80. Rozkaz

595 40 6
                                    

Już od dłuższego leżałam i patrzyłam się w sufit. Tak bardzo chciałam zadać  jedno pytanie, jednak bałam się reakcji Will'a. Odpowiedź była oczywista, jednak potrzebowałam potwierdzenia z jego ust. Na rozmowę się jednak nie zbierało. Owszem, nie odstąpił ode mnie nawet na chwilę, z drugiej strony towarzyszyła nam również napięta atmosfera.
Chłopak kręcił się po pokoju zaglądając co chwilę przez okna unikając mojego wzroku. Z ratunkiem przybyła do nas Lily, która jako jedyna miała chociaż odrobinę energii.
Chciała do mnie podejść, jednak Will zagrodził jej drogę.

- Nie teraz. - Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. Myślałam, że Lily go nie posłucha i zrobi swoje, jednak pokiwała twierdząco głową i została w poprzednim miejscu co mnie bardzo zdziwiło.

- O co chodzi? - zapytałam.

- Jesteś osłabiona i po wizycie w Piekle. To, że tam udało Ci się powstrzymać i niepozabijać ludzi nie oznacza, że w akcie desperacji i bezsilności nie zrobisz tego teraz. Szatan wie co ci tam mogli jeszcze podać.

To było racjonalne rozumowanie i próba zapobiegania kolejnych złych wydarzeń, mimo to i tak lekko zabolało.

- Jak się czujesz? - Zapytała Lily trzymając się na dystans.

- Bywało gorzej.

Tu nasza rozmowa się skończyła. Żadna z nas nie wiedziała jak ma się zachowywać, przez co czułyśmy się niezręcznie. Musiałam jej jednak zdradzić każdy szczegół tego, czego dowiedziałam się w Piekle. Po pierwsze, któryś ze strażników współpracuje z Szatanem, po drugie Matka stanowi realne zagrożenie.

- Twój ojciec wie gdzie jesteśmy i ma kreta. Nawet nie wiemy, czy przypadkiem już go nie spotkaliśmy,  dlatego musimy jak najszybciej się stąd zabrać. Jesteś już w stanie iść? - Po Lily było widać, że zaczyna się bać. Sytuacja zaczęła wychodzić spod kontroli, a sufit walił nam się na głowy.

- Myślę, że tak.

- Za 10 minut wychodzimy - Postanowił Will, po czym szybkim krokiem wyszedł z pokoju nawet na nas nie patrząc.

- Coś z nim nie tak? - Zapytałam podnosząc się.

- Nie wiem. Zachowuje się tak od waszego powrotu. Może lepiej...

Rozległo się pukanie do drzwi.

- Na kogoś czekamy?

Miałam na to cichą nadzieję. Lily pokręciła jednak przecząco głową każąc mi przy okazji być cicho. Wychyliłam się za próg drzwi. Przy wejściu stał już Will, który sprawdzał przez wizjer kto przyszedł. Po chwili wycofał się do nas.

- To jakiś dziadek. Zignorujmy go.

- Może to właściciel tego domu?

- Ten nie żyje.

- Skąd to możesz... - Jego wzrok mówił wszystko, przez co nawet nie chciałam kończyć pytania. To nie był czas na tą rozmowę. Podeszłam do drzwi, a widząc za nimi zwykłego starszego mężczyznę, który mógł po prostu potrzebować pomocy otworzyłam je. Może i zrobiłam to tylko po złości Will'owi. Może bardzo.

- Dzień dobry, coś się stało? - zapytałam z uśmiechem. Mężczyzna był na oko po 70. Ubrany był schludnie, co od razu deklasyfikowało go z pozycji bezdomnego szukającego noclegu.

- Przepraszam, że nachodzę ale mój samochód się popsuł, a telefon rozładował. Mógłbym może skorzystać z państwa? To zajmie tylko sekundę.

- Aktualnie wchodzimy, także nie.

- Will! - Warknęła Lily trącając jego ramię.

- Oczywiście, niech Pan wejdzie.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz