Rozdział 35

1.4K 141 10
                                    

- Twoją bratnią duszą? Przecież z tego co wiem... - Hiashi z rozszeżonymi oczami spoglądał na blondyna.

- To związek na całe życie - dokończył niebieskooki. - Owszem, Hinata jest moją bratnią duszą i jedyne co może zmusić mnie do zostawienia jej to ona sama. Nigdy jej nie porzucę ani nie zdradzę ponieważ tylko ona się dla mnie liczy.

- A czy Hinata wie jak poważne są twojej uczucia chłopcze?

- Wie, że ją kocham i zrobię dla niej wszystko.

- Rozumiem.

Po tej wymianie zdań w pokoju zapadła cisza. Naruto wiedział, że bliscy jego Hinaty muszą oswoić się z tymi wszystkimi informacjami dlatego chcąc dać im czas pożegnał się i wyszedł. Swoje kroki kierował w stronę biblioteki chcąc spędzić jeszcze trochę czasu z białooką. 

Tak jak się spodziewał zastał ją skuloną na fotelu z książką w dłoniach. Dziewczyna słysząc otwierające się drzwi podniosła wzrok a na jej twarzy zagościł cudny uśmiech na widok blondyna. 

- Jesteś... - odłożyła książkę i wstała od razu przytulając się do Uzumakiego.

- Tak, chciałem zobaczyć się z moją księżniczką - pochylając się złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Zanim jednak ten zdążył się rozwinąć w coś więcej do pomieszczenia wparował zdyszany Jiraya.

- Jiraya? Co się stało? - Naruto odsunął się od białookiej wciąż jednak trzymając ją w ramionach. 

- Nie jestem pewien, Kurama kazał wezwać cię do jego gabinetu. Wszyscy już tam są.

- Rozumiem - blondyn spojrzał na zmartwioną dziewczynę w jego ramionach. - Niedługo wrócę kochanie.

- Dobrze - Hinata ostatni raz mocniej przytulia Uzumakiego zanim ten opuścił pomieszczenie razem z białowłosym.


Naruto wszedł za mężczyzną do gabinetu jego wuja czując coraz większy niepokój w sercu. Czekali już na nich Kurama z Itachim oraz jakiś starszy mężczyzna. Chłopak spojrzał na czerwonowłosego pytającym wzrokiem jednak ten tylko wskazał aby usiedli. Blondyn opadł na jedną z kanap niecierpliwie wyczekując informacji.

- Mamy problem - zaczął Kurama skupiając wzrok na swoim bratanku. - Akihiro nie zamierza odpuścić i chce wywabić cię za wszelką cenę. Właśnie dowiedziałem się, że planuje przyśpieszyć atak na Konohę i część mieszkańców wziąć za zakładników aby zmusić cię do konfrontacji. 

- Cholera! - Naruto zerwał się na równe nogi. - Nie możemy dopuścić aby mu się to udało! Tu chodzi o życia niewinnych! 

- Spokojnie, właśnie w tej sprawie się tutaj zebraliśmy. Wychodzi na to, że będziemy musieli stanąć do walki szybciej niż przewidywaliśmy. Musimy też upewnić się, ze mieszkańcy Konohy będą do tego czasu bezpieczni.

- Zgadzam się, nie możemy pozwolić ucierpieć niewinnym - Itachi z powagą w swoich ciemnych oczach rozejrzał się po zebranych. 

- Tak, więc Itachi chyba pora abyś przebudził swojego brata. W ten sposób będzie mógł przynajmniej w jakimś stopniu się obronić. Zresztą Akihiro już zapewne zna jego tożsamość więc dalsze ukrywanie prawdy jest zbyteczne. 

- Ja... rozumiem - Uchicha spojrzał w dół na swoje zaciśnięte ręce. Wszyscy wiedzieli, że czeka go trudna rozmowa.

- Dobrze, jeszcze dziś wyruszysz razem z niewielkim oddziałem mającym na celu zapewnienie bezpieczeństwa ludziom do czasu rozstrzygnięcia tej bitwy - na słowa czarnowłosego Itachi tylko skinął głową. - Naruto ja muszę wyjechać na dwa dni.

- CO, ale dlaczego? W takim momencie?!

- Właśnie dlatego to robię, chcę poprosić o pomoc mojego starego przyjaciela - wuj chłopaka posłał mu pokrzepiający uśmiech. Doskonale wiedział, że blondyn w tej chwili martwi się o swoich przyjaciół z Konohy. Nigdy by się do tego przed nim nie przyznał, ale Uzumaki zdążył przywiązać się to tej paczki nastolatków. - Ty będziesz towarzyszyć Itachiemu.

- CO?! Kuramo czyś ty rozum postradał?! - Starszy milczący do tej pory mężczyzna podniósł się wyraźnie zbulwersowany. - Nie możemy narażać księcia na niebezpieczeństwo!

- Z całym szacunkiem, ale jego obecność będzie tam bardzo potrzebna. Oprócz zapewnienia bezpieczeństwa oddział Itachiego ma jeszcze jedno zadanie. Muszą powiedzieć mieszkańcom o zbliżającym się niebezpieczeństwie, jak również uświadomić ich, że nie jesteśmy ich wrogami. Do tego potrzebna będzie pomoc Naruto.

- Zgadzam się - blondyn z powagą w swoich błękitnych oczach spojrzał na starszego mężczyznę. - Może i jestem księciem, ale czy w takim wypadku to ja nie powinienem zawsze stać na czele? Nie mogę chować się za swoimi towarzyszami jak tchórz! Pojadę do Konohy i spróbuję przekonać mieszkańców.

- Doskonale, przygotujcie się do wyjazdu a ja zrobię dokładnie to samo i jeszcze dziś wieczorem opuścimy to miejsce - czerwonowłosy uśmiechnął się delikatnie.

Uzumaki szybko opuścił pokój i skierował się do biblioteki. Miał nadzieję, że Hinata wciąż tam jest. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy po przekroczeniu progu zastał dziewczynę dokładnie na tym samym fotelu co poprzednio. 

- Już jestem Hinata-chan.

- Naruto! - Białooka uśmiechnęła się do niego ciepło. - Co się stało? Dlaczego zostałeś wezwany?

Blondyn opowiedział jej o tym co zaszło w gabinecie jego wuja. Widział jak na twarzy nastolatki pojawia się zmartwienie i niepokój o przyjaciół i innych ludzi z Konohy. Widząc to Naruto poczuł jak jego serce przepełnia silna opiekuńczość wobec tej drobnej istoty.

- Nie martw się. Przyrzekam, że wszystko będzie dobrze i nikomu włos z głowy nie spadnie. 

- Naruto... - Hyuga wtuliła się w smukłe ciało chłopaka. Przez chwilę trwali tak oboje pogrążenie we własnych myślach. Nagle dziewczyna oderwała się od piersi ukochanego z determinacją na twarzy. - Jadę z tobą!



Hejka! Oto kolejny rozdział. Przepraszam, że taki krótki (zaledwie 860 słów) ale tak jakoś wyszło... :P Mam nadzieję, że spodobał się wam chociaż w małym stopniu. Ja jak zwykle przepraszam za wszystkie błędy!

Do następnego!

AsunaQ1295

PS: Nie jestem pewna kiedy pojawi się następny!!

Naruto: Lisi WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz