9. Ucieczka

2.3K 105 9
                                    

Okazało się, że wstawanie z łóżka po nocnych,, wędrówkach'' wcale nie jest takie proste i przyjemne.
Obudziłam się równo o 8, więc oczywistym jest to, że nie zdążyłam na pierwszą lekcję. Czułam się inaczej. Zaczynałam być świadoma tego, kim jestem. W swoich oczach byłam potworem, który nie może wyjść na światło dzienne. Chciałam żyć. Chciałam żyć jak normalna dziewczyna. Czy się bałam? Bardzo. Potwierdzeniem tego mogły by być chociażby może trzęsące się dłonie.
Zeszłam po schodach do kuchni i duszkiem wypiłam szklankę wody.
Postanowiłam jednak pójść do szkoły. W końcu chciałam być normalna. Bez zbędnych czynności uszykowałam się do szkoły i poszłam na przystanek.
Autobus przyjechał po 5 minutach, a na miejscu byłam parę minut przed 9.
Siedziałam wygodnie na szkolnym parapecie dopóki jakaś sprzątaczka nie kazała mi zejść. Naprawdę nie wiem dlaczego mają z tym problem? Jak na zawołanie rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Na korytarzu zrobił się tłok, a ja przestałam czuć się pewnie. Co jeżeli kiedyś stracę nad sobą panowanie i zrobię komuś krzywdę? Nie chciałam sprawdzać tej teorii, więc spanikowana udałam się w kierunku wyjścia. Ucieczkę uniemożliwiła mi tylko jedna, upierdliwa osóbka.
- Wagary?
Will.
- To lubię! To gdzie idziemy? - zapytał chwytając mnie pod ramię
- C-co? Ja przecież nigdzie nie idę tylko... Zapomniałam czegoś z domu! - Odpowiedziałam zestresowana wymyślając coś na poczekaniu.
- Taak, ale przyznaj się, że nie miałaś zamiaru tu wracać.
- No może, ale...
- No i super! Idę z tobą.
Zatrzymałam się na chwilę żeby móc na niego spojrzeć. W przeciwieństwie do mnie był taki zadowolony. Postanowiłam na chwilę odstawić swoje problemy na bok i zająć się rozmową z tym idiotą.
- Dlaczego miałabym niby chcieć z tobą gdzieś iść? Przecież, cię nie lubię.
- I z wzajemnością kotku, ale bądźmy szczerzy. Jesteś straszną niezdarą i pewnie bez obstawy mogłoby ci się coś stać.
Miałam ochotę wtedy parsknąć śmiechem widząc jak poważnie się wypowiada, jednak postanowiłam tego nie zrobić.
- Że niby randka?
- Z tobą? Nigdy. - odpowiedział. Droczył się ze mną jak cholera. - Tak naprawdę chciałem się stąd urwać, a zawsze raźniej ucieka się razem.
Jeszcze przed chwilą byłam cała spanikowana, a teraz rozmawiam o ucieczce z chłopakiem. W końcu przestałam na jego propozycję i wspólnie opuściliśmy budynek. Szliśmy chodnikiem w kompletnej ciszy i nikt nie miał zamiaru jej przerwać. W końcu cały czas go nie lubiłam. Z resztą on mnie też. Ukradkiem spojrzałam w jego stronę, jednak kiedy nasz wzrok się spotkał natychmiast odwracałam głowę i udawałam, że coś przyciągnęło moją uwagę.
- Gapisz się.
- Od tego mam oczy.
Will przyciągnął się, włożył ręce do kieszeni i szeroko uśmiechnął.
- Przyznaj, że ci się podobam.
- Nigdy w życiu. Po prostu masz krzywy ryj w tym świetle.
- Grabisz sobie.
Trochę mnie zasmuciło, że nie wziął tego na poważnie, tylko zaczął się śmiać. Na siłę szukaliśmy okazji, żeby sobie nawzajem dogryźć.
---
Zbliżała się już godzina 11, a my nadal chodziliśmy bez sensu po centrum miasta. Był to jeden z cieplejszych dni, więc postanowiliśmy pójść na lody. Staliśmy trochę w kolejce, aż przyszła nasza kolej i mogliśmy zamawiać. Ja wzięłam miętowe, a on czekoladowe.
Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy komentować zachowania i wygląd ludzi. Może to było trochę wredne, ale w tamtym momencie świetnie się bawiliśmy.
- Dlaczego przeprowadziłaś się do LA? - Praca - odpowiedziałam - Ciotka dostała tutaj lepszą postadę i to dlatego. Z resztą przywykłam do zmiany miejsc.
- Nie przeszkadza ci to? No wiesz, te ciągle przeprowadzki?
- Może trochę. Z resztą mam teraz większe zmartwienia. - Ponownie przypomniały mi się wydarzenia z poprzednich dni. Stałam się ofiarą demonów, które będą do mnie wracać, aż nie dostaną tego czego chcą.
- Na przykład?
- Takie tam rozterki rodzinne - ugryzłam się w język, aby przypadkiem nie powiedzieć czegoś więcej. Nie mogłam mu przecież powiedzieć chociażby o swoim pochodzeniu. - A ty? Od zawsze tutaj?
- Niezbyt. Czasem tu, czasem tam. Zależy na co mam ochotę. - wzruszył ramionami i wstał z miejsca, co ja również uczyniłam.
- A rodzice?
- Nie wtykasz zbytnio nosa w nie swoje sprawy? - zapytał zgryźliwie
- Nie chcesz, to nie mów. - odpowiedziałam obojętnie i ruszyłam przed siebie.
Czas nam szybko zleciał i zanim się obejrzeliśmy był już ,,oficjlany'' koniec lekcji.
- To co... Pora do domu. Musimy to kiedyś powtórzyć.
- No nie wiem. Jeszcze się polubimy i co wtedy? Nie będę miała się już nad kim znęcać. - powiedziałam do stojącego naprzeciwko mnie Will'a
- Po pierwsze, to ja się nad tobą mam znęcać, a po drugie, wiesz, że cię nienawidzę.
- Ja ciebie bardziej! - odpowiedziałam odchodząc już od niego i serdecznie machając środkowym palcem.

Może wcale nie jest on taki zły?

------------
Nowe postanowienia! Rozdział przynajmniej co drugi dzień! Mam nadzieję, że wena będzie mi sprzyjać.
Gwiazdka i komentarz dla motywacji? ❤️

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz