Minęły dwa dni od momentu kiedy Kurama upuścił posiadłość. Przez ten czas praktycznie nie opuszczał auta. Chciał jak najszybciej dotrzeć do Iwy a co za tym szło robił przerwy tylko w razie konieczności.
- Mam nadzieję, że uda mi się go namówić... - czerwonowłosy westchnął cicho.
Potem w samochodzie przez kolejne godziny panowała niczym niezmącona cisza. Namikaze z rosnącą niecierpliwością wypatrywał znajomego krajobrazu. Z jego ust wydobyło się westchnieniem ulgi gdy na horyzoncie ujrzał wysokie budynki miasta. Część jego umysłu zastanawiała się jak jego przyjaciel może wytrzymać w takim dużym mieście, on sam tego nie znosił więc nawet niewielka Konoha była dla niego utrapieniem.
Nie chcąc się już nad tym zastanawiać mocniej przycisnął pedał gazu i skierował się prosto do mieszkania swojego znajomego. Po zaledwie dziesięciu minutach zaparkował przed apartamentowcem. Na twarzy czerwonookiego pojawił się mały uśmiech widząc, w jakim miejscu się znajduje.
Wysiadł z auta i szybkim krokiem skierował się do drzwi, wsiadając do windy zastanawiał się jak on zareaguje na jego widok. W końcu nie widzieli się dobre trzydzieści lat... Opuszczając małe pomieszczenie ruszył do odpowiednich drzwi. Wiedział to ponieważ mógł wyraźnie wyczuć swojego przyjaciela. Naciskając dzwonek zastanawiał się kim są pozostałe dwie osoby w środku.
Spodziewał się wszystkiego...
Był przygotowany na każdą ewentualność...
Jednak nic nie mogło go przygotować na to co ujrzał gdy drzwi się otworzyły...
Zamiast wysokiego mężczyzny, którego się spodziewał stała przed nim drobna nastolatka. Miała może z 160cm wzrostu a jej ciemnoniebieskie włosy sięgały pasa. Jednak to jej niesamowite oczy najbardziej przykuwały uwagę. Jedno było niebieskie a drugie złote...
Kurama czuł jak jego serce zaczyna bić z podwójną siłą a oddech robi się urywany. Nie mógł oderwać oczu od tej drobnej istoty, która teraz równie zafascynowana wpatrywała się w czerwonowłosego. Namikaze poczuł jak jego oczy mimowolnie wilgotnieją...
Szok...
Radość...
Strach...
Uczucia kotłowały się w jego sercu.
Jednak najważniejszym z nich była ulga.
- Tak... tak... - Kurama spojrzał dziewczynie prosto w oczy nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało. - Tak długo cię szukałem.
- Ja... - delikatny głos wydobył się z ust dziewczyny. Został jednak brutalnie stłumiony przez krzyk wściekłego mężczyzny idącego właśnie w ich stronę z zaciśniętymi pięściami.
- Łapy precz! - Z furią w oczach rzucił się na czerwonowłosego przyciskając go do ściany. - Dotknij jej choćby palcem, a nie będzie mnie obchodziła nasza przyjaźń! ZABIJE CIĘ! JASNE?!
- Ona...
- Ona jest moją CÓRKĄ i ma TYLKO PIĘTNAŚCIE LAT! - Mężczyzna spojrzał w oczy swojemu przyjacielowi chcąc aby wreszcie zrozumiał. Widział jak na twarzy Kuramy zaczyna malować się szok i ból. Wprawdzie dziewczyna wygląda, ale miał nadzieję, że to kamuflaż... - Matatabi idź do mamy. - Rzucił jeszcze przez ramię zanim na powrót spojrzał na czerwonookiego.
- Rozumiem Gyuki możesz mnie już puścić - w głosie Namikaze słychać było szczerość i smutek. Wysoki mężczyzna z jasnymi włosami uśmiechnął się lekko chcąc podnieść go na duchu. Cieszył się z widoku starego przyjaciela, ale myśl, że jest on partnerem jego małej córeczki doprowadzała go do szału. Z lekkim westchnieniem odsunął się od czerwonowłosego i gestem zaprosił do środka. Wchodząc do salonu zastali już tam dziewczynę i kobietę, która jak sądził Kurama jest jej matką i bratnią duszą Gyukiego.
Gdy tylko weszli jego wzrok mimowolnie powędrował do nastolatki. Widział, że i ona przygląda mu się z zainteresowaniem i niepewnością zarazem. Był świadomy, że ona jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego kim dla niego jest. Dopiero po szesnastych urodzinach dowie się prawdy...
"Czekałem ponad sto lat. Poczekam jeszcze kilka..."
Spojrzał na przyjaciela, który podszedł do kobiety i objął ją opiekuńczo ramieniem. Na ten widok Kurama poczuł jak jego serce ściska się z tęsknoty i bólu.
"Trzy lata... Do jej osiemnastych urodzin i ani dnia dłużej..."
- Więc co cię tutaj sprowadza? - Ciszę przerwał głos gospodarza.
- Przyjechałem aby prosić cię o pomoc. Jak dobrze wiesz jestem jednym z dowódców w walce z Akihiro. Właśnie dowiedzieliśmy się, że zamierza przyśpieszyć swój atak na nas i przyda man się każda pomoc...
- Cholera, Kuramo uwierz chciałbym ci pomóc, ale nie mogę narazić swoich bliskich.
- Rozumiem, właśnie dlatego chciałbym ci powiedzieć, że będą oni bezpieczni razem z bratnią duszą mojego bratanka. Ona i jej rodzina są dobrze strzeżeni i nic im nie zagraża...
- Syn Namikaze ma już swoją wybrankę?! - Na twarzy Gyukiego pojawił się szczery uśmiech. - No nie powiem, szybki jest.
- Owszem - usta Kuramy również wygięły się w lekkim uśmiechu. - Więc jeśli zapewnię bezpieczeństwo twojej rodzinie zgodzisz się nam pomóc? - Obserwował jak jego stary przyjaciel z zamyśleniem opiera głowę na splecionych dłoniach.
- Tak, przyjacielu pomogę wam. Mam już dość przyglądania się z boku na cierpienie moich rodaków. Czas to skończyć.
- Dziękuję ci. Jeżeli się zgodzisz chciałbym wyruszyć jutro z samego rana.
- Zgoda - mężczyzna wstał z miejsca i podszedł do przyjaciela. I mocno uścisnął dłoń czerwonowłosego.
PRZEPRASZAM!!!
Wiem rozdział miał być jutro a jest dziś i to jeszcze niezbyt długi... Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że nagle wypadło mi "spotkanie rodzinne". Było "małe" zamieszanie i nie miałam jak dokończyć rozdziału na czas. ;p Wiecie, jak zjedzie się pół rodzinki to ciężko o spokój...
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i jak zwykle przepraszam za błędy.
Kolejny POWINIEN pojawić się w piątek, ale nic nie obiecuję!!!
Pozdrawiam
AsunaQ1295
CZYTASZ
Naruto: Lisi Władca
Hayran KurguHistoria mieszańca, księcia jedynego w swym rodzaju. Naruto, pół człowiek pół kitsune. Tuż po jego narodzinach wybuchł bunt odbierając mu rodziców i należne miejsce na tronie w ojczyźnie istot z lisimi uszami i ogonami. Zmuszony żyć w świecie ludzi...