79. Sekrety rodziny

593 39 4
                                    

Lily POV

Nie było kontaktu z Will'em już trzeci dzień. Z każdą kolejną godziną stresowałam się coraz bardziej, jednak mimo wszystko miałam nadzieję, że nie było jeszcze za późno i lada moment Kaytlin wróci cała i zdrowa.
Demon nie zdradzał mi żadnych szczegółów w jaki sposób chce znaleźć  się w Piekle i odnaleźć Kat ani tego co zamierza zrobić później. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.
Co jakiś czas rzuciłam okiem na kartkę leżącą na stole.
Imię demona...
Gdybym je poznała, mogłabym przyczynić się do rozwiązania paktu i Kaytlin byłaby wolna. Tak uczyniły Strażnik. W tej sytuacji nazwałam go jednak złem koniecznym. Tylko on może wejść do domu Szatana i tylko on jest w stanie uwolnić stamtąd Kat. Cały czas miałam wrażenie, że robię źle. Nie tak mnie w końcu wychowywano. Sytuacja była dla mnie kompletnie nowa. Podejrzewam, że nikt z mojej rodziny nie stanął w takiej sytuacji. Wybór pomiędzy przyjacielem a rodziną nie był łatwy.

Usłyszałam kopnięcie w drzwi, a następnie głośny jęk. W salwie przekleństw do pokoju wszedł Will niosący na rękach Kaytlin. Wyglądała strasznie.

- Co oni jej zrobili?!

Miała na sobie tylko brudną od krwi koszulę, spod której można było zauważyć liczne rany cięte. Krzyczała tak, jakby każdy najmniejszy dotyk ją bolał sprawiając, że w oczach zebrały mi się łzy.

- Chcieli zmusić ją do przemiany. - Powiedział kładąc ją ostrożnie na kanapie. - Podali jej coś, co sprawia, że jest nadwrażliwa. Ten efekt minie, ale zajmie to parę godzin, a trzeba jej opatrzyć rany.

- Nie możesz sprawdź, żeby one zniknęły?

- Nie mogę. - Warknął zdenerwowany moim pytaniem.

Dziewczyna zupełnie nie kontaktowała. Ból zajmował wszystkie jej myśli zupełnie nas nie słuchając. Byłam sparaliżowana i nie wiedziałam co mam zrobić.

- Musimy zrobić jej transfuzję krwi. To jedyny sposób żeby jej pomóc!

Wydawało mi się, że to najlepsze wyjście. Tylko tak mogliśmy skrócić jej cierpienie, jednak Will stanowczo temu zaprzeczył.

- Jej ciało nie przyjmie żadnej innej krwi. - Podsumował surowo podchodząc do jednej z szaf, z której wyjął następnie jakąś szarą bluzkę. Zwinął ją w rulon, po czym podszedł do łóżka Kat. Otworzył jej usta wsadzając materiał i kazał jej mocno zagryźć. - Nie stój tak, tylko przynieś apteczkę. Jest nad zlewem.

Przyniosłam to o co mnie prosił dziwiąc się, że chłopak wie gdzie w tym domu są takie rzeczy.

Oczyszczanie ran zajęło nam niemal godzinę. Na szczęście zmęczona Kaytlin w końcu zasnęła pozwalając mi odetchnąć.
Na zewnątrz było już ciemno. Chłodne powietrze wkradało się przez nieszczelne okna powodując gęsią skórkę. Will nie odstąpił jej nawet na sekundę. Nie spuszczał z niej oczu siedząc bez przerwy przy niej uważnie ją obserwując. Stanęłam w progu drzwi czując swoją bezsilność w wielu kwestiach. Tak bardzo chciałam mieć wszystko poukładane.

- To twoja wina. - Powiedziałam to co leżało mi na sercu. - Najpierw moja babcia, teraz Kaytlin. Musisz niszczyć życia wszystkich?

- Powtarzam ci już któryś raz, że śmierć twojej babci nie była moją winą.

- Dobrze wiem, że byłeś przy niej tego dnia. Czuję to.

Każdy strażnik miał jakąś umiejętność. Jedni byli szybcy, inni dobrzy w walce, a jeszcze inni (W tym ja) potrafiłam czuć energię demonów. Jest to jednak możliwe tylko wtedy kiedy są w swojej pełnej formie. Kiedy zginęła moja babcia czułam czyjąś obecność. Wtedy nie wiedziałam jeszcze kto to dokładnie jest, jednak teraz było już jasne, że był to Will. Nie pomyliłabym go z nikim innym. Szukałam to parę miesięcy. Nie było to jednak takie łatwe. Kiedy przyszedł do naszej szkoły nie byłam jeszcze pewna czy to na pewno on. Cała sprawa wyszła na jaw przypadkiem, a nasze pierwsze spotkanie nie skończyło się całkiem przyjemnie.

- Przyznaj się, że miałeś ochotę na duszę starszej daty, a kiedy tylko nadarzyła się okazja zabiłeś niewinną kobietę.

- Nie moja wina, że twoja babcia pojawiła się w nieodpowiednim miejscu. Nie wiem kto to zrobił, ale to nie byłem ja. Pierwszy raz widziałem ją na oczy, więc przestań mnie obwiniać. Bardziej bym się zastanawiał co ona robiła w domu rojącym się od stanasistów.

Cały czas wierzyłam, że to było jakieś nieporozumienie, że to były jakieś sprawy strażników lub, że ktoś zaciągnął ją tam siłą? Ale czy na pewno?

---------------------
Kaytlin pov

Obudził mnie delikatny dotyk na dłoni. Nie był on już bolesny, a wręcz kojący. Przez chwilę pozwoliłam sobie  rozkoszować się nim nie zdradzając osobie będącej przy mnie, że już nie śpię. Było mi ciepło i wygodnie, czego brakowało mi już od kilku dni. Westchnęłam niekontrolowanie sprawiając, że dotyk zniknął.

- Jak się czujesz?

Uchyliłam oczy i odwróciłam głowę w stronę głosu.

- Bywało gorzej.

Will otworzył szeroko okno pozwalając wlecieć świeżemu powietrzu do środka. Na niebie zaczęło świtać. Odchrząknęłam czując, że w gardle coś mi zalega, po czym wstawiłam nogę. Chłopak cofnął mnie z powrotem każąc mi odpoczywać. Rany na moim ciele nadal piekły, jednak nie było już to tak dokuczliwe. Ignorując jego polecenie wstałam chwiejnym krokiem i stanęłam za nim.

- Dziękuję.

Will'a wyraźnie coś trapiło. Z zaciśniętymi pięściami i ustami patrzył w przestrzeń przed siebie. Nie oczekiwałam odpowiedzi, a nawet na nią nie liczyłam. Widać było, że nie jest on w dobrym humorze, a o rozmowie nie było wtedy nawet mowy.

- Jest gdzie tutaj Lily? Muszę z nią pogadać.

- Wszyscy pogadamy później. Ty powinnaś teraz odpocząć, a ja muszę przemyśleć parę spraw.

Siedząc w pokoju objętym całkowitą ciszą czułam się jakbym była tu intruzem. Przez dłuższy czas żaden z nas nie odezwał się nawet słowem. Chciałam mu powiedzieć o czym zdołałam się dowiedzieć, jednak dobranie tego w odpowiednie słowa było dla mnie trudne. Kiedy dołączyła jednak do nas Lily postanowiłam dłużej nie czekać.

- Księga zdradzająca koniec świata nie istnieje.

Obraz Strażników zmienił się diametralnie. Działo się tak coś niedobrego, a chwilowe zniknięcie książki mogło oznaczać, że ktoś również poznał prawdę, którą latami starała się ukryć starszyzna. Za tym wszystkim kryło się coś mrocznego.

--------------------------------------
Zgadnijcie kto spalił router 🤭
Rozdział średni, jednak konieczny jak wszystkie inne.

Jak myślicie co babcia Lily robiła w towarzystwie wyznawców diabła?

Widzimy się za tydzień?

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz