3. Koszmar Z Ulicy Pana Waller'a*

3.7K 143 9
                                    

Nie interesowało mnie zbytnio czy ludzie mnie tam zaakceptują. Domyślam się, że długo tam nie posiedzę. Właściwie to wcale nie jestem taka a- społeczna. Lubię czasami poimprezować, jednak cenię sobie moją przestrzeń osobistą. Ja żyję swoim życiem, a oni swoim.  Dzwonek rozbrzmiał na całą szkołę. Naprawdę, głośniejszego już nie mogli zrobić. No nic... Za chwilę znowu będę tą nową, której nikt nie zna. Nauczyciel mnie przedstawi, wszyscy się będą gapić, a ja będę stała jak słup soli z rumieńcem na twarzy. Co zrobić.
Dobra.
Weź się w garść.
Bądź odważna.
Dasz radę.
Czułam jak zaczyna robić mi się duszno a serce próbowało wyskoczyć z piersi. Dlaczego za każdym razem się stresuję?
Dotarłyśmy do drzwi sali. Niepewną dłonią chwyciłam za klamkę i otworzyłam je.
- Dzień dobry, przyprowadziłam ze sobą nową koleżankę - powiedziała z uśmiechem Lili. Po chwili usiadła na swoim miejscu przy oknie i zostawiła mnie samą w tej niezręcznej sytuacji.
- Panna Kaitlyn More jak mniemam. Nazywam się Richard Waller. - zrobił krok w moją stronę. Kurcze... Może mogę się jeszcze wycofać i zgodzę się na lekcje w domu jak proponowana ciocia. Nie! Już postanowione. Mężczyzna był średniego wzrostu. Miał ciemno brązowe włosy ułożone na prawą stronę, co zasłaniało lekko jego błękitne oczy. Na twarzy miał też trzydniowy zarost. Nie powiem, był całkiem przystojny jak na mniej więcej trzydziestosześcio latka. Ubrany był stosownie i z klasą. Biała koszula, kamizelka i czerwony krawat. Wyciągnął rękę w moją stronę, więc wypadałoby odpowiedzieć. Bez zbędnego przyciągania podałam mu dłoń. Nauczyciel podniósł głowę do góry i podejrzliwie spojrzał mi w oczy. Poczułam lekkie zakłopotanie gdy mężczyzna przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami. Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić, więc nadal stałam sztywno trzymając jego dłoń, którą po chwili zabrał. Odsunął się ode mnie i wziął głęboki oddech..- Proszę tylko, abyś następnym razem się nie spóźniała na moje lekcje. Usiądź gdzieś gdzie jest wolne miejsce- machnął od niechcenia ręką i usiadł przy swoim biurku popijając kawę. Przyszłam parę sekund po dzwonku, a on już uważał, że spóźniłam się. A wydawał się taki miły...
Do wyboru miałam miejsce obok jakiegoś dziwnego chłopaka, który rysował niczym pięciolatek kwiatki, albo mogłam zająć miejsce obok Lili. Zawsze lepiej siedzieć z kimś, z kim przynajmniej zamieniło się słowo.
-Jak już wiecie jestem tu w zastępstwie za panią Bertecką. Miała drobny wypadek na nartach. Biedaczka wpadła w słup krzycząc Rock'n Rool... Kobieta w podeszłym wieku, a nadal młoda duchem...Tylko pozazdrościć. No nic! Zagrajmy w grę - usiadł na biurku i złowieszczo zaczął pobierać dłonie. Taaak, brakowało mu jeszcze małego rowerku i już mógłby grać w filmie. - Pierwsze pytanie ląduje u pana Brown'a. - Z ławki wstał nieśmiale grubszy, ubrany w zieloną kratę blond chłopak z okularami na nosie - Mogę się do ciebie zwracać po imieniu? Bob?
-Yyy...tak...
-No więc dobrze Boby, proszę podejdź do mnie- pomachał ręką zachęcająco- No dalej nie wstydź się! - powiedział widząc zniechęconego chłopaka. - Podejdź bliżej- Brown podszedł do Waller'a i nadstawił ucho tuż przy jego twarzy - Boby, czy mógłbyś mi wymienić jeden kwas chemiczny, który zagraża zdrowiu?
-Nooo na przykład kwas azotowy- powiedział pobierając swoją blond czuprynę
-Otóż to! - Wstał z biurka i uderzył chłopaka w plecy, który w ostatniej zdążył złapać swoje okulary - Jak już wiemy jest to nieorganiczny związek chemiczny, jeden z najsilniejszych kwasów tlenowych. Spożycie może spowodować śmiertelną perforację ścian żołądka lub jelit. W kontakcie ze skórą wywołuje martwicę lub zwęglenie. Większe poparzenia mogą prowadzić do zapaści lub wstrząsu. Poparzenie ponad 15% ciała stanowi zagrożenie dla życia. Teraz pytanie do panny More. Kto najprawdopodobniej odkrył istnienie tegoż gazu?
-Nie wiem - odpowiedziałam mając nadzieję, że nic z tego powodu mi nie zrobi
- Johann Rudolf Glauber. Proszę uzupełnić swoją wiedzę. - Czy to w ogóle jest w naszej podstawie?! Mówi coś do mnie niczym Wikipedia, a ja miałam wszystko zrozumieć. - Przeprowadzimy dzisiaj mały eksperyment, oczywiście nie z owym omawianym kwasem, a przynajmniej nie tutaj. Stworzymy dzisiaj własne źródełko z H2O. Nadal musimy się trzymać środków ostrożności więc proszę założyć fartuchy, rękawice i gogle.

Wszyscy udaliśmy się w stronę kantorka po potrzebne rzeczy. Przechodząc obok Waller'a przeszło mnie dziwne uczucie. Jego oczy nawet na moment nie schodziły z mojej osoby. Nie podobał mi się on. Wciągnęłam na siebie fartuch niczym doktor House i podeszłam do swojego stanowiska, który dzieliłam z Lili. Na nim były już przygotowane wszystkie potrzebne przedmioty. - Jak już mogliście zauważyć przed znajdują się wszystkie potrzebnie narzędzia. Otwórzcie podręczniki na stronie 28. Zakładamy gogle i zaczynamy. Najpierw ...

Dokładnie słuchałam poleceń nauczyciela i zdawało się, że wszystko idzie nam tak jak powinno. Niestety  chwytając jedną z fiolek poczułam jak zawartość mojego żołądka daje o sobie znać. Momentalnie zrobiło mi się słabo, a do tego doszedł jeszcze ból głowy. Nie lubiłam być w centrum uwagi kiedy coś mi się działo, więc dalej twardo stałam na nogach.  Wszystko dookoła zaczęło robić się szare i nieostre.  Spojrzałam na swoje odbicie w szklanych naczyniach. Miałam strasznie podkrążone oczy, które przybierały już barwę osoby uzależnionej od narkotyków.
-Kaitlyn? - Spojrzałam na Lili starając się nie zwrócić na niej mojego śniadania, albo i jego braku.
-Dobrze się czujesz? Nie najlepiej wyglądasz...
-Nie wszystko dobrze. To tylko ze zmęczenia
-Jesteś pewna? Wyglądasz strasznie.
-Dzięki - Uśmiechnęłam się ironicznie i wróciłam do zadania. Dosłownie 2 sekundy później przypadkowo stłukłam jedno z naczyń. Po całej sali rozszedł się huk, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Kaitlyn, co się tam dzieje? - zawołał nauczyciel
-Nie.... Wszystko w porządku... Przepraszam, obiecuję to posprzątać.
- Zostaw to. A ty Lilian zaprowadź ją do pielęgniarki. Wygląda gorzej od mojej byłej teściowej - Nawet w takim momencie miał swoje poczucie humoru. Gdybym wtedy miała na to siłę odgryzłabym mu się. Postanowiłam nie protestować i pozwolić się prowadzić do pielęgniarki. Zanim jednak przekroczyłyśmy próg klasy usłyszałam ciche:
Kim jesteś?
---------------------------
* Przekształcony tytuł filmu,, Koszmar z ulicy Wiązów''

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz