nie będzie w stanie kontynuować. Przez swoje ewidentne rozkojarzenie otrzymał dziś o wiele więcej obrażeń niż zwykle.
- Nie masz litości - powiedział do Uchihy, który usiadł obok blondyna.
- Owszem. Pamiętaj jednak, że ten trening to nie przelewki nie możesz bujać w obłokach...
- Wiem... - niebieskie oczy spoglądały w górę na korony drzew rozpostarte nad ich głowami.
- Mam nadzieję, że jutro naprawdę skupisz się na tym co trzeba - mówiąc to czarnowłosy podniósł się z ziemi i ruszył w stronę budynku.
Naruto siedział w tym samym miejscu jeszcze kilka minut zanim z ociąganiem ruszył śladami Itachiego. Przez cały ten czas zastanawiał się jak sprawić aby rodzina jego ukochanej nabrała do niego zaufania. Nie chciał aby Hinata cierpiała z powodu ich związku. Za nic w świecie nie chciał być przyczyną jej bólu.
Naruto natychmiast po wejściu do swojej sypialni złapał czyste ubrania i ruszył pod prysznic. Po obmyciu się z kurzu i potu postanowił załatwić tą sprawę raz a dobrze. Nie był pewien czy to zadziała, ale chciał szczerze porozmawiać z bliskimi Hyugi. Szybko przemierzając korytarze zmierzał do pokoju jej rodziców. Będąc już na miejscu głośno zapukał w drzwi, a słysząc pozwolenie wszedł do środka. Gdy tylko chłopak przekroczył próg atmosfera w pomieszczeniu uległa wyraźnej zmianie. Uzumaki czuł na sobie nieufne spojrzenia wszystkich obecnych a zwłaszcza głowy klanu.
- Przepraszam, za najście, ale muszę z państwem porozmawiać - spojrzał na małą Hanabi, która do tej pory bawiła się z Nejim na podłodze. Przez chwilę zastanawiał się czy dziewczynka nie powinna opuścić pomieszczenia, ale przypomniał sobie, że była doskonale świadoma wydarzeń z ogrodu i nie ma sensu jej wypraszać.
- Więc o czym chcesz porozmawiać? - Hiashi Hyuga wbijał swoje jasne spojrzenie w twarz Uzumakiego. Owszem zgodził się przenieść razem z rodziną do tego miejsca, ale to nie znaczyło że ufał chłopakowi.
- Chciałbym wyjaśnić kilka spraw. Wiem, że mi nie ufacie i zupełnie się wam nie dziwię, wręcz przeciwnie doskonale to rozumiem. Jestem pewien, że w takiej samej sytuacji zachowywałbym się identycznie. Chcę jednak prosić was abyście chociaż dali mi szansę udowodnić, że nie mam złych intencji.
- Jak niby zamierzasz nam to udowodnić?
- Najpierw chciałbym wam coś opowiedzieć.
- Niech ci będzie, ale zgadzam się tylko ze względu na to, że uratowałeś nas tamtej nocy.
CZYTASZ
Naruto: Lisi Władca
FanfictionHistoria mieszańca, księcia jedynego w swym rodzaju. Naruto, pół człowiek pół kitsune. Tuż po jego narodzinach wybuchł bunt odbierając mu rodziców i należne miejsce na tronie w ojczyźnie istot z lisimi uszami i ogonami. Zmuszony żyć w świecie ludzi...