10. Kłótnia

2K 84 7
                                    

Siedziałam właśnie na lekcji historii. NAJGORSZE GODZINY W MOIM ŻYCIU. Nauczycielka chodziła z kąta w kąt i obserwowała klasę. Tak, pisaliśmy kartkówkę, którą zapowiedziała wczoraj. Wczoraj, to znaczy kiedy mnie nie było i kiedy się na nią nie nauczyłam. Po prostu super dzień.
Poczułam szturchnięcie w ramię i odwróciłam się w stronę Lili, która dyskretnie dawała mi ściągę. Chwała jej za to! Skinęłam delikatnie głową i wróciłam do pisania.
---
- Nie moja wina, że piszesz jak kura pazurem!
- Ale naprawdę? Nawet na jedno pytanie?
- Nawet na jedno.
Kiedy odwinęłam karteczkę od Lili od razu wiedziałam, że jestem skazana na porażkę. A myślałam, że to ja mam fatalne pismo. Chociaż chciała mi jakoś pomóc, a liczą się chęci, prawda? Był koniec lekcji i w końcu byłam wolna. Tak jakby. Miałam jeszcze w planach poważnie porozmawiać z ciotką. Tym razem się nie wymiga.
- Hej Caitlyn, masz dzisiaj jakieś plany?
- Taak. Muszę pozałatwiać parę spraw rodzinnych. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, jednak mając nadzieję, że nie będzie w to wnikać, powiedziałam, że mam czas jutro i możemy gdzieś wyjść. Kiedy dotarłyśmy na najbliższy przystanek autobusowy pożegnałyśmy się i każda udała się w swoim kierunku.
---
Stojąc przed drzwiami do dołu chwyciłam za klamkę, jednak były one zamknięte. Jak zwykle... Pomyślałam będąc przyzwyczajona do samotności w domu. Weszłam do środka i rzuciłam torbę na podłogę i poszłam do kuchni. Tam znalazłam na lodówce karteczkę z informacją, że wróci wieczorem i mam odgrzać sobie obiad. Super. Ja tu chcę się z nią kulturalnie pokłócić, a ona non stop to przekłada. Próbowałam już wczoraj, jednak wróciła, kiedy ja już spałam. Miałam do zadania jej tyle pytań, a ona ewidentnie miała mnie
w dupie.
Wyjęłam jedzenie z lodówki i włożyłam do mikrofali. Kurczak. Jak zwykle zapomniała o tym, że od ponad roku jestem wegetarianką. Postanowiłam sobie zjeść zupę chińską, bo czemu nie. To nic, że jem je od trzech dni.
W tej złości czas mi bardzo szybko zleciał. Była już 21, a jej nadal nie było. Leżałam na kanapie w salonie oglądając seriale byleby nie zasnąć.
W końcu usłyszałam przekluczanie drzwi. Weszła mozolnie do środka obładowana torbami z zakupami. Nie miałam zamiaru jej pomagać, jednak myśląc jak później będzie mogła się na mnie drzeć, postanowiłam się ruszyć.
- Gdzie byłaś? - zapytałam chwytając za reklamówki
- Jak to gdzie? W pracy.
- Tak długo?
- Jak zwykle.
- Mogłabyś już przestać ukrywać to, że masz z kimś romans i po prostu przeprowadzić tego faceta tutaj, bo innych wyjaśnień nie widzę.
Ciotka odstawiła rzeczy i wróciła wyraźnie zła i zdezorientowana.
- O co ci chodzi? Z nikim się nie spotykam i w najbliższym czasie nie mam zamiaru.
- To może zamiast siedzieć do późna w firmie robiąc nie wiadomo co, przyszłabyś do domu i zainteresowała się mną trochę? Odkąd dostałaś nową posadę praktycznie się nie widujemy. Ty nawet nie wiesz, że jestem wegetarianką!
I na tym moja chęć nie zdenerwowania jej prysła jak bańka mydlana. Głupia dolewałam oliwy do ognia.
- O to ci teraz chodzi? Myślisz, że ja będę nadążać za każdym twoim nowym pomysłem?
- Od roku. Chociaż to cię powinno interesować.
Zostawiłam ją samą na dole i poszłam do swojego pokoju uprzednio trzaskając drzwiami. To już nie chodziło o tego głupiego kurczaka. Ona ewidentnie przestała mnie widzieć. Informacje, które zdobyłam na jej temat nagle stały się dla mnie bardziej prawdziwe. Okłamywała mnie przez całe życie. To do niej bardzo podobne. Nie mogłam się jednak wycofać. Postanowiłam z nią dzisiaj porównaniać i to zrobię! Chciałam tylko uporządkować tylko sobie w głowie to co miałam jej posiedzieć. A było tego dużo. Leżąc na łóżku poczułam wibracje w telefonie.

Od Lili:
Za godzinę zaczyna się impreza
,, urodzinowa'' u jednego znajomego ze szkoły. Wpadasz?
Westchnęłam przeciągle i zaczęłam odpisywać.

Do Lili:
Nie... Nadal mam coś do zrobienia... Ale miłej zabawy 😊 Pamiętaj, że juto lekcje 😜

Od Lili :
Jasne jasne😇😆

Chciałam już odłożyć urządzenie, jednak ktoś ponownie przesłał mi sms'a z nieznajomego mi numeru, w którym było napisane Otwórz okno. Nie wiedziałam o co chodzi, ale podeszłam do niego, aby sprawdzić czy ktoś tam jest. Nikogo nie widziałam, więc otworzyłam okno, aby się rozejrzeć.
- Mnie szukasz? - podskoczyłam, kiedy usłyszałam głos za sobą. Powoli odwróciłam się, aby upewnić się, że nie pomyliłam się co do głodu. Tak. To był Demon.
- Czego chcesz? - zapytałam przełknąć głośno ślinę. Nadal miał zasłoniętą twarz, jednak to nie to mnie przerażało, tylko te czarne oczy wlepione we mnie. Chwycił mnie za policzki i prychnął.
- Co zrobiłaś?
- J-ja? Nie wiem o co ci chodzi. Nic się takiego nie stało.
- Nic?! To znaczy, że z nikim ostatnio się nie spotkałaś?
Nie odpowiedziałam. Ponownie się go przestraszyłam, kiedy pchnął mnie na łóżko.
- Co mu powiedziałaś?
- Komu?
- Nie udawaj kurwa głupiej! Wiem, że się z nim zobaczyłaś.
- Ale... J-jak? - zapytałam patrząc, jak chodzi nerwowo w kółko po pokoju. Wiedziałam, że chodzi mu o szatana, jednak nie byłam w stanie wypowiedzieć na głos jego imienia.
- Cały czas cię obserwuję. Z resztą wieści szybko się roznoszą. Co mu do cholerny powiedziałaś?
- Ja nic. Tylko on mi rozjaśnił parę spraw dotyczących mojej rodziny - powiedziałam siadając
- I ty mu wierzysz? ON chce cię po swojej stronie. Zrobi Ci pranie mózgu. Masz go unikać!
- Jak?! Sam mnie znalazł!
- Znalazł cię bo mnie nie posłuchałaś!
- Teraz to nie ma znaczenia. Muszę porozmawiać z ciocią.
Demon na moment zatrzymał się w miejscu. Spojrzał na mnie, a ja zaczęłam czuć jak powietrze zaczyna gęstnieć. Zachłannie próbowałam łapać tlen, ale było to nie możliwe. Upadłam na kolana i zaczęłam się dusić.
- O nie. Nie piśniesz jej ani słówka
o tym co się działo. Będziesz udawać, że wszystko jest dobrze. W przeciwnym razie zaliczy bliskie spotkanie ze mną i pozbęde się problemu, rozumiesz?
Słyszałam się się cicho śmieje. Jego ta sytuacja bawiła, a mi do oczu zaczynały spływać łzy. W końcu się zlitował u mogłam ponownie oddychać. W pierwszej chwili zaczęłam strasznie kaszleć. Powoli podniosłam głowę i zobaczyłam jak wychodzi przez okno.
- On wie, że ktoś mi pomaga. U ciebie też nie będzie tak różowo. - poczułam lekką satysfakcję z tego, że jemu też ktoś groził. Ostatni raz spojrzał na mnie i wyskoczył przez okno. Oparłam się plecami o ścianę i przyciągnęłam nogi. Łzy uporczywie domagały się już wyjścia. Pomimo wszystkiego nie chciałam aby ciotce coś się stało. Bez chwili namysłu chwyciłam telefon i wysłałam wiadomość.

Do Lili:
Podaj adres.

Pora się upić.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz