Sakura działa na schodach przed drzwiami wejściowymi mając nadzieję, że Sasuke niedługo wróci. Minęło już dobre pół godziny odkąd wrócił Naruto, który nawiasem mówiąc miał okropny humor. Dziewczyna zastanawiała się co mogło spowodować taki nastrój u Uzumakiego. Nagle dostrzegła tak dobrze sobie znaną sylwetkę idącą w jej stronę. Jednak nie była ona tak dumnie wyprostowana jak zazwyczaj... Ramiona Sasuke były przygarbione a głowa opuszczona, jakby bał się spojrzeć na różowowłosą. Niewiele myśląc zerwała się na równe nogi i podbiegła do ukochanego. Rzucając mu się w ramiona czuła jak po jej policzkach spływają słone krople. Dokładnie ten moment wybrał deszcz, który opadł na nich kompletnie przemaczając.
- Sasuke! Tak bardzo się martwiłam... - Sakura ukryła twarz w zagłębieniu szyi chłopaka.
- Sakura? Cały czas tu na mnie czekałaś? - Czarnookiemu nie udało się ukryć zdziwienia we własnym głosie. Jednak jego ramiona same z siebie natychmiast owinęły się wokół drobnej sylwetki.
- Yhm... Oczywiście, że tak. - Zielonooka odchyliła się i spojrzała chłopakowi prosto w oczy. - Kocham cię więc zawsze będę na ciebie czekać...
- Sakura... - Uchicha z cichym westchnieniem ukrył twarz w jej szyi. - Dziękuję.
- Nie masz za co mi dziękować. Powiedz mi co się stało? Dlaczego po rozmowie z bratem wybiegłeś taki zdenerwowany? - Troska błyszczała w zieleni jej tęczówek sprawiając, że serce czarnowłosego zacisnęło się boleśnie.
"Ona się o mnie martwiła... Naruto... Miałeś rację."
- Nie jestem jeszcze gotowy aby o tym porozmawiać, ale dowiedziałem się czegoś ważnego. - Sasuke mocniej przycisnął do siebie ukochaną. - Musiałem to przemyśleć, przepraszam, że cię zmartwiłem.
- Nie szkodzi, nie przepraszaj i nie musisz mi o tym na razie opowiadać. Chce tylko abyś wiedział, że zawszę będę tutaj gdybyś mnie potrzebował.
- Dziękuję. - Uchicha uśmiechnął się delikatnie do nastolatki. Wciąż patrząc jej w oczy pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jej malinowych ustach.
Itachi stał w cieniu drzewa z małym uśmiechem patrząc na parę całującą się w strugach deszczu. Widok swojego małego braciszka tak zakochanego lekko bawił starszego Uchihe. Zastanawiał się jak to wszystko się potoczy gdy odpieczętuje moc Sasuke.
- Nie ma co... Będzie zabawnie. - Mimowolny chichot wyrwał się spomiędzy jego warg zanim odwrócił się i odszedł.
Naruto leżał w ciemności na swoim łóżku bezczynnie wpatrując się w sufit. Odświeżone wspomnienia sprzed lat nie dawały mu spokoju uniemożliwiając odpoczynek. Nie wiedział jak długo kręcił się chcąc w końcu zasnąć. Jednak w pewnym momencie z westchnieniem usiadł na materacu. Przeczesując ręką swoje przydługie włosy wstał i złapał ubranie, które miał na sobie wcześniej. Zarzucając jeszcze na siebie bluzę wyszedł na cichy korytarz. Cała paczka z ich liceum już opuściła dom i teraz wszędzie było cicho i spokojnie.
Idąc schodami na dół zastanawiał się jak się czuje Hinata. Zastanawiał się czy za nim tęskni... Myśl, że mogłaby uważać to co ich łączyło za przeszłość była nie do zniesienia.
Chcąc pozbyć się tych pesymistycznych myśli z głowy szybko ruszył do drzwi. Zakładając po drodze buty wybiegł na zewnątrz chcąc przewietrzyć umysł. Biegnąc ulicami Konohy pozwalał swoim myślom swobodnie wędrować, wiedząc, że walka z nimi nic mu nie da. Nawet nie zorientował się kiedy dotarł do lasu. Nie zauważał zmiany otoczenia do reszty pochłonięty wspomnieniami i myślami o granatowowłosej. Drzewa stawały się coraz gęstsze a światło księżyca już prawie w ogóle nie przedostawało się przez ich korony. Las stawał się ponurym i nieprzyjaznym miejscem. Dźwięki, które wcześniej mogły zdawać się kojące wydawały się w tamtym momencie groźne i złowieszcze.
Uzumaki jednak tego nie zauważył. Cały spocony i zdyszany biegł dalej mimo zmęczenia. Chciał zapomnieć, a nic nie wydawało mu się wtedy lepszym wyjściem niż wysiłek fizyczny.
Był zbyt zamyślony...
Zbyt nieobecny...
Zbyt nieostrożny...
Przez powietrze rozszedł się potężny huk.
Dźwięk wystrzału...
Po chwili słychać było jeszcze dwa.
Zwierzęta ucichły, nie słychać było zupełnie niczego poza pośpiesznymi krokami dwóch mężczyzn. Starając się działać cicho i sprawnie zbliżyli się do nieruchomej postaci leżącej na leśnej ściółce. Powiększająca się w zastraszającym tempie kałuża krwi nadawała tej scenie jeszcze więcej grozy. Te jasne niesforne blond włosy stawały się teraz ciemne od krwi, w której leżał... Oczy zamknięte a oddech płytki jakby zaraz miał się urwać, zniknąć na zawsze.
Dwie wysokie sylwetki górowały nad chłopakiem, a na twarzach mężczyzn widniały uśmieszki. Chora satysfakcja błyszczała w ich oczach.
- Szybko poszło.
- Król Akihiro miał rację... On nie może być naszym królem. Ten mieszaniec jest słaby...
Pochylając się złapali bezwładne ciało i szybko udali się w drogę powrotną. Mieli zamiar jak najszybciej dostarczyć "ładunek" swojemu władcy. W swoich głowach już zastanawiali się jakie nagrody ich czekają za pozbycie się księcia...
*W tym samym czasie*
Hinata rzucała się na łóżku. Jej czoło zrosił pot a oddech rwał się. Mimo, że zasnęła ledwie kilka minut temu już coś wyraźnie ją dręczyło.
Nagle dziewczyna poderwała się do pozycji siedzącej a z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Zaraz potem do pokoju wpadli bliscy nastolatki zaalarmowani tym dźwiękiem. Hinata spojrzała na swoją rodzinę, czując jak po jej policzkach spływają łzy a serce pęka z bólu.
Z jej ust wydobyło się tylko jedno sowo...
Jedno, ale wystarczyło aby wszyscy zrozumieli, że stało się coś okropnego....
- Naruto... - Zaraz potem dziewczyna zaniosła się szlochem i nic, ani nikt nie potrafił jej uspokoić.
No... Więc...
Właściwie nie wiem co napisać... :(
Więc napiszę tylko, że następny będzie najpóźniej w czwartek.
Pozdrawiam
AsunaQ1295
PS: NIE BIJCIE MNIE!!!!
CZYTASZ
Naruto: Lisi Władca
FanfictionHistoria mieszańca, księcia jedynego w swym rodzaju. Naruto, pół człowiek pół kitsune. Tuż po jego narodzinach wybuchł bunt odbierając mu rodziców i należne miejsce na tronie w ojczyźnie istot z lisimi uszami i ogonami. Zmuszony żyć w świecie ludzi...