Rozdział 29

1.6K 154 15
                                    




Wszyscy wpatrywali się w głowę klanu Hyuga z bezsprzecznym zdumieniem. Najprędzej jednak pozbierał się Naruto i z opanowaniem skinął głową przystając na niespodziewaną propozycję ojca swojej dziewczyny. Po zaledwie kilku minutach wszyscy razem siedzieli przy stole, Uzumaki poznał również młodszą siostrę Hinaty, która była dla niego uprzejma, ale chłopak widział w jej oczach nieufność.

Siedział wyprostowany obok granatowowłosej i starał się prowadzić sensowną rozmowę z jej bliskimi. Nie ułatwiały mu tego ciągłe uwagi Nejiego i uważne spojrzenie jej ojca. Wiedział jednak, że to jedyna być może szansa na to aby nawiązać z nimi przyjazne stosunki.

- Naruto może mi powiesz gdzie podziewałeś się przez ostatni miesiąc? Zniknąłeś akurat wtedy gdy kitsune zaatakowali to miasteczko... Przecież wszyscy wiemy, że Konoha może być ich następnym celem. - brązowowłosy skanował uważnie Uzumakiego.

- Nie uciekłem jeśli o to ci chodzi. Wyjechałem z wujem w okolice Konohy. Ciągle jestem blisko po prostu nie mogę teraz przebywać w mieście.

- A to dlaczego?

- Mój wuj jest wojskowym... Kimś na kształt generała i razem z swoim oddziałem przygotowują się do obrony tego miasta - odważnie skrzyżował swoje niebieskie tęczówki z jego białymi. - Ja również należę to tego oddziału.

- Ty? Czy chcesz powiedzieć chłopcze, że zamierzasz walczyć z kitsune? - Hideko ze zmartwieniem spoglądała to na blondyna to na swoją córkę.

- Owszem. Nie zamierzam pozwolić na to aby Konoha i ludzie, którzy uważają to miejsce za swój dom ucierpieli.

Przy stole zapanowała cisza przerywana tylko brzękiem sztućców. Naruto poczuł jak delikatna dłoń Hinaty obejmuje jego i delikatnie zaciska się na niej. Wdzięczny spojrzał ukochanej prosto w oczy i uśmiechnął się szczęśliwy czując jak jego serce ogarnia spokój.

- Ale czy to nie jest niebezpieczne? - Cichy niespodziewanie poważny głos dziesięcioletniej dziewczynki zaskoczył wszystkich. Niebieskie oczy chłopka spojrzały na siedzącą nieopodal Hanabi.

- Owszem, to w końcu będzie bitwa... - delikatnie uśmiechnął się aby złagodzić niepokój w oczach brązowowłosej.

- Dlaczego to robisz? Jeśli coś ci się stanie Hinata będzie smutna...

- Hanabi... - granatowowłosa z czułością spojrzała na swoją siostrę.

- Nie martw się, nie zamierzam zostawiać Hinaty na długo... Za bardzo bym tęsknił.

- No dobrze. Tylko masz uważać! Hinata nie może przez ciebie płakać! Zrozumiałeś?! - Jasne policzki nadymały się gdy dziewczynka spoglądała na niego "groźnym" wzrokiem. Uzumaki musiał powstrzymać chichot na ten widok i z powagą skinął głową.

- Obiecuję, że Hinata-chan nie będzie przeze mnie płakać.

- Trzymam cię za słowo.

Po tej wymianie zdań kolacja płynęła w spokojniej i miłej atmosferze. Naruto po raz pierwszy odkąd pamiętał był szczęśliwy tego dnia. Nie spędzał go samotnie i nie czuł tej bezsilności i gniewu. Oczywiście dalej gdzieś w jego sercu tlił się tak dobrze mu już znany ból, ale w tamtym momencie nie myślał o nim i skupiał się na tym co ma teraz. Na ukochanej dziewczynie i na tym, że może z nią być...

Gdy po kolacji i pożegnaniu z rodziną Hinaty kierował się z nią do drzwi czuł spokój i radość. Będąc już w progu przyciągnął dziewczynę do siebie i złożył na jej miękkich ustach delikatny pocałunek. Później przyciskając swoje czoło do jej zajrzał granatowowłosej głęboko w oczy.

- Dziękuję. Za to co dla mnie robisz, za to że ze mną jesteś - przytulił ją do swojej piersi i ukrył twarz w masie jej włosów. - Bez ciebie... Nie byłbym tym kim teraz jestem.

- Naruto ja... kocham cię.

Nagle wszystko uległo zmianie. Uzumaki usłyszał szybkie kroki o kilka sekund za późno...

Przez okna wparowało kilkanaście kitsune. Wszyscy nosili czarne wojskowe mundury a na piersi mieli symbole Akihiro. 

Naruto pognał do salonu wiedząc, że tuż za nim pędzi Hinata. Zastał tam dziesięciu przedstawicieli rasy swojego ojca. Pod przeciwległą ścianą stali bliscy jego ukochanej. Jej rodzice chowali za sobą przerażoną Hanabi i wyraźne zdenerwowanego Nejiego.

Na widok dwójki, która wpadła do pomieszczenia obrzydliwy uśmiech pojawił się na twarzy wysokiego czarnowłosego mężczyzny, który dowodził oddziałem. Dając znak swoim towarzyszą aby pilnowali ludzi sam odwrócił się w stronę blondyna, który zasłaniał własnym ciałem ukochaną.

- No proszę, czyli informację okazały się trafne... - znacząco spojrzał na granatowowłosą.

- Czego chcesz?! - Uzumaki zmrużonymi oczami patrzył na swojego rozmówce.

- Czy to nie oczywiste? ZABIĆ CIĘ! Król osobiście mnie tutaj wysłał. Miałem porwać twoją wybrankę aby cię zwabić, ale jak widzę oszczędziłeś mi tego zadania.

- Spróbuj choćby tknąć Hinatę, lub kogokolwiek innego pacem a osobiście sprawię abyś błagał o śmierć! - Naruto czuł jak traci kontrolę, a wiedział, że nie może do tego dopuścić. Zaciskając zęby starał się opanować. - Skoro już mnie znalazłeś wypuść ją i jej rodzinę. 

- Och, ale gdzie wtedy byłaby zabawa? Widzisz zanim cię zabiję mam zamiar na twoich oczach zgładzić całą tą nic nie wartą ludzką rodzinkę! - Blondyn dostrzegł w brązowych oczach mężczyzny błysk szaleństwa.

- Jeżeli myślisz, że ci na to pozwolę to jesteś większym głupcem niż ten uzurpator, którego nazywasz królem! - Wiedząc, że nie ma wyboru w jednej chwili uwolnił swoją moc i zrzucił kamuflaż. W następnej sekundzie czuł jak oplata go tak dobrze znana powłoka z powietrza. Błyskawicznie złapał Hinatę i wyniósł ją poza budynek. Następnie co sił pognał z powrotem i to samo uczynił z jej rodziną. Dosłownie w kilka sekund wszyscy stali w ogrodzie na tyłach rezydencji.

Naruto czuł na sobie pełne szoku i zdezorientowania spojrzenia rodziny swojej ukochanej. Jednak w tamtym momencie w ogóle się to dla niego nie liczyło. Sprawnym ruchem wyciągnął z kieszeni komórkę i podał pobladłej Hinacie.

- Zadzwoń do Kuramy. Powiedz, że mamy kłopoty i jesteśmy u ciebie - widząc, że dziewczyna skinęła głową posłał jej lekki uśmiech. Patrząc na jej bliskich westchnął cicho. - Wiem, że nie macie powodu aby mi zaufać, ale teraz nie macie wyboru. Proszę was tylko o jedno... Trzymajcie się z daleka od tego co zaraz się stanie.

W tej właśnie chwili cały oddział z czarnowłosym na czele wyszedł z rezydencji. 

- No to teraz się zacznie - blondyn zacisnął pięści i wciąż utrzymując swoje wietrzne okrycie ruszył do ataku.


No kolejny rozdział mamy już za sobą. Jak wam się podobał? Kolejny pojawi się w niedzielę, może jeśli się wyrobię to w sobotę... :D Jak zwykle przepraszam za wszystkie błędy i do następnego!

Pozdrawiam 

AsunaQ1295

Naruto: Lisi WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz