29. O Co Chodzi?

1.2K 57 3
                                    

Okazało się, że znajdowałam się w Griffith Park, czyli jakieś 3 godziny pieszo od szpitala, w którym znajdowała się ciotka. Byłam głupia prosząc demona o przetransportowanie chociaż w okolice szpitala. Mogłam się spodziewać, że mnie wyśmieje I każe spierdalać dopóki nie ma chęci zrobić nam wszystkim czegoś gorszego.
Bałam się co mogę zobaczyć tam na miejscu. Z jakiegoś powodu nie mogłam dodzwonić się do szpitala, co tylko denerwowało mnie jeszcze bardziej. Po raz kolejny wiedziałam, że to moja wina.
---------
Na szczęście, kiedy wybiegłam na ulicę szybko udało mi się złapać stopa. Uprzednio zakryłam jednak ślady krwi na swoim ubraniu szarą bluzą, którą znalazłam w tamtym domku. Kierowca nie był natarczywy i nie zagadywał mnie na siłę. Oczywiście dopiero po tym jak opowiedział o swojej żonie i dwóch synach, z którymi ma ciągle problemy. Sam jeździł cały czas w delegacje przez co zaniedbywał rodzinę. Hah, tak znane.

Po pół godzinie byliśmy na miejscu. Szybko podziękowałam i pobiegłam do recepcji szpitala. Tam jedna z pielęgniarek pokierowała mnie, do której sali powinnam się udać. Nie znała szczegółów wypadku, więc kazała mi porozmawiać z lekarzem prowadzącym. Znalazłam go jak dopiero co wychodził z sali ciotki Susan.

-Przepraszam, czy z moją ciocią wszystko w porządku? - Popatrzył na mnie chwilę próbując prawdopodobnie połączyć fakty i dopiero po chwili mi odpowiedział.

-Ty musisz być pewnie Kaitlyn. Twoja ciocia powiedziała mi, że mogę się ciebie spodziewać.

-Jest przytomna? Co się stało? Wyjdzie z tego?

-Miała wypadek samochodowy. Hamulce przestały działać i uderzyła w drzewo. Na szczęście ma złamaną tylko lewą nogę. Do wstrząsu mózgu nie doszło. - Słysząc tą wiadomość odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że stało się coś gorszego. Lekarz powiedział, że nie wyglądało to na przypadek, więc wezwał policję. Widziałam jednak, że to bez sensu. Kto uwierzy w siły nadprzyrodzone?
Podziękowałam za informację i weszłam do sali. Tam na wózku inwalidzkim siedziała ciocia i rozmawiała z Waller'em. Kiedy mnie zobaczyła chciała się podnieść, jednak gips jej to uniemożliwiał, dlatego to ja do niej podeszłam i szczelnie ją objęłam.

-Tak się cieszę, że nic Ci się nie stało Kaitlyn, tak bardzo przepraszam. - Jej głos drżał, było widać, że bardzo się tym przejęła.

-To ja przepraszam. Wszystkich was narażam swoją obecnością... Jak do tego doszło?

-Kiedy zniknęliście pojechałam cię poszukać. W pewnym momencie straciłam panowanie nad samochodem i chciałam zahamować, ale hamulce nie działały.

-W takim razie gdzie ty byłeś? - Zapytałam Waller'a ze złością w głosie. Jak mógł do tego dopuścić?

-Zostałem w waszym domu.

-I pozwoliłeś jej jechać samej? Wiedząc, że coś wam może grozić?!

-To ja go o to poprosiłam. - Wtrąciła się ciocia - Kazałam mu zostać w razie gdybyś wróciła do domu.

-Idiota... Kiedy będziesz mogła wyjść?

-W sumie to już możemy wychodzić.

--------------
Przez parę kolejnych dni żyłam w ciągłym niepokoju. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje i za mną chodzi. Najgorzej było w nocy. Ze snem nie pomagały mi nawet żadne proszki. Często miewałam paraliże senne i napady paniki, przez co praktycznie nie spałam. Robiłam wszystko, aby do tego nie dopuścić. Sprzątałam, ćwiczyłam, brałam zimne prysznice. W końcu jednak mój organizm nie wytrzymywał i zasypiałam. Wtedy zaczynały się koszmary. Nie pamiętam co w nich było, ale zawsze po nich budziłam się oblana potem I łzami w oczach.
----------
Od sytuacji, w której wyszło na jaw, że jestem w potrzasku paktu moje stosunki z ciocią bardzo się ochłodziły. Ponieważ nadal miała nogę w gipsie a po domu poruszła się o kulach pomagałam jej przy gotowaniu i tym podobnych sytuacjach, jednak to nadal była cisza. Krótkie polecenie zrób i wykonanie. Obie wiedziałyśmy, że czeka nas kolejna ciężka rozmowa, ale żadna nie chciała tego zacząć. Tak było nam po prostu lepiej.
Zmywałyśmy właśnie naczynia, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce o spodnie i ruszyłam w stronę dźwięku.

-Lili? Co ty tutaj robisz?

-Też cię miło widzieć... - Odpowiedziała sarkastycznie - Mam nadzieję, że będziesz miała zamiar wrócić do szkoły, więc przyniosłam ci notatki.

-Oooo... To kochane. Może wejdziesz? Obejrzymy jakiś film czy coś.

-W sumie to i tak nie mam nic do roboty.

Zaprosiłam dziewczynę do środka i poczekałam aż się rozbierze. W międzyczasie opowiadała mi co zdążyło już mnie ominąć w szkole. Waller składa rezygnację... No któż by się spodziewał...
Weszłam jeszcze do kuchni chcąc zrobić nam coś do picia. Tam nadal siedziała na krześle ciocia i wycierała talerze. Odchrząknęłam chcąc zwrócić na siebie uwagę.

-Przyszła do mnie koleżanka. Zostaw te naczynia, ja później się nimi zajmę.

-No dobrze. Jaka koleżanka?

-Lili, mówiłam ci już kiedyś o niej.

Jak na zawołanie zza rogue wyłoniła się wcześniej wspomniana dziewczyna. Przywitała się uprzejmie, jednak obydwie przestraszyłyśmy się, kiedy ciotka Susan upuściła talerze rozbijając je na drobne kawałki i dziwnie na nas patrząc.

-Ajć! Przepraszam, wyślizgnęły mi się.

Pomogłam jej szybko pozbierać odłamki. Po tym udałyśmy się na górę do mojego pokoju.

-Co się jej stało w nogę? - Zapytała Lili

-Aaa poślizgnęła się na kafelkach w łazience.

-Coś strasznie niezdarna, ale przynajmniej już wiem po kim to masz - Zaśmiała się i usiadła na łóżko.

Podczas całego naszego seansu firmowego mnie zastanawiała tylko jedna rzecz.

O co tym razem chodzi mojej kochanej cioteczce.


-----------------------------
Najkrótszy i jeden z najnudniejszych rozdziałów jakie napisałam....
Miałam napisać coś dalej, jednak niespodziewanie ktoś mi przypomniał, że jutro mam dwa ogromne sprawdziany i muszę się uczyć :)
Kochajcie szkołę ❤️
Publikuję więc to co mam i postaram się, aby w przyszłym było więcej ciekawej akcji 😈

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz