77. Maskarada

637 42 17
                                    

Ważna informacja na dole!

---------------

Ze snu wyrwał mnie hałas dochodzący zza zamkniętych drzwi sypialni. Czułam się już o wiele lepiej. Wiedziałam, że w przyszłości będę musiała unikać tego dziwnego kwiatu jak ognia, ponieważ nie uśmiechało mi się kolejne spotkanie z nim. Usłyszałam głośne pukanie. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć a do pomieszczenia wbiegła uradowana czymś Lamia.

- Coś się stało? - Zapytałam lekko zachrypniętym głosem. 

- Maskarada! - Pisnęła dziewczyna trzęsąc moimi dłońmi, niemal skacząc na moim łóżku.

- Maska...co? 

- Twój ojciec postanowił urządzić dla ciebie bal maskowy! Przed chwilą przybyła służba, która ma się tym wszystkim zająć. Nawet nie wiesz jak od dawna się tu nic nie działo...

- Myślałam, że nikt nie może wiedzieć o moim pobycie tutaj... - Odpowiedziałam niepewnie przypominając sobie jedną z naszych rozmów.

- O to nie musisz się martwić. Nikt cię nawet nie rozpozna.

---------

Przygotowania szły pełną parą. Dookoła mnie biegały różne kobiety zdejmując ze mnie miarę. Żadna z nich nie wypowiedziała ani jednego słowa wprawiając mnie w straszne zakłopotanie. Nikt mi właściwie nie mówił co mam robić i jak się zachowywać. Suknia została przygotowana w zniewalająco szybkim tępię i wyglądała równie powalająco. Pomijając fakt, że wyglądała na mnie bardziej jak kostium do jakiegoś przedstawienia, którego akcja miała się dziać w epoce renesansu, nadal była przepiękna. Jej żywa czerwień biła po oczach, a jej rozkloszowany dół dodawał mi kształtów.  Siedziałam przed toaletką oglądając w lustrze to, jak Lamia zaplata mi włosy. Musiała wyczuć mój wzrok, ponieważ zaprzestała ruchów i spojrzała na mnie.

- Dobrze się czujesz?  - Zapytała

- Drapie mnie tylko trochę w gardle, a czemu pytasz?

- Wyglądasz strasznie blado. - Stwierdziła przyglądając się mi. W końcu jednak tylko westchnęła mówiąc, że i tak wszystko możemy zakryć makijażem. Dopiero teraz zauważyłam jak wielkie mam cienie pod oczami i sine usta. Wcześniej nie zwróciłam na to kompletnie uwagi.

 Po ponad trzech godzinach byłam gotowa. Dopiero wtedy pozwolono mi opuścić sypialnię i w towarzystwie Lamii udać się do sali balowej. Dziewczyna była wniebowzięta. Z zachwytem komentowała cały wystrój, jakby nie widziała czegoś takiego od setek lat. Rzeczywiście dekoracje wyglądające na czternastowieczne były zjawiskowe, a bogate zdobienia miały w sobie coś magicznego.

- A! Zapomniałam. - Zatrzymała mnie, a sama czym prędzej cofnęła się do sypialni wracając do mnie z dwoma pięknymi maskami. Zieloną i czerwoną. - Bal maskowy bez masek nie może się odbyć. - Uśmiechnęła się podając mi do ręki tą czerwoną, sama ubierając drugą, która pasowała do jej sukienki. Na sali było już pełno ludzi rozmawiających pomiędzy sobą i pijących alkohol. W tłumie dostrzegłam Lucyfera, który jak tylko mnie zobaczył ruszył w naszym kierunku.

- Zostawię was samych. Nie wiadomo kiedy nadarzy mi się kolejna okazja do zatracenia się w winie. - Po tych słowach ruszyła do jednego ze stołów.

- Przejdziemy się? - Zapytał mężczyzna biorąc mnie pod rękę. On również był elegancko ubrany. Czarny garnitur dodawał mu respektu, a maska ze spiczastym nosem pewnej tajemniczości. Kaszlnęłam czując suchość w gardle. Jego bliskość mnie krępowała, jednak wiedziałam, że odsunięcie się będzie rzez nniego źle odebrane. Przechadzaliśmy się między ludźmi, którzy zupełnie nie zwracali na nas uwagi. Spodziewałam się, że gospodarz będzie głównym obiektem zainteresowań, a tymczasem nikt nawet na niego nie patrzył. W końcu zaczęło być to dla mnie podejrzane.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz