Naruto czuł jak przez jego całe ciało przepływa niesamowita wręcz siła. Jednym ruchem odrzucił trzymających go mężczyzn i z gniewem na twarzy rzucił się na czarnowłosego. Myśl, że ten drań chciał skrzywdzić jego Hinatę sprawiała, że widział wszystko przez czerwoną mgiełkę furii. Jednym celnym ciosem posłał przeciwnika dobre pięć metrów w tył a gdy tylko ten uderzył w ziemię doskoczył do niego okładając go. W jego głowie istniała w tamtym momencie tylko jedna myśl - zlikwidować zagrożenie.
Pięści z ogromną siłą uderzały twarz mężczyzny... Patrząc pusto na zrujnowaną twarz jednym ruchem złamał mu kark. Dopiero gdy Uzumaki był pewien, że jego przeciwnik nie wstanie powoli podniósł się z nad jego ciała i skierował do powoli podnoszących się trzech kitsune, którzy go trzymali. Jedną myślą przyzwał wiatr a ten bezlitośnie zaczął rzucać wojownikami. Naruto nie miał litości jeden po drugim kończyli tak jak ich przywódca.
Całe zajście trwało tylko kilka minut, ale to wystarczyło by blondyn splamił swe ręce krwią. Część jego umysłu zastanawiała się czy nie wykończyć reszty oddziału leżącej nieprzytomnie na ziemi. Jednak jego sumienie buntowało się przeciw mordowaniu bezbronnych.
Rozglądając się do okoła zobaczył swoją ukochaną w towarzystwie rodziny. Na twarzach wszystkich bez wyjątku widniało przerażenie. Uzumaki poczuł jak jego serce przeszywa strzała bólu na myśl, że jego ukochana mogłaby się go obawiać.
"Przecież widziała jak bez wahania i litości zabiłem czterech mężczyzn... To oczywiste, że się boi."
- Naruto... - Hinata ze łzami w oczach ruszyła w kierunku blondyna.
Ten widzą to poczuł jak od środka rozpiera go nadzieja. Szczęśliwy zrobił krok do przodu, ale w tym momencie jego brzuch przeszył niewyobrażalny ból. Z rany na nim wypłynęło jeszcze więcej krwi a Uzumaki zachwiał się na nogach. W ciągu sekundy poczuł wszystkie rany jakie odniósł podczas walki. Z jękiem opadł na kolana a otaczające go do tej pory płomienie zniknęły nie pozostawiając po sobie śladów. Ręce przycisnął do rany i osunął się na zimną ziemię.
- NARUTO! - Granatowowłosa podbiegła do ukochanego i opadła przy nim na kolana. Trzęsącą się ze strachu dłonią dotknęła policzka. Ostrożnie przekręciła go na plecy.
Przez łzy patrzyła na pokiereszowane ciało blondyna. Jej największy lęk wzbudzała okropna rana, za którą wciąż trzymał się Uzumaki. Zdając sobie sprawę, że chłopak potrzebuje natychmiastowej pomocy spojrzała przez ramię na swą rodzicielkę.
- Mamo! Przynieś coś aby zatamować to krwawienie! - Kobieta skinęła tylko głową po czym pobiegła do posiadłości. Już po chwili Hinata przyciskała dużą ilość bandaży do rany. Z
Z obawą patrzyła na bladą wykrzywioną w grymasie bólu twarz Naruto. Serce przepełniał jej lęk. Nie była pewna ile czasu spędziła wpatrując się bezradnie w blondyna. Dla niej były to długie wypełnione trwogą godziny choć tak naprawdę minęło tylko kilka minut. W końcu usłyszała szybkie kroki i krzyki zaniepokojonych mężczyzn.
- Naruto! Cholera! Co tu się stało?!
- Książę!
- Wasza Wysokość!
Hinata zamarła słysząc tytuły jakimi nazwano jej chłopaka. Podobny szok (kolejny tego wieczoru) przeżyła jej rodzina. Białooka spojrzała uważnie na twarz ukochanego, który na dźwięk krzyków otworzył powoli oczy. Natychmiast spojrzał na pochyloną nad nim z troską dziewczynę.
- Ja... ja... miałem... ci... powiedzieć... naprawdę...
- Ci... Już dobrze. Później mi wszystko opowiesz - granatowowłosa delikatnie widząc, że mówienie sprawia mu ból.
Kątem oka zauważyła, że koło niej siada przystojny czerwonowłosy mężczyzna po trzydzistce. Natychmiast domyśliła się, że to Kurama - wuj blondyna. Przypomniała sobie historie opowiadane nocami przez Naruto. Wiedziała, że ten mężczyzna w rzeczywistości wygląda jak chłopak niewiele starszy od swojego bratanka.
- Widzę, że poradziłeś sobie z nimi, ale też pozwoliłeś się tak urządzić... - czerwonowłosy spojrzał na rannego z naganą. - Wiesz jakie zamieszanie wprowadziła wiadomość, że jesteś w niebezpieczeństwie?
Naruto uśmiechnął się kącikiem ust.
- Ech... - Mężczyzna spojrzał na Hinatę. - Więc to ty jesteś dziewczyną, która tak wpłynęła na mojego bratanka - bardziej stwierdził niż spytał. - Powiedz swoim bliskim aby się spakowali. Nie możecie tu zostać...
- Że co proszę?! - Hiashi wystąpił naprzód taksując Kuramę nieprzychylnym spojrzeniem. - Nigdzie z wami nie pójdziemy! Z istotami, które wypowiedziały nam wojnę?!
- Ty! - Jeden z kitsune z wściekłością na twarzy ruszył w stronę brązowowłosego.
- Spokój! - Kurama uniusł dłoń nakazując wściekłemu mężczyźnie się zatrzymać. Spojrzał Hiashiemu prosto w oczy. - To nie my jesteśmy waszymi wrogami. Wręcz przeciwnie, czy mój bratanek właśnie tego nie udowodnił. Należymy do ruchu oporu, który sprzeciwia się rządom Akihiro. Jest on uzurpatorem, który zamordował poprzedniego władcę, który był moim bratem i zarazem ojca Naruto.
- Ja... - białooki spojrzał na nieprzytomnego już blondyna.
- Wiem, że ciężko nam zaufać, ale Naruto ocalił wam życie to chyba wystarcza? Musicie iść z nami. Nie jesteście już tutaj bezpieczni...
- Ja... - Hiashi spojrzał po swoich bliskich aby w końcu zatrzymać wzrok na swojej córce wciąż kucającej przy chłopaku. - Dobrze, pójdziemy z wami.
UDAŁO SIĘ!! :D Mam nadzieję, że spodobał się Wam ten pisany naprędce rozdział. Jest co prawda krótszy, ale chyba Wam to nie przeszkadza... :) To tyle na dziś. Do zobaczenia w przyszłym miesiącu!!
Pozdrawiam
AsunaQ1295

CZYTASZ
Naruto: Lisi Władca
FanficHistoria mieszańca, księcia jedynego w swym rodzaju. Naruto, pół człowiek pół kitsune. Tuż po jego narodzinach wybuchł bunt odbierając mu rodziców i należne miejsce na tronie w ojczyźnie istot z lisimi uszami i ogonami. Zmuszony żyć w świecie ludzi...