17. Nowa Twarz

1.6K 83 8
                                    

Swoją karę odbywałam już od samego rana. Całą noc przesiedziałam przed drzwiami do pokoju ciotki Susan chcąc mieć pewność, że nic jej nie grozi. Czułam się jak wrak człowieka, a moje rany nie chciały się goić tak jak wcześniej. Nie były one poważne, jednak trochę uciążliwe i bolące.
Kiedy zaczęło świtać poszłam do łazienki w celu opatrzenia się, ponieważ wcześniej nie miałam do tego głowy, a nie chciałam żeby ciocia to zauważyła.
Skrzywiłam się, kiedy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
Sińce pod oczami, przetarta broda i pokaźna rysa na szyi. Dobrze, że włosy zakrywały siniaka na głowie.
Ostrożnie nałożyłam na twarz mocno kryjący podkład, a na szyję założyłam chustę, której wiązanie przerzuciłam do tyłu. Doprowadzenie się do lądu zajęło mi sporo czasu, a kiedy skończyłam poszłam zaparzyć herbaty. Idąc korytarzem spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. Dochodziła już 7.00, co oznaczało, że ciocia zacznie za chwilę szykować się do pracy.
Zeszła jakiś 10 minut później, kiedy ja zbierałam się już do wyjścia.
- Tak szybko?
- Co? A tak! Umówiłam się z koleżanką. - Odwróciłam się i na sekundę spojrzałam na kobietę, która stała w szlafroku. Wiedziałam, że teraz nic jej nie grozi. Nie pojawiał się od tak, a zwłaszcza w dzień.
- Wszystko w porządku? - zapytała dotykając mojego ramienia na co się wzdrygnęłam i zdjęłam jej dłoń.
- Tak, tylko trochę boli mnie głowa.
- To może zostań...
- Nie. - Przerwałam jej wypowiedź, jednak po chwili zdałam sobię sprawę z tego, jak chłodno to zabrzmiało - To znaczy... Wzięłam już jakieś tabletki. Dam sobie radzę.
- No dobrze. Po szkole wracaj do domu.
- Ta.
Chwyciłam za torbę i wyszłam.
Powolnym krokiem zmierzałam w stronę szkoły. Była ładna pogoda, więc chciałam ją jakiś wykorzystać. Świeże, letnie powietrze było bardzo przyjemnie, a poranne niebo bez żadnej skazy.
Całkowite przeciwieństwo mojego nastroju. Tego dnia powinno lać i trzaskać piorunami. Może chociaż wtedy poczułabym, że natura jesteś po mojej stronie.
---
Lekcje ciągnęły się w nieskończoność, a przerwy były wybawieniem.
Z zniecierpliwieniem czekałam na ich koniec, jednak niestety przede mną były jeszcze 3 godzin. 3 GODZINY!
Następna była godzina wychowawcza, czyli rozmowy o byle gównie.
Siedziałam znudzona w ławce i rysowałam coś w zeszycie, kiedy ni stąd moją wenę twórczą przerwała skąpo ubrana wychowawczyni, pani Adams. Wydaje mi się, że tą pracę wywalczyła rozmiarem D w staniku.
- To jest Emma Shires, od dzisiaj będzie z wami chodzić do klasy. To tyle. Usiądź tam, gdzie jest wolne miejsce.
Ale miłe powitanie... Zdziwiłam się z resztą, że ktoś tak późno dołącza do klasy, jednak ja też tak zrobiłam, więc miała pewniej swoje powody. Dziewczyna wyglądała na miłą. Miała długie brązowe włosy i ubrana była w skromną sukienkę w kwiatki.
Całkiem ładna.
Poczułam się jednak dziwnie, kiedy usiadła obok mnie, a dookoła nas było jeszcze parę miejsc. Złamałam jednak swoją naturę introwertyka i przywitałam się z nią.
- Jestem Kaitlyn - uśmiechnęłam się i podałam jej dłoń
- Emma - również odwzajemniła mój gest
- Co sprowadza cię w nasze skromne progi?
- Praca mojej mamy. Została nowym dyrektorem tej szkoły i niestety kazała mi się do niej przenieść.
- Uuu... To nie fajnie.
- Eh co zrobić. Będę jej unikać jak tylko mogę.
Kiedy wyobraziłam sobie co by było gdyby ciocia Susan miałby tu pracować, zlękłam się.
Kontrole 24 godziny na dobę i zero prywatnego życia. Z drugiej strony wiedziałam, że to niemożliwe, ponieważ nie jesteśmy normalną rodzinką. Chociaż nie. Gdyby się uwzięła, to by tak zrobiła.
---
- Jest i moja kicia!
Schowałam niepotrzebne książki do szafki i zamknęłam ją trzaskając przy okazji.
- Dlaczego dali mi szafkę obok ciebie... - Może to przeznaczenie?
- Mówiłam ci już, że nie masz mnie tak nazywać.
Will jak zwykle nic sobie nie zrobił z moich słów  i tylko głupio się uśmiechał.
- Coś taka nie w sosie?
- Nie twoja sprawa.
- Ej no ja staram się być miły, a ty co...
- Nie mam dzisiaj nastroju, więc zostaw mnie w spokoju.
- Okres ci się spóźnia?
Westchnęłam i w myślach zaczęłam odliczać do 10. Kiedy to jednak nie pomogło po prostu go wyminęłam, jednak on nie odpuszczał. Zaczął wołać moje imię i wiedzą, że się nie zamknie zatrzymałam się.
- Czego?!
Will spojrzał się na mnie zdziwiony moim tonem głosu, i cofnął się o pół kroku.
- Oj przepraszam, że chciałem się gdzieś z Tobą umówić.
Czułam jak moje serce staje w miejscu. On napewno musiał knuć coś co spowoduje, że w tej szkołę nie będzie miała życia.
- Myślałam, że mnie nie lubisz.
- Bo tak jest, ale pomyślałem, że może pora to zmienić. To jak?
- Przyznaj się, że chcesz po prostu mnie ośmieszyć robiąc mi głupie zdjęcie i rozsyłając je wszystkim.
- Mogłem już to zdobić podczas naszej ucieczki, kiedy uwaliłaś się jak świnia lodami, a nie zrobiłem tego. - Odparł wyszczerzając swoje białe zęby, wyrwał mi z ręki moją torbę i ruszył przodem.
- Ej oddawaj!
- To jak, gdzie idziemy? - Zapytał ignorując mój wcześniejszy nakaz. Nie było mowy żeby odpuścił, więc zrezygnowana ruszyłam za nim.
- Czuj się zaszczycony. Możesz mnie doprowadzić do domu.
- Czyli do środka mnie ju nie wpuścisz?
- Nie.
- Okey....
---
Drogach powrotna przedłużyła się o ponad godzinę, ponieważ chłopak doszedł do wniosku, że śmieszne wyglądam, kiedy nie mogę go dogonić i postanowił pomęczyć mnie dłużej chowając się z moją torbą wszędzie gdzie możliwe. Bez niej nie było mowy o powrocie. Za dużo cennych rzeczy. Kiedy zobaczył jednak, że nie mogę złapać oddechu i się duszę, podszedł i pochylił się nade mną.
- Żyjesz? - Zapytał, a ja pięknie wykorzystałam okazję i odebrałam mu moją własność uciekając i śmiejąc się. Nie miałam już jednak tyle siły co na początku i szybko mnie dogonił obejmując mniejsze od tyłu.
- Masz strasznie słabą kondycję. Dla mnie to dopiero była rozgrzewka.
- Tak, tak wiem. Za to ty jesteś bardzo skromny. Możesz mnie już puścić? Naprawdę muszę już siedzę zbierać...
- Pod warunkiem, że dasz mi swój numer.
- Przepraszam, ale ja nie jestem taks łatwa jak ta blondyna ze szkoły, która rozbiera cię na przerwać wzrokiem. Na twoim miejscu umówiła bym się z nią. Ma fajne cycki. Szkoda tylko, że są sztuczne.
- Jesteś zazdrosna! Czyżbym ciebie też tak pociągał?
- Jeżeli leciałabym na dziewczyny to pewnie tak - Musiałam mu jakości dogryźć, to już był mój zwyczaj względem niego
-  Nie dowartościowuj sobie. Chciałem twój numer bo przypomniało mi się, że mam coś do załatwienia na mieście, a muszę wiedzieć, że dotarłaś do domu.

Czy on się o mnie martwił?

- Czy ty się o mnie martwisz?
Will przewrócił oczami, odchrząknął i ponownie zapytał.
- To jak będzie?
- No, no dobrze - Odpowiedziałam lekko zdziwiona jego słowami. Zapisałam mu swój numer na jego telefonie - Nie okaż się tylko zboczeńcem.
- Postaram się - uśmiechnął się niemrawo i pomachał telefonem na pożegnanie.
Tego to ja się nie spodziewałam. Niecałą minutę później dostałam sms'a.

Od Will:
Uważaj na siebie łamago 😉

----------
Paradoksalnie pozytywny rozdział do mojego nastrój.
Właśnie skończyłam oglądać moją dramę i ryczę jak głupia. Co jest ze mną nie tak?! Nigdy wcześniej tego nie robiłam!
Zostawcie po sobie jakoś ślad na posklejanie mojego  biednego serduszka 😢❤️


UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz