91. Anioł

519 33 11
                                    

Tym razem nie zamierzałam siedzieć biernie i patrzeć tylko co się dookoła dzieje. Owszem, wewnętrznie miałam ochotę skulić się w kącie i płakać, jednak mimo wszystko to nie był czas na takie rzeczy. Musiałam wziąć się w garść i zacząć działać. Najpierw zamierzałam odnaleźć Lily, jednak nie wiedziałam jak mam się za to zabrać. Nie miałam telefonu, byłam w nieznanym mi miejscu, w dodatku cała brudna od pyłu. Wyszłam na ulicę szukając potencjalnej osoby, która mogłaby mi pomóc. Nie była to tłoczna okolica. Trzy bloki i mały sklep na rogu. Idąc wzdłuż chodnika ludzie odsuwali się ode mnie i przyśpieszali kroku udając, że mnie nie słyszeli. Moja desperacja rosła. Zaczynałam wątpić we wszystko co pojawiło mi się chwilę wcześniej w głowie, jednak pewien starszy mężczyzna przywrócił mi trochę nadziei. Widząc, że od jakiegoś czasu próbuję znaleźć u kogoś pomoc podszedł do mnie i zapytał w czym problem. Z jego oczu była aż dobroć i pogoda ducha, którego ostatnio mi brakowało. Jego osoba wywołała u mnie dziwny spokój.

- Czego ci dziecko potrzeba?

- Najprawdopodobnjej zgubiłam gdzieś telefon. Czy mogłabym wykonać od Pana jeden szybki telefon? Obiecuję, że to nie zajmie długo.

Widok tak szczerego uśmiechu był czymś, czego dawno nie widziałam. Była to miła odmiana, swego rodzaju chwilowa odskocznia od szarej rzeczywistości. Chociaż nie mogłam tego wytłumaczyć w żaden logiczny sposób czułam, że mogę mu zaufać oraz, że mi pomoże. Nie zadawał żadnych więcej pytań podając mi po prostu stary telefon do dłoni. Kamień z serca, że numer Lily znałam na pamięć. Szanse na to, że aktualnie miała przy sobie telefon były nikłe. Po piątym sygnale traciłam już nadzieję i kiedy zrezygnowana miałam się już rozłączyć usłyszałam po drugiej stronie

- Halo?

- Lily?! Nic ci nie jest?!

- Kaytlin?

Dopiero kiedy usłyszałam jej głos zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo moje ciało było cały czas napięte. Poczułam ogromną ulgę kiedy mięśnie stopniowo zaczęły się rozluźniać?

- Gdzie jesteś? Nic ci nie jest? Co się stało? Dlaczego zniknęłaś?

Zadawałam pytania jak najęta nie dając jej nawet dojść do słowa. W końcu obie doszłyśmy do wniosku, że nie jest to rozmowa na telefon i koniecznie musimy porozmawiać w cztery oczy. Po tonie jej wypowiedzi wiedziałam, że jest źle. Nie chciała mi jednak powiedzieć co tak właściwie się stało. Nalegała tylko na natychmiastowe spotkanie.

- Jak daleko jesteś od mojego domu? - Zapytała

I tu pojawiał się kolejny problem. Nie miałam bladego pojęcia gdzie przeniósł nas Will.

- Przepraszam bardzo, mogłby mi... - Odwróciłam się w stronę mężczyzny licząc na jego pomoc, jednak jego już tam nie było. Spojrzałam w prawo, lewo, żadnego śladu. Nie było żadnych szans żeby tak szybko gdzieś odszedł, zwłaszcza jako osoba wyglądająca na 80 lat. - Właśnie stała się kolejna bardzo dziwna rzecz...

- Opowiesz później. Znajdź kogoś, dowiedz się gdzie jesteś i jak najszybciej do mnie przyjedź. Czekam.

Rozłączyła się.

Lokalizację odkryłam sama czytając z jednej skrzynki na listy. Jakoś nikt nie był skory do pomocy zagubionej, brudnej dziewczynie. Droga do domu Lily zajęła mi ponad dwie godziny jazdy różnymi autobusami.
Drzwi do jej domu były szeroko otwarte. Do środka wyszłam czujnie badając teren, jednak wszystko wyglądało w porządku. Wystraszyłam się kiedy Lily pociągnęła mnie od tyłu za szyję do szczelnego uścisku. Mało mi serce nie wyskoczyło z piersi ale możliwość zobaczenia jej całej i zdrowej wszystko wybaczyła.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz