16. Nigdy Więcej

1.7K 73 4
                                    

- Próbuję dodzwonić się do do ciebie od godziny! Dlaczego nie odbierasz?
Przede mną stała jak zwykle nadpobudliwa Lili. Prawda była taka, że nie chciałam z nikim rozmawiać, ale jak zwykle miałam szczęście.
- Wybacz, musiałam nie słyszeć - Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie, jednak odpuściła i chwyciła mnie pod rękę. Dalej szłyśmy już razem.
- Coś się dzieje ostatnio? Od razu widać, że nie masz humoru.
Westchnęłam głęboko, starając się szybko znaleźć jakąś wymówkę.
- Wydaje ci się. Po prostu ostatnio się nie wysypiam. Wiesz, nocne koszmary.
- Ta...
Rozmowa z Lili naprawdę poprawiła mi humor. Nie zauważyłyśmy nawet, kiedy znalazłyśmy się w Grand Park LA. Spokojnie spacerowałyśmy w ciszy rozglądając się dokoła. Widok pięknie podświetlonej fontanny uwieczniał na zdjęciu jakiś fotograf. Tuż obok biegały i śmiały się dzieci. Gdyby nie znać tego światła, można by było powiedzieć, że było idealnie. Niestety życie bywa okrutne. Tak naprawdę wszyscy żyjemy pod bańką mydlaną, za którą czai się prawda. Nigdy nie wiemy kiedy pęknie. Na ten moment byłam zdeterminowana i wolałam żyć pod tą bańką, z dala od wszystkiego co nienormalne. Chciałam żyć własnym życiem i decydować sama za siebie. Wiedziałam, że jeszcze tego wieczoru zerwę wszystkie kontakty z demonem.
- Znowu mnie nie słuchasz, mam rację?
- Przepraszam. Włączyłam się.
- Eh... Masz jakieś plany na weekend? Pomyślałam, że może pójdziemy do Disneyland'u.
Parsknęłam cicho śmiechem, kiedy usłyszałam jej propozycję, ale w sumie po niej mogłam się tego spodziewać.
- Nie lubię tłumów.
- No weź, ja tu się staram poprawiać ci humor, a ty i tak swoje.
Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że to wcale nie jest głupi pomysł. W końcu chciałam być zwykłą dziewczyną. Zgodziłam się wiedząc, że i tak nie miałabym nic do powiedzenia. Chodziłyśmy po mieście dopóki nie zaczęło padać i musiałyśmy się schronić w jednej z pobliskich kawiarni. Tam przywitała nas miła, rudowłosa kelnerka i przyjęła nasze zamówienia. Po chwili wróciła do stolika z dwoma kawami.
- Jesteś dzisiaj jakaś nieobecna. Napewno wszystko w porządku?
- Tak, to tylko taki dzień - Wymusiłam lekki uśmiech nie chcąc więcej jej martwić.
Kiedy wypiłyśmy swoje kawy, a deszcz przestał padać pożegnałyśmy się i umówiłyśmy na kolejny dzień przed szkołą.
Wracając do domu byłam już pewna co muszę zrobić. Bałam się, jednak wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to nie odzyskam własnego życia. Drzwi od domu byłyby otwarte i już na samym progu zostałam zawalona milionami pytań na temat tego gdzie byłam i dlaczego nie odbierałam telefonu. Nie chcąc jej słuchać po prostu ją wyminęłam i poszłam do siebie.
Musiałam poczekać tak długo, aż ciocia zaśnie i będę mogła ,,spokojnie''
wezwać demona. Prawda była taka, że nie wiedziałam nawet jak się za to zabrać. Przeszukiwanie internetu wcale nie okazały się być pomocne. Próbowałam już wielu sposobów, jednak on nigdy się nie pojawiał. Z jednej strony się cieszyłam, jednak z drugiej wiedziałam, że nie będę miała jak przerwać jego chorego paktu. Wtedy wpadłam na genialny, ale i bardzo ryzykowny pomysł.
Przecież obiecał mi, że będzie mnie chronił. To oznacza, że przede mną również powinien.
Po cichu weszłam do łazienki i otworzyłam szafkę pod lustrem. Z niej wciągnęłam opakowanie z tabletkami nasennymi. Wiedziałam, że ryzyko jest duże, jednak na tamtą chwilę byłam gotowa na konsekwencje mojego czynu.
Najwyżej problem zniknie.
Bez dłuższych namyśleń wysypałam całą zawartość na rękę i połknęłam popijając wodą z kranu. Przysiadłam na podłodze i czekałam. Co chwilę zerkałam na telefon sprawdzając ile czasu minęło.

Minuta.
Nic.
Dwie minuty.
Nic.

Zaczęłam godzić się z tym, że zaczynam robić się senna i już nic nie zrobię. Doszłam do wniosku, że nawet tak lepiej. Wszyscy będą dzięki temu bezpieczni. Moja głowa bezwładnie opadła na ramię. Nie odpłynęłam, jednak nie miałam już siły jej utrzymywać.
Bez uprzedzenia zrobiło mi się niedobrze i całą zawartość żołądka zwróciłam do toalety.
- Cholera - Burknęłam zła na reakcję swojego organizmu. Poczułam jednak silnego szarpnięcie za włosy, a następnie to, jak odbijam się od ściany. Chwyciłam się za bolącą głowę, która nieszczęsnym trafem również dostała.
- Myślisz, że będę kurwa na każde twoje skinienie?!
Udało mi się.
W końcu się pokazał.
Moja pewność siebie wyparowała. Widząc w jego czarnych oczach chęć mordu, zaczęłam żałować tego co zrobiłam. Kiedy mu się przyjrzałam, zauważyłam, że był cały brudny od krwi. Wątpię, że była ona jego.
- Myślisz, że próbując się zabić uwolnisz się ode mnie? Nie chcesz wiedzieć gdzie byś trafiła, gdybym do tego dopuścił. - W jego głosie można było poczuć pogardę, ale wydawało się, że podoba mu się widok przerażonej mnie. Miałam gulę w gardle, jednak skoro nie udało mi się z jedną rzeczą, musiałam poruszyć temat drugiej.
- Ch-chcę zobaczyć pakt.
Zdziwiło mnie, kiedy zrobił to bez żadnych przeszkód. Powoli, w powietrzu opadał materiał moich zainteresowań. Przeczytałam go ponownie, jednak kontem oka spoglądałam na demona. Stał oparty o ścianę i równie mnie obserwował.
Wiedziałam.
Teraz, albo nigdy.
Rozerwałam go na pół.
Zero reakcji. Tylko histeryczny śmiech i powolne kroki w moim kierunku. Nie rozumiałam go dopóki nie spojrzałam na papier, który w magiczny sposób zaczął się zrastać, aby po chwili wrócić do poprzedniego stanu.
- Idiotka. - chwycił mój podbródek, tworząc rany spowodowane jego szponami. - Mówiłem Ci, że mnie nie da się pozbyć. Należysz teraz do mnie i nie masz prawa się mi sprzeciwić.
- Proszę, zostaw mnie
- Ha! Nie ma szans.
Musiałam jakoś uwolnić się z jego objęć, więc kiedy tylko na sekundę poluźnił uścisk, uderzyłam go łokciem w klatkę piersiową, co spowodowało, że wycofał się o krok, a ja uciekłam mu. Zbiegłam schodami do kuchni i wyjęłam nóż do obrony.
Zjawienie się przede mną nie zajęło mu dużo czasu.
Był wściekły i to bardzo.
Ręce trzęsły mi się jak opętane. Jego widoczną część twarzy pokrywały cienkie żyłki prowadzące od oczu. Kiedy był już na tyle blisko, że mogłam go dosięgnąć zamachnęłam się, jednak ten zrobił unik, wyrwał mi broń i trzymając mnie tyłem do siebie przyłożył mi go do szyi, lekko ją raniąc.
- Nie ze mną takie gierki, ale jeżeli tak chcesz się bawić, to proszę bardzo - Warknął mi do ucha i niespodziewanie zniknął.
Usłyszałam jednak hałasy dobiegające z pokroju ciotki. Bojąc się, że się obudziła i go zobaczyła pobiegłam do niej. Przestarszyłam się, kiedy ujrzałam tam demona stojącego nad na szczęście śpiącą ciocią. Bawił się jej włosami, jednak ani na chwilę nie oderwał ode mnie wzroku.
- Zostaw ją.
- Niby dlaczego mam to zdobić? Postawiłaś mi się, a wbrew pozorom to ona jest dla ciebie najważniejsza. Kara idealna.
- Proszę nie rób jej krzywy. Już nigdy czegoś takiego nie zrobię, tylko proszę...
- Ostatnia szansa. Nigdy więcej.
Wyparował wraz z tymi słowami. Zsynęłam siebie po ścianie i zaniosłam się ciszym szlochem. Byłam bezsilna.
----
Podziękować pogodzie za chwilowy brak internetu 😂😷

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz