65. Tak musi być

724 38 2
                                    

Trzask ciężkich, metalowych drzwi rozniósł się echem po pomieszczeniu. Zszokowana i sparaliżowana siedziałam patrząc się na swoje brudne dłonie. Nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, co stało się chwilę wcześniej. Po prostu to do mnie nie docierało. Zaczęłam żałować, że cokolwiek sobie przypomniałam.
Bałam się podnieść głowę, aby spojrzeć przed siebie. Strach wprowadzał moje ciało w drgawki, chociaż nie byłam pewna, czy nie jest to spowodowane okropnie niską temperaturą panującą dookoła.

Czym sobie zasłużyłam znajdując się w tym miejscu? Co takiego zrobiłam?
Dlaczego chciano mnie zabić?

Nie wiem ile czasu spędziłam nad próbą zrozumienia wszystkiego.
W końcu postanowiłam podnieść swój wzrok. Odrzucone przeze mnie serce leżało przy mojej stopie. Widząc krew, rozkładające się ciało, czując smród zgnilizny, czułam się jak w piekle.
Martwe oczy drobnej blondynki wpatrywały się we mnie pusto łamiąc mnie od środka.
Łapczywie łapałam powietrze próbując zapanować nad swoim płaczem, jednak nic to nie dawało.
Ani krzyki, ani uderzenia w drzwi nie uwolniły mnie z tego koszmaru. Miałam wrażenie, jakby reszta świata była zupełnie obojętna na to co się tutaj dzieje. Błagałam wszystkie siły świata, aby mi pomogły. Bezskutecznie.
Nikt mnie nie szukał, więc nie miałam na co liczyć, oprócz na swoją siłę głosu, który z minuty na minutę słabł.

Poza betonem i małej żarówki na suficie nie było tu nic. Brak okien budził we mnie klaustrofobię. Pomieszczenie kurczyło się miażdżąc mnie mentalnie. Ostatkami sił pukałam w drzwi klęcząc pod nimi chcąc dać znać, że ja tu jestem.

Protestujące ciało opadło bezwładnie na zimną powierzchnię.

------------

Czując coś mokrego na czole wzrdygnęłam się następnie otwierając powoli oczy. Obraz był niewyraźny. Ktoś klęczał nade mną, jednak widziałam tylko jego kontury.

- Nie podnoś się. - Usłyszałam, kiedy próbowałam to zrobić. Głos miał rację. Przy samej próbie tego miałam wrażenie jakby ktoś chciał mi rozsadzić głowę, więc szybko się wycofałam.

- Richard. - Powiedziałam w końcu go rozpownając.

- Pamiętasz mnie. - Stwierdził nadal przemywając moje czoło.

W przeciągu sekundy przypomniałam sobie gdzie i dlaczego się znajduję. Spanikowana zerwałam się z miejsca patrząc na zamknięte drzwi.

- Musimy stąd uciekać. Zanim on przyjedzie...

- To niemożliwe.

- Razem nam się uda, tylko trzeba poczekać...

- Uspokój się! - Krzyknął zatrzymując mnie. Nie rozumiałam go. Musieliśmy przecież wydostać się stąd zanim Will tu przyjdzie. Nie chciałam skończyć jak tamte kobiety. - Nadal nie rozumiesz w jakiej sytuacji jesteś?! Nawet gdybyś stąd wyszła, to daleko byś nie zaszła. Padłabyś jeszcze na progu.

- Ale...

- Nie. - Przerwał mi i kazał do sobie podejść. Coś mi jednak nie pasowało.

- Gdzie są ciała? - Zapytałam rozglądając się dookoła. Co prawda plamy krwi nadal widniały na ścianach i podłodze, jednak nic poza tym.

- Zabrałem je. Ten psychol chyba nie wie, że możesz zarazić się trupim jadem. Trzymaj.

- Co to jest? - Zapytałam odbierając od niego słoiczek z różnymi tabletkami.

- Leki przeciwbólowe. Skoro nie pozwala mi Cię zabrać do siebie żeby Cię przebadać, musimy zadowolić się tym.

- Po co miałabym do ciebie jechać?

- Chociażby żeby sprawdzić czy nie masz wstrząśnienia mózgu. Ta rana nie wygląda zbyt ładnie.

- Jaka...? - Odruchowo dotknęłam swojego czoła dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że rzeczywiście coś tam miałam. Syknęłam z bólu czując pod palcami coś lepkiego.

- Chociażby ta. - Richard wstał z miejsca i ruszył ku wyjściu. - Wrócę za kilka dni. Postaraj się do tego czasu nie przemęczać.

- Chwila...Chcesz mnie tu zostawić?! Z tym potworem?! On mnie zabije!

- Nic ci nie zrobi. O to nie musisz się bać.

Czyżby to było możliwe, że Richard był po jego stronie? Myślałam, że chociaż na niego będę mogła liczyć. Nie wiedziałam co ich łączy, jednak z jakiegoś powodu tu jest i mu pomaga. Czułam się podwójnie zdradzona.

- Czego ode mnie chcecie? - Zapytałam czując ponownie napływające do oczu łzy, jednak w tej chwili nie chciałam okazywać słabości. Nie dam im tej satysfakcji. Mężczyzna westchnął zrezygnowany i odwrócił się w moją stronę

- Wiem jak to wygląda, ale musisz zrozumieć, że w tej chwili to najlepsze co możemy zrobić. Nadal słyszysz te głosy? - Zapytał wyrywając mnie z myśli. Nie do końca rozumiałam dlaczego o to pyta, jednak kiwnęłam głową na zgodę.

- Słyszysz je cały czas?

- Nie. Ale od paru dni coraz częściej.

- Co mówią?

- Wołają mnie. Tylko tyle.

Richard wyglądał na zdenerwowanego. Rozglądał się szukając czegoś, ostatecznie zatrzymając się przed drzwiami, a następnie pukając w nie dwa razy.

- Sama widzisz. Nie mamy innego wyjścia.

Pomieszczenie zostało otwarte, a nauczyciel zniknął. Zostawił mnie z uczuciem pustki spowodowanym niewiedzą. Już raz chciałam się czegoś dowiedzieć na własną rękę i skończyłam tutaj. Chociaż tego błędu nie chcę popełniać.

------

Światło zgasło. Skulona w kącie starałam się nie mogłam pozbyć się z głowy obrazu gnijącego, rozprutego ciała. Jak bardzo musiała cierpieć... Na rękach nadal czułam ciężar ciepłego mięśnia wyrwanego bezczelnie właścicielowi. Czułam obrzydzenie do siebie, do tego miejsca,  jak i do Will'a, którego dotąd jeszcze nie widziałam. Może to i lepiej.
Podskoczyłam w miejscu czując na karku zimny odech. Odwróciłam głowę, jednak nikogo tam nie było. Puls wzrósł z prędkością światła. Próbowałam sobie wytłumaczyć to moimi głupimi urojeniami i strachem przed ciemnością, jednak wrażenie bycia obserwowaną nie znikało. Zimny pot spłynął mi po twarzy, kiedy poczułam na ramieniu cudzą dłoń.
Powolnym ruchem sunęła wzdłuż mojego kręgosłupa, by po chwili dobyć nadgarstek. Strach spowodował, że nie mogłam się ruszyć, nawet kiedy poczułam ostre zęby rysujące po nim.
Powalona na plecy czułam siedzący na mnie ciężar i oddech ma twarzy.

- Otwórz oczka...

Zdeformowany głos próbował zmusić mnie do posłuszeństwa, jednak tego nie zrobiłam. Nie wiedziałam co zobaczę i tego nie chciałam. Będąc zmuszona poprzez odcięcie tlenu zrobiłam to.

Oberwana ze skóry twarz uśmiechała się do mnie jeszcze bardziej się zbliżając. Wyglądała obrzydliwe i przerażająco. Nos ze złamaniem otwartym, wypadająca gałka oczna i wykrzywiona szczęka znajdowały się tylko parę centymetrów ode mnie. Jego głowa była pokryta pojedynczymi kępkami włosów, z których ściekał przezroczysty śluz.
Udało mi się uwolnić i odepchnąć straszydło w kąt pomieszczenia. Odbiło się głośno wydobywając z siebie niezidentyfikowany dźwięk.
Podniosło się łamiąc sobie stawy i  spojrzało na mnie od dołu.

- Ty będziesz następna.

- Will!









--------------------
Witam was w ten niedzielny wieczór. Mam nadzieję, że wszyscy odpoczęli przez ten weekend albo chciałby nikt od nich nic nie chciał.
Kompletnie zapomniałam, że dzisiaj miałam dodać nowy rozdział  przez co musiałam to dzisiaj na szybko pisać 😂 Wybaczcie mi wszystkie możliwe błędy...

Jakaś aktywność na lepszą motywację?


Następny rozdział: 08.03. Godz. 19.00

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz