Rozdział 43

1.3K 149 15
                                    

Hinata siedziała skulona na łóżku w ramionach swojej mamy. Łzy już dawno przestały płynąć po jasnych policzkach dziewczyny, zupełnie jakby ich zabrakło. Te jasne zazwyczaj radosne oczy teraz były matowe, przygaszone. Od momentu, w którym się obudziła nie wypowiedziała żadnego słowa po za tamtym jednym. 

"Nie ma go..."

"Dlaczego go nie ma? Dlaczego czuję taką pustkę?"

"Naruto... gdzie jesteś?"

Białooka mocniej wtuliła się w ramiona swojej matki. Ból wypełniał jej serce, a strach płynął w żyłach jak krew. Myśl, że coś stało się jej ukochanemu była nie do zniesienia. Pamiętała jak tuż po obudzeniu do jej sypialni wpadło kilka kitsune. Rozpoznała wśród nich Jiraye, który próbował z nią porozmawiać... Pamiętała, jak po usłyszeniu od jej bliskich co się stało natychmiast złapał za telefon i gdzieś zniknął.

Od tamtej pory już go nie widziała. Wszyscy oprócz jej rodzicielki opuścili sypialnię nastolatki, nie wiedząc co mogliby dla niej zrobić.

Hinata nie wiedziała jak długo siedziała w tej samej pozycji. Strach coraz silniej napierał na dziewczynę, która bezowocnie próbowała skontaktować się z Uzumakim. Wraz z upływającym czasem dziewczyna czuła coraz większą pustkę w sercu... Nie mogła też nigdzie znaleźć tej części duszy Naruto, która jeszcze kilka godzin temu z nią rozmawiała. Zamiast tego była tam ciemność, pustka tak zimna i nieprzyjemna, że aż raniła granatowowłosą. 

Nagle drzwi do pokoju otworzyły się cicho a przez powstałą szparę wsunęła się głowa białowłosego. Jiraya ze zmartwieniem w oczach spoglądał na Hyuge. Po usłyszeniu co dokładnie się stało gdy się obudziła natychmiast zadzwonił do Itachiego. Ten przekonany był, że Naruto jest bezpieczny w swojej sypialni, ale szybko się przekonał, że tak nie jest... Po poszukiwaniach, odkryli co się stało. 

Naruto został napadnięty, a ogromna ilość jego krwi nie napawała ich optymizmem. Itachi co prawda powiedział, ze nie znaleźli ciała, więc wciąż była nadzieja...

Tą nadzieją była wieź pomiędzy Uzumakim a Hinatą. Tylko ta dziewczyna mogła im powiedzieć czy blondyn jeszcze żyje. 

"Nawet jeśli nie dokończyli parowania powinna być w stanie wyczuć co dzieje się z jej wybrankiem..."

Ostrożnie, nie chcąc jeszcze bardziej zdenerwować granatowowłosej podszedł do łóżka. Siadając na materacu uważnie patrzył w jasne oczy. Czuł ból w sercu widząc jak bardzo dziewczyna cierpi i się boi.

- Hinata wiem, że się martwisz, ale musisz ze mną porozmawiać. - Białowłosy starał się aby jego głos brzmiał łagodnie. - Tylko ty możesz nam powiedzieć, co się stało Naruto. - Zauważył, że tymi słowami przyciągnął uwagę nastolatki. 

- Ja...

- Spróbuj skupić się na łączącej was więzi, zobacz co mu się stało.

Nagle białooka na powrót wybuchła płaczem. Jej ramiona trzęsły się od niepowstrzymanego szlochu. Zmartwiony i zaskoczony Jiraya spoglądał na dziewczynę nie wiedząc co ma robić. Czekał więc, mając nadzieję, że w końcu się uspokoi i będą mogli się czegoś dowiedzieć. Minęło może pięć minut gdy w końcu Hinata zdołała trochę nad sobą zapanować. 

Spojrzała na mężczyznę swoimi opuchniętymi od płaczu oczami, w których widać było ogromne cierpienie. 

- Nie ma... - Jiraya nawet ze swoimi wyostrzonymi zmysłami musiał się wysilić aby usłyszeć słowa Hyugi.

- Czego nie ma? 

- Nie ma... Zniknął... Naruto nie ma we mnie... Jest tak ciemno... Tak zimno... On był ciepły.... Był jasny... - Oczy Hinaty na powrót zaszły łzami. Nastolatka spojrzała na śmiertelnie bladą twarz siedzącego obok kitsune. - Dlaczego go nie ma? Dlaczego mnie zostawił? - Potem znów zaczęła płakać. Jej matka na próżno próbowała uspokoić roztrzęsioną dziewczynę, nienawidziła widzieć jej w takim stanie. 

Jiraya tymczasem siedział dokładnie w tym samym miejscu, w tej samej pozycji niczym zamrożony. Jego umysł nie chciał zaakceptować słów dziewczyny. Jego dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści. Żal, gniew i smutek wypełniły jego serce, niemalże go przytłaczając. Zaakceptowanie prawdy było niemalże niemożliwe. 

Nie...

On NIE chciał jej zaakceptować. 

Nie chciał uwierzyć, że Naruto tak po prostu nie żyje...

Wstał i na chwiejących się nogach ruszył do drzwi. W jego umyśle panował istny huragan... Będąc już na korytarzu jak robot skierował się do gabinetu. W duchu zastanawiał się jak ma przekazać tę informację Itachiemu, czy Kuramie. Był pewien, że wuj chłopaka zniesie to najgorzej, w końcu obiecał go chronić. 

Otwierając drzwi nawet nie zwrócił uwagi na otoczenie po prostu nie miał siły. Opadając na jeden z foteli ukrył twarz w dłoniach. Łzy spłynęły po jego policzkach dając upust uczuciom. Nie był pewien jak długo siedział w tej pozycji zanim dźwięk telefonu przeciął powietrze. Jiraya trzęsącą się dłonią wyjął z kieszeni urządzenie i nawet nie sprawdzając kto dzwoni nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył do ucha. 

- Więc? Wiesz już coś? - Głos Itacheigo był napięty. Emocje, które nieudolnie próbował ukryć były doskonale rozpoznawalne. 

- Tak... Już wiem... Naruto... On... On nie żyje. - Białowłosy z trudem wypowiedział te słowa. Po drugiej stronie zapadła grobowa cisza. Był pewien, że Itachi tak jak i on nie potrafi zaakceptować tej myśli.

- To... To pewne? 

- Tak, Hinata... Niczego już nie czuje. Twierdzi, że już go w sobie nie czuje, że go nie ma. Oboje wiemy co to oznacza.

- Cholera... To nie możliwe. - Głos Uchichy był tylko szeptem. Jiraya mógł doskonale wyobrazić sobie jak czarnowłosy się w tej chwili czuje, sam czuł się w końcu identycznie. - Ja, muszę kończyć. Trzeba powiedzieć o tym innym...

- Ta... - Mężczyzna rozłączył się i opuścił telefon na podłogę. Czuł, że wszystko zaczyna tracić sens. Nie wiedział, co powinien teraz zrobić a poczucie winy zżerało go od środka. W głębi siebie uważał, że powinien jechać wtedy z Uzumakim, wierzył, że gdyby tak zrobił chłopak by żył...

- Cholera! Naruto...

Białowłosy znów ukrył twarz w dłoniach czując jak po jego policzkach spływają świeże łzy. Ramiona trzęsły się od szlochu a nieznośny ból rozrywał serce od środka. 

Płakał za księciem.

Płakał za zwykłym chłopakiem.

Płakał za jednym z jego przyjaciół.

Płakał za Naruto...



No... Kolejny rozdział za nami.

Planowałam wstawić go później, ale tak chcieliście więc pojawia się wcześniej. Mam nadzieję, że się spodobał. Jak zwykle przepraszam za błędy!

Następny pojawi się prawdopodobnie w piątek.

Pozdrawiam

AsunaQ1295

Naruto: Lisi WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz