Sasuke siedział na schodach przed domem wpatrując się w nocne niebo. Jego czarne oczy błądziły po wyściełanym milionami gwiazd aksamicie. W piersi wciąż czuł ukłucie smutku na myśl o blondynie, który pomógł mu zaakceptować to kim jest.
Pamiętał tą chwilę jakby była wczoraj...
Obudził się w środku nocy słysząc zamieszanie i krzyki brata. Zdziwiony wstał z wygodnego i ciepłego łóżka aby sprawdzić co się stało. Gdy tylko uchylił drzwi mógł wyraźnej usłyszeć słowa zdenerwowanego Itachiego.
- ...szukać go! ...musimy znaleźć Naruto!
Sasuke poczuł ukłucie niepokoju słysząc imię blondyna. Nie rozumiał jeszcze co się stało, ale instynktownie wiedział, że nie jest to nic dobrego. Zdeterminowany aby dowiedzieć się więcej ruszył w kierunku, z którego dochodził głos Itachiego.
Wchodząc do salonu zastał przechadzającego się niespokojnie brata. Starszy Uchiha zatrzymał się gwałtownie na widok brata. Czarne oczy wpatrywały się w tęczówki o dokładnie tym samym kolorze.
- Co się stało z Uzumakim?
- On... - Itachi niepewnie patrzył na Sasuke wiedział co zaszło między nim a blondynem i rozumiał dlaczego ten się martwił. - Zniknął.
- Jak to zniknął?
- Dziś w nocy wyszedł i po prostu zniknął.
- Nie rozumiem. Jestem pewny, że chciał się po prostu przewietrzyć...
- Nie, Sasuke. Hinata obudziła się dziś z krzykiem... Jest tak spanikowana, że nie można jej uspokoić. Wiem tylko, że zanim całkowicie straciła kontrole wypowiedziała tylko imię Naruto.
- Co ma z tym wszystkim wspólnego Hinata? Możesz mi o wreszcie wytłumaczyć?
Itachi przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią zanim wreszcie postanowił opowiedzieć bratu o tym co łączy tą dwójkę. Mówiąc o relacjach Uzunakiego z granatowowłosą wyjaśnił również kim są dla siebie bratnie dusze. Uważnie obserwował twarz Sasuke, na której pojawiały się kolejno niedowierzanie i zmartwienie.
- Więc mu mogło naprawdę coś się stać.
- Tak, i właśnie dlatego teraz wszyscy, którzy z nami przyjechali przeczesują okolice. Musimy go znaleźć...
Ale go nie znaleźli. Sasuke siedząc na schodach zastanawiał się jak muszą czuć się najbliżsi blondyna. Mu i reszcie jego znajomych przyszło to z trudem, a sama myśl o Hinacie lub wuju chłopaka napawała go współczuciem. Nie chciał wiedzieć jak bardzo oni muszą cierpieć. Wśród natłoku nieposkromionych wspomnień naszło go to z rana po tamtej nocy.
Siedzieli z Itachim na kanapie w salonie. Jego brat z niepokojem spoglądał co chwilę na telefon. Jego oczy wyrażały niepokój i niecierpliwość a wolna dłoń zaciskała się co jakiś czas spazmatycznie. Młodszy z braci uważnie obserwował zachowanie Itachiego samemu starając się panować nad emocjami. Od momentu, w którym jeden z kitsune powiedział, że znaleźli w lesie mnóstwo krwi Uzumakiego oboje byli jeszcze bardziej niespokojni. W ich umysłach powoli zaczęła kiełkować świadomość, że Naruto mógł naprawdę zginąć...
- Nie wytrzymam! Muszę do niego zadzwonić!
Czarnowłosy szybko wydobył z kieszeni dżinsów swój telefon i wstukał dobrze sobie znany numer.
- Więc? Wiesz już coś? - Starszy Uchiha nie potrafił ukryć emocji.
- Tak...Już wiem... Naruto... On...nie żyje. - Itachi zbladł jeszcze bardziej a jego oczy wyrażały szok i niedowierzanie.
- To... To pewne? - Głos trząsł się a ciało napięło w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Tak, Hinata... Niczego już nie czuje. Twierdzi, że już go w sobie nie czuje, że go nie ma. Oboje wiemy co to oznacza.
- Cholera... To nie możliwe. - Głos Uchichy był tylko szeptem.
Potem wiele rzeczy działo się błyskawicznie. Wszyscy towarzyszący im kitsune zostali powiadomieni o śmierci następcy tronu. Sasuke widział w ich twarzach dokładnie takie same uczucia jakie towarzyszyły mu i Itachiemu. Mimo wszystko postanowili jednak zostać w Konoha i kontynuować swoje zadanie.
- Długo tu siedzisz? - Głos brata wyrwał nastolatka z zamyślenia. Zaskoczony spojrzał na opierającego się o framugę drzwi wejściowych Uchihe.
- Nie wiem... Zamyśliłem się i straciłem poczucie czasu.
- Myślałeś o nim, prawda? O tym co się stało.
- Trudno mi o tym nie myśleć... On... Niczym nie zasłużył sobie na śmierć.
- Taka jest wojna. Naruto wiedział na co się pisze. Znał ryzyko i był gotów je ponieść dla dobra nas wszystkich. Teraz my musimy udowodnić, że miał racje. Jeśli chcemy aby jego śmierć nie poszła na marne musimy sami osiągnąć jego cele. - Po tym jakże długim przemówieniu czarnowłosego zapanowała cisza. Każdy z nich pogrążył się w swoich własnych rozmyśleniach.
- Mas racje. Ja... chce powiedzieć Sakurze i reszcie prawdę. Chcę zaufać im tak jak sugerował mi Naruto. Chcę też aby poznali prawdę na jego temat, aby dowiedzieli się jaki był w rzeczywistości.
Nastolatek nie czekając na odpowiedź podniósł się z miejsca i ruszył w dobrze znanym sobie kierunku. Po drodze zamierzał zadzwonić do wszystkich i poprosić o spotkanie. Wiedział, że się zgodzą. Wiedział, że go zaakceptują. Ufał im.
Itachi patrzył za odchodzącym bratem a na jego twarzy pojawił się, mały uśmiech. Był to jeden z nielicznych jakie gościły ostatnio na jego przystojnej twarzy. Starszy Uchicha nie miał z resztą wielu powodów do radości. Po śmierci Uzumakiego wiele spraw uległo zmianom, i wiele osób cierpiało. Na dodatek sprawy w Konoha nie szły najlepiej. Władze miasta były sceptycznie nastawione do pomysłu współpracy, a co dopiero o powiadomieniu o niej cywili.
- Naruto... Mam nadzieję, że tam gdzie jesteś nadal nas obserwujesz. Patrz jak robimy wszystko aby spełnić marzenia twoje i twojego ojca.
No to się doczekaliście!
Mam nadzieję, że się spodobało i do następnego!!
Pozdrawiam
AsunaQ1295
CZYTASZ
Naruto: Lisi Władca
FanfictionHistoria mieszańca, księcia jedynego w swym rodzaju. Naruto, pół człowiek pół kitsune. Tuż po jego narodzinach wybuchł bunt odbierając mu rodziców i należne miejsce na tronie w ojczyźnie istot z lisimi uszami i ogonami. Zmuszony żyć w świecie ludzi...