32. Nawroty

1.2K 61 4
                                    

Przez resztę wieczoru żadna z nas już nie zasnęła. Nie poruszałyśmy już jednak tematu strażników i sił nadprzyrodzonych. W ciszy leżałyśmy obok siebie i zbierałyśmy swoje myśli. Lily chciała, abym zachowała to w tajemnicy. To nie było dla mnie trudne. Trudniejsze było podjęcie decyzji czy powiedzieć jej o swoich genach. Nawet gdyby mnie zabiła, nie ruszało mnie to. Bardziej bałam się o jej osobę. Należała do jakiegoś dziwnego stowarzyszenia, więc prędzej czy później znajdą mnie.

Jakaś zła próbowała przedostać się do naszego świata. Czy to był ON?
Może dlatego chciał się ze mną skontaktować. Znaleźć i wykorzystać, jednak do czego?

--------
Wiedziałam, że jak wrócę do domu będzie źle. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam kiedyś wrócić, dlatego zrobiłam to po trzech dniach. Do tego czasu Lily pozwoliła zatrzymać mnie u siebie. Ignorowanie telefonów ciotki było jednak zbyt uciążliwe i w końcu zgodziłam się wrócić.
Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Była wściekła i podejrzewam, że w myślach zabiła już mnie z milion razy. Dlatego zdziwiłam się, kiedy po serii wyzwisk od najgorszych wybuchła płaczem i objęła mnie.

-Nigdy więcej mi tego nie rób.

--------
Do momentu powrotu do szkoły nie odezwałam się do Lily. Bałam się. Bałam się, że coś zrobię nie tak i wyda się moja tożsamość. To mogłoby zmienić wszystko. Rozpadłaby się nasza przyjaźń, urwałby się kontakt, jednak tu nie chodziło o to. Nie chciałam jej wciągać w swój świat, a w takiej sytuacji byłoby to nieuniknione. Nie chciałam jednak tym myśleć. Postanowiłam skupić się na nauce. Tym razem zero ucieczek. Moja sytuacja ocenowa nie była jednak najlepsza. Z połowy przedmiotów wychodziło mi 2, a z reszty naciągane 3. Nie miałam czasu na naukę. Chciałam jednak do tego wrócić. Natychmiast.

-Jakim cudem mam poprawić 6 przedmiotów i zdążyć do końca roku?! - Spacerowałam z Will'em po budynku szkoły zastanawiając się, czy zdanie jest w ogóle możliwe.

-Jeżeli chcesz to mogę Ci pomóc. - Zatrzymałam się w półkroku i spojrzałam na niego z rozbawieniem.

-Bez obrazy, ale ty?! Najczęstszy gość dywaniku dyrektora?

-Wątpisz w moją widzę? - Zapytał uśmiechnięty krzyżując ręce

-Zdecydowanie.

-W takim razie zdziwię cię kotku, ale mam najwyższą średnią w tej szkole.

-Po pierwsze. Żadne kotku. Po drugie. Jeżeli ty masz takie zajebiste oceny, to ja jestem królową elfów.

-W takim razie, miło mi cię poznać królowo.

Patrząc na niego nigdy bym nie pomyślała, że jest aż tak mądry. Albo potrafi dobrze ściągać. Kto by pomyślał... Chcąc mi udowodnić pokazał mi nawet swoje oceny. W życiu nie widziałam tyłu piątek. Jak?!
Wstępnie umówiłam się z nim na sobotnie korki u mnie. Miałam nadzieję, że chociaż trochę dobrze tłumaczy.

Zatrzymałam chłopaka mówiąc, że muszę na chwilę usiąść. W przeciągu sekundy poczułam jak powietrze w szkole staje się gęstrze. Zakręciło mi się w głowie i opadłam na ławkę.

-Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada.

-Tak wszystko dobrze. Zakręciło mi się tylko w głowie, ale już lepiej.

-Na pewno? Może zaprowadzę cię do

-Wszystko dobrze! - odepchnęłam go zdając sobie sprawę dopiero po chwili, że niepotrzebnie podniosłam głos i wszyscy na nas patrzą - Muszę iść.

Znowu się zaczynało. Szybkim krokiem ruszyłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie. Zatknęłam uszyta, kiedy zaczęłam słyszeć niezrozumiałe dla mnie szepty. Podkurczyłam nogi błagając, aby szybko to się skończyło. Na szczęście tym razem nie trwało to długo. Po 10 minutach, kiedy unormowałam oddech wyszłam z kabiny i poszłam spóźniona już na lekcje.
Kiedy wyszłam na korytarz przeszły mnie dziwne ciarki. Z pozoru wszystko wyglądało normalnie, jednak czułam tą ciężką i mroczną atmosferę. Poczułam jak ktoś puka mnie w ramię.

-Przepraszam, gdzie znajdę... - Odwróciłam się i krzykęłam szybko zasłaniając usta. Przede mną stała dziewczyna, jednak nie wyglądała normalnie. Była sina, bez gałek ocznych i ze zmasakrowanym ciałem. Z jej ust wychodziły przeróżne robaki, z jej twarzy odpadła skóra, a w brzuchu miała dziurę, z której wypływały wnętrzności.
Uciekałam jak najdalej od dziewczyny, jednak każda kolejna napotkana osoba wyglądała tylko gorzej. Wbiegłam na stołówkę, jednak szybko tego pożałowałam. Była ona pełna zepsutych ciał uczniów i unosił się tam okropny smród rozkładających się zwłok. Zaczęło mnie mdlić. Wiedziałam jednak, że nie jest to prawdziwe. Usiadłam na ziemi, przyciągnęłam do sobie nogi i wewnętrznie zaczęłam wmawiać sobie, że to wszystko to tylko wytwór mojej wyobraźni. Słyszałam krzyki, dźwięki łamanych kości i wypruwania wnętrzności. Nie chciałam otworzyć oczu. Zrobiłam to dopiero, kiedy policzyłam do 100.










Wszystko znikło. Tak jak tego się spodziewałam. Pojawił się jednak zabójczy ból główny, który całą mnie sparaliżował. Słyszałam jak ktoś coś do mnie mówi, jednak nie byłam w stanie rozpoznać kto. Zrobiłam to dopiero, kiedy ta osoba złapała mnie za podbródek zmuszając mnie do podniesienia głowy.

-Kaitlyn, słyszysz do cholery?!

-Auć, nie krzycz tak na mnie Will...

Odepchnęłam z ulgą, kiedy wszystko wróciło do normy.

-Zabiorę cię do domu.

-Nic mi nie jest. To pewnie dlatego, że nic jeszcze dzisiaj nie jadłam.

-Normalna jesteś? Zabieram cię i koniec. Wstawaj. - Chwycił mnie pod ramię pomagając mi się podnieść. Nie ustałam jednak długo. Może jakieś 10 sekund. Czułam się wypłukana z życia i straciłam równowagę. Na szczęście Will szybko zareagował i zdążył mnie złapać.

-Nigdzie nie idę.

-Nie obchodzi mnie twoje zdanie. - Starałam się zaprzeć jednak chłopak był zbyt silny i lekko już zirytowany podniósł mnie. - Jeżeli nie chcesz iść, to cię zaniosę.



-------------------------------
Przepraszam za to, że ten rozdział jest nudny jak flaki z olejem, jednak kompletnie nie miałam na niego pomysłu pomimo tego, że zabierałam się za niego kilka razy...
Naprawdę chciałabym, żeby rozdziały były regularne i ciekawe, jednak ostatnio moja wena szwankuje. Postaram  jednak choćby odrobinę wysilić swoją pustą już muzgownicę...

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz