11. Spotkanie

2.2K 101 4
                                    

Szłam właśnie chodnikiem i szukałam podanego adresu. Niebo tego dnia było gwieździste, a wiatr delikatny, jednak chłodny. Ruch na ulicy o tej godzinie był praktycznie znikomy. Idąc w stronę białego domu wzięłam parę głębokich wydechów i przetarłam oczy. Nacisnęłam dzwonek do drzwi. Impreza musiała się już rozkręcić, ponieważ muzykę było słychać już na zewnątrz. Zdałam sobie sprawę z tego, że pewnie nikt mnie nie usłyszy, więc po prostu weszłam do środka. Od razu poczułam zapach potu, papierosów i alkoholu. Niebyt przyjemnie, jednak tego dnia to było mi potrzebne. Dom był bardzo duży, a liczba osób równie spora. Przeciskałam się przez grupy tańczących osób w celu znalezienia Lili. Po chwili zauważyłam ją stojącą przy oknie z papierosem w ustach.
- Wow. No tego bym się po tobie nie spodziewała.
- Okazjonalnie. - powiedziała, kiedy do niej podeszłam - A ty? - wyciągnęła do mnie dłoń z fajką, jednak ja tylko się uśmiechnęłam i pokręciłam przecząco głową
- Ja tu przyszłam się dzisiaj napić.
- Coś się stało?
- Tak jakby.
- Wiesz, że alkohol nie rozwiązuje problemów.
- Błagam, tylko mi tu nie matkuj... Dzisiaj przyszłam dobrze się zabawić - uśmiech wkradł się na usta Lili, kiedy chwyciła mnie za rękę i poprowadziła przez tłum.
- Ej ej gdzie idziemy?
- No jak to gdzie? Chciałaś się zabawić!
Wciągnęła mnie na parkiet i zacząłyśmy razem tańczyć. W międzyczasie chwyciłam jakiegoś mocniejszego drinka i duszkiem wypiłam. Poczułam ulgę, kiedy moje ciało zaczęło się rozluźniać. Lili starała się mnie w miarę pilnować, jednak za każdym razem kiedy ona odchodziła z jakimś chłopakiem, ja brałam kolejne procenty. Nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie na parapecie ktoś usiadł.
- Strasznie tu nudno...
- Co kto lubi. - odpowiedziałam nie wiedząc z kim rozmawiam. Dopiero, kiedy spojrzałam w lewo, moim oczom ukazał się Will- Prześladujesz mnie?
- To szkolna impreza. Są tu praktycznie wszyscy.
- Skoro się tak tutaj nudzisz to możesz sobie iść.
- Oh nie nie! Już się aż tak nic nudzę.
- Że niby ja poprawiłam sytuację?
- Nie czuj się wyjątkowa! Po prostu twój widok mnie rozbawił.
- W takim razie przepraszamy, ale muszę się udać przed siebie. - powiedziałam mając w planach zgrabnie zeskoczyć z parapetu, jednak  kiedy lądowałam straciłam równowagę i prawie upadłam. Prawie, ponieważ w ostatniej chwili chłopak mnie złapał i podniósł na rękach.
- Czy ty chcesz mnie uprowadzić i zgwałcić?!
- Nie kiedy jesteś tak pijana - powiedział poważniejszym tonem
- Postaw mnie, albo cię pocałuję!
- I to miałaby być kara? Chociaż w sumie masz rację. Jeszcze bym się czymś od ciebie zaraził.
Postawił mnie powoli na podłodze, a ja czułam jak zielenieję.
- Will?
- Hm?
- Gdzie jest łazienka? - zapytałam zakrywając już dłonią usta
- Do końca korytarza i w praw...
Biegiem ruszyłam w stronę toalety. Na szczęście nikogo w środku nie było i nie przejmując się otwartymi za mną drzwiami, oddałam zawartość mojego żołądka. Mając mroczki przed oczami podeszłam do zlewu i przepłukałam usta. W lustrzanym odbiciu ujrzałam opierającego się o framugę drzwi śmiejącego się Willa.
- Mogę Ci zrobić zdjęcie?
- Nie - odpowiedziałam szorstko, jednak kiedy ponownie wylądowałam z twarzą przed toaletą pomógł mi ogarnąć włosy. Na szczęście był to fałszywy alarm.
- Lepiej?
- Ta.
- W takim razie nic tu po mnie.
---
Kiedy zdążyłam się ogarnąć i poczułam się lepiej wróciłam do Lili. Stała sama w koncie pisząc coś na telefonia.
- Ile wypiłaś?
- Mało.
- Przecież widzę, że się chwiejesz. Chyba pora już na ciebie.
- Mogę się dzisiaj u ciebie zatrzymać? Nie chcę wracać w takim stanie do domu - zapytałam zmęczona
- Pewnie.
-----
Obudziłam się parę minut po 6 z okropnym bólem głowy. Nie pamiętałam praktycznie całego wczorajszego wieczoru, więc na dobrą sprawę nie wiedziałam nawet gdzie jestem. Przekręciłam się na prawy bok i mało brakowało, a wpadłabym na już nie śpiącą Lili.
- Czyli jednak żyjesz? - uśmiechnęła się do mnie promienie i uwcześnie się przeciągając usiadła na łóżku - Jak tam samopoczucie?
- Pora napisać testament - Mruknęłam łapiąc się za głowę i mozolnie wstając - Co się właściwie stało?
- Upiłaś się jak świnia, a teraz ponosisz tego konsekwencje. Pamiętasz cokolwiek?
Pokręciłam głową z rezygnacją zdając sobie sprawę z tego, że nie pamiętam nic, co działo się po trzecim drinku. Nic. Nie nadaję się do picia.
- Przepraszam, że musiałaś mnie widzieć w takim stanie i, że zwaliłam ci się na głowę. - Spuściłam swój wzrok w dół i czułam tylko zagłębienie tworzące się na łóżku.
- Nic nie szkodzie. Skoro jednak jesteś już myśląca , to może mi powiesz co się stało?
Myślami wróciłam do wczorajszych wydarzeń. Nie mogłam jej powiedzieć prawdy, jednak jakieś wyjaśnienia jej się należały. Westchnęłam i starałam się powiedzieć jej to, co mogę.
- Pokłóciłam się wczoraj z ciocią o pewne sprawy rodzinne.
- A o co dokładniej?
Spojrzała mi prosto w oczy, a kiedy ja uniknęłam kontaktu wzrokowego przysunęła się do mnie bliżej i objęła mnie ramieniem. Ponownie poczułam przygnębienie, jednak cieszyłam się, że mam kogoś obok. Nawet gdy nie jest świadomy prawdy.
- Dobrze, skoro nie chcesz mówić, nie będę cię zmuszać. Jednak kiedy będziesz potrzebować pomocy to zawsze jestem. - Uśmiechnęła się i skierowała w stronę drzwi - No nic. Ty zostajesz dzisiaj tutaj, a ja szykuję się do szkoły. Uprzedzam twoje pytanie, mieszkam sama, więc nie musisz się nikogo obawiać.
- Muszę iść do szkoły. Nie chcę większych kłopotów. - spojrzała na mnie wymownie i pokręciła głową z dezaprobatą.
- Z takim kacem?
- Spokojnie, dam radę. Jeżeli ciotka się dowie, że zrobiłam sobie wagary będę miała tylko większe problemy.
- Dzwoniła może do ciebie, albo chociaż pisała? - Przypomniałam sobie, że zaraz po wyjściu wyłączyłam telefon. Rozejrzałam się więc po pokoju i znalazłam urządzenie na biurku. Włączyłam je i z zamglonymi oczami starałam się odczytać napisy na ekranie. No tak. 18 nieodebranych połączeń i tylko jedna wiadomość

Od ciocia Susan:
Radzę Ci już zacząć pisać testament.

Jest zła. Bardzo zła. Nieważne w jakim stanie, muszę być w szkole. Poprosiłam Lili o jakieś tabletki przeciwbólowe i ciuchy, ponieważ nic ze sobą nie zabrałam. Na szczęście mamy taki sam rozmiar. Zjadłyśmy śniadanie, a raczej ona, ponieważ ja nie byłam w stanie nic przełknąć i wyszłyśmy z domu.
---
- Panno More? Panno More, nie życzę sobie ucinania drzemek na moich lekcjach!
Dlaczego musiałam zasnąć akurat na historii? Z resztą u tej wiedźmy, która sama pewnie pamięta 1 i 2 wojnę światową wszystko jest możliwe. Makeup szpachlą, spódnica w kratę i perfumy, od których można się udusić. Bo przecież wszyscy kochający panią Smith, a w szególności ja. Szkoda, że ona mnie już mniej. Przeprosiłam i do końca lekcji starałam się już nie zasnąć, co było cudem. Na szczęście kolejna lekcja to wf, więc powinno być już lepiej. Szkoda tylko, że tego dnia dopadły mnie skutki wczorajszego picia i jeżeli ktokolwiek to zauważy, będzie źle.
---
Graliśmy dzisiaj w siatkówkę przeciwko rok starszej klasie. Uwielbiałam ten sport, jednak nie spodobał mi się fakt, że w tamtej klasie znajduje się Will, który cały czas się na mnie gapił i podejrzliwie uśmiechał. Nie mogłam dachu mu za wygraną. Grę rozpoczynała drużyna przeciwna. Zaciągnęłam wyżej związane włosy i przygotowałam siebie do odbioru, który wyszedł mi perfekcyjnie. Przekazałam piłkę do wystawy i zaatakowałam przeciwników. Niestety głupi William musiał to przejąć i zdobyć punkt dla swoich. Gra zakończyła się wydaną dla starszej klasy. Przysięgam, że gdyby nie mój ból głowy napewno byśmy wygrali. Miałam straszną ochotę zedrzeć ten głupi uśmiech chłopaka z jego twarzy. Wychodząc z szatni zauważyłam go opierającego się o ścianę korytarza.
- Dałam Ci fory, więc się tak nie ciesz.
- Poniosłaś klęskę i nie chcesz się do tego przyznać.
- Przy tym ostatnim strzale po prostu się zamyśliłam i tyle.
- Pewnie : Och jaki ten Will przystojny, jak mam do niego zagadać i się z nim umówić ? - powiedział próbując naśladować damski głos
- Nigdy bym się z tobą nie umówiła.
- Ale to ty przecież wczoraj chciałaś mnie pocałować. - Kiedy to powiedział na chwilę mnie zamurowało. To znaczy, że on tam wtedy był i widział mnie w takim stanie, w jakim ja sama nie pamiętam.
- Wymyśliłeś to właśnie na poczekaniu.
- Kleiłaś się do mnie jak rzep- powiedział powoli już siebie oddalając wesołym krokiem
- Błagam powiesz tylko, że do tego nie doszło.
Chłopak uśmiechnął się tylko i nie zwracając uwagi na moje wołania ruszył dalej. Miałem nadzieja, że w stanie upojenia nie byłam jednak taka głupia, a on się ze mną tylko drażnił. Ma szczęście była to moja ostatnia już lekcja i mogłam się już zbierać. Kiedy byłam już przygotowany wyjściu, w progu ujrzałam niezbyt zadowoloną ciocię. Stała z założonymi rękami i tupała nogą. Podeszłam do niej czują, że w tej chwili wolałabym nawet odbyć spotkanie z demonem.
- Gdzie ty do chlolery się wymknęłaś w nocy i dlaczego miałaś wyłączony telefon?!
- Przestań robić sceny. Nic się takiego nie stało. Byłam u przyjaciółki. - odpowiedziami z wyraźną irytacją w głosie. Jej głośny ton wzmagał mój ból głowy.
- To ty odstawiałaś wczoraj jakieś sceny i uciekłaś z domu!
- Gdybyś mnie nie okłamywała to nie byłoby problemu!
- Co...
- Przepraszam bardzo, ale jeżeli mają panie zamiar się kłócić, to prosiłbym robić to gdzie indziej, a nie na środku przejścia. - Naszą rozmową przerwał nam Pan Waller, któremu najwyraźniej się to nie podobało. Ciotka już chciała mu coś powiedzieć, kiedy jednak spojrzała na niego zrezygnowała.
- Już się zbieramy, chodź - złapała mnie za ramię i już miała zamiar iść, kiedy zatrzymało ją pytanie nauczyciela
- Czy my się czasami nie znamy?
Przyjrzała mu się uważnie i odpowiedziała
- Richard?
- Susan? Dawno się nie widzieliśmy.
- Prawda, dawno.
- Czyli to ty zajmujesz się dziewczyną.
- Wybacz, ale nie mam czasu na rozmowę. Idziemy. - nakazała mi, po czym ruszyłam za nią. Nie rozumiałam zbytnio tego, co się wydarzyło. Znali się? Jak widać muszę dopytać o jeszcze parę innych spraw.

-----------

Come back!
Moja wena wróciła i miejmy nadzieję, że zostanie ze mną na dłużej!
Gwiazdka I komentarz?
❤️

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz