Hinata siedziała z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie mogła pojąć tego co właśnie zobaczyła. Chłopak, którego pokochała okazał się być kitsune... Słone łzy spływały jej po policzkach a ona sama nie wiedziała co zrobić z tą całą sytuacją. Mając nadzieję, że to tylko jej chora wyobraźnia niepewnie uniosła twarz i spojrzała na Naruto. Jednak wszystko co zdarzyło się do tej pory było prawdą... Przed nią stał dziewięcioogoniasty kitsune.
- Jesteś taki jak oni...
***
Naruto poczuł jak serce ściska mu niewyobrażalny ból na widok strachu i odrazy w perłowych oczach. "Jesteś taki jak oni" Myśl, że Hinata uważała go za takiego samego potwora jak ci, którzy napadli na bezbronne, przygraniczne miasteczko była jak sztylet wbity w jego serce. Wiedział, że część z atakujących żałowała tego co musiała zrobić i że wykonywali tylko rozkazy swego władcy, ale nie wszyscy. Części z nich podobało się krzywdzenie ludzi i to właśnie za taką osobę miała go jego ukochana.
- Po co tu przyjechałeś? Zamierzasz zaatakować Konohe od środka?! - Dziewczyna trzęsła się od nadmiaru emocji.
- Nie! Nigdy nie chciałem ani nie zechcę krzywdy Konohy! Wręcz przeciwnie! Zamierzam chronić ją i wszystkich jej mieszkańców!
- Niby dlaczego miałabym ci uwierzyć? W...Widziałam dziś co tacy jak ty zrobili. Bezdusznie zamordowali setki lub nawet tysiące ludzi!
- Wiem... - Uzumaki spuścił głowę z żalu i bólu na myśl o tych wszystkich niewinnych istnieniach, które odeszły z tego świata. - Proszę jednak abyś pozwoliła mi opowiedzieć swoją historię. Udowodnić, że jestem inny, że nie każdy kitsune to potwór. Jeśli później nie zechcesz mnie już widzieć to uszanuję to.
Milczenie, które zapanowało po oświadczeniu Naruto wydawało się trwać całą wieczność. Nie wiedział ile czasu spędził czekając w ciszy na wyrok, który miał zaraz paść.
- Ja... zgadzam się... ale... ale później odejdziesz i więcej cię nie zobaczę - smutek nawet na chwilę nie opuścił tej drobnej istoty.
- Dziękuję - posłał jej delikatny uśmiech, na który ta nie odpowiedziała. - Aby zrozumieć historię moją i mojego ludu musimy cofnąć się o ponad siedemnaście lat... Nasz kraj był wówczas oazą spokoju, ludzie żyli w dostatku i pokoju. Nic nie było takie jak teraz. Całym Lisim Krajem rządził wspaniały władca, Minato Namikaze. Dbał on o swój kraj i jego dobro miał zawsze na pierwszym miejscu. Dzięki niemu ludzie i kitsune żyli w zgodzie i nie wchodzili sobie w drogę. Jednak król popełnił w oczach wielu wielki błąd i zbrodnię. Mianowicie zakochał się w ludzkiej kobiecie. Niechęć i złość mieszkańców do jej gatunku wykorzystał spragniony władzy i zarazem czujący największą nienawiść do ludzi Akihiro. Wywołał on bunt, który w zastraszającym tempie objął cały kraj... Wkrótce potem pewnej nocy buntownicy wdarli się do zamku a król i jego żona zniknęli. Nikt nie wie co dokładnie się stało, ale ta noc przypieczętowała losy mojej ojczyzny. Bez władcy nasza armia nie mogła pokonać wroga i przegrali w decydującym starciu.
- I tron przejął Akihiro... - Cichy szept wydobył się z miękkich ust.
- Dokładnie - przytaknął blondyn. - rządzi on brutalnie i surowo. Ludzie głodują i żyją w ciągłym strachu. Wielu się to nie podoba i właśnie tak powstali tacy jak ja. Jesteśmy buntownikami, jedynymi, którzy mają odwagę i siłę przeciwstawić się tyranowi. Zamierzaliśmy wypowiedzieć wojnę Akihiro i tym, którzy go popierają i posadzić na tronie prawowitego następce...
- Ale powiedziałeś, że król i królowa nie żyją...
- Owszem, ale tylko nieliczni - wliczając teraz też ciebie, wiedzą, że spłodzili oni syna. To właśnie on jest prawowitym królem.
- A ten atak? Co to ma z tym wszystkim wspólnego?
- Mówiłem, że ten uzurpator nienawidzi ludzi. On zamierza wymazać cały wasz gatunek... - Przerwał widząc przerażenie na twarzy swojej towarzyszki. - Spokojnie, ja i reszta rebeliantów nie dopuścimy do tego. Żyję w tym świecie już długo i pokochałem wasz gatunek, nie pozwolę go zniszczyć. Ani Akihiro, ani nikomu innemu...
- Nie rozumiem. Po co mi to wszystko mówisz? - Hinata spojrzała na Naruto z niepewnością w swych niesamowitych oczach.
- Odpowiedź jest prosta... - Spojrzał jej głęboko w oczy. - Bo cię kocham i chcę abyś znała prawdę zanim zdecydujesz co z tym zrobić.
- Ja...
- Spokojnie. Tak jak powiedziałem, decyzja należy do ciebie, ale nie musisz podejmować jej teraz. Wiem, że ciężko ci w to wszystko uwierzyć, ale ja to rozumiem. Wiedz jednak, że nie wiesz jeszcze wszystkiego... Pewnych informacji nie mogę ci na razie zdradzić bo znalazłabyś się w tedy w niebezpieczeństwie.
- Rozumiem.
- Hinata, musisz też wiedzieć, że za dwa tygodnie opuszczę Konohe by udać się na trening. Później najpewniej rozpocznie się prawdziwa wojna a ja udam się na front...
- Ale... Ty możesz wtedy zginąć! - Przerażenie ściskało serce młodej Hyugi.
- Wiem o tym doskonale. To jednak nie zmienia faktu, że to mój obowiązek. Hinata zanim odejdę chcę się upewnić, że nikomu nie powiesz o tym czego dziś się dowiedziałaś. Obiecaj mi to.
- Obiecuję.
- Dziękuję ci. Mam coś jeszcze dla ciebie, ostatni prezent - chłopak sięgnął za siebie i wyjął naszyjnik. Dokładnie ten sam naszyjnik, który kupił od staruszka za sto tysięcy.
Hejka!!! Oto kolejny rozdział! Jak się podoba? Wiem, że strasznie to przedłużam ale... Taka już jestem! ;) Jak zawsze przepraszam za wszelkie błędy i do następnego!
CZYTASZ
Naruto: Lisi Władca
FanfictionHistoria mieszańca, księcia jedynego w swym rodzaju. Naruto, pół człowiek pół kitsune. Tuż po jego narodzinach wybuchł bunt odbierając mu rodziców i należne miejsce na tronie w ojczyźnie istot z lisimi uszami i ogonami. Zmuszony żyć w świecie ludzi...