70. Czas

639 43 3
                                    

Zasnęłam.
A później były maturki.
Poza tym nie mówiłam przed którą północą wstawię rozdział ❤

Za tydzień ostatni rozdział!

Więcej informacji down below

Enjoy


Lily POV

Wprowadzenie Kaytlin do kryjówki Strażników było praktycznie niemożliwe. Szanse na wejście będąc niezauważonym wynosiły mniej więcej 2%. Była to misja samobójcza, jednak tylko tam mogliśmy ukryć Kat i zdążyć wymyślić inny, lepszy plan.

- To gdzie dokładnie się wybieramy?- zapytał Demon robiąc już któreś z kolei okrążenie dookoła salonowego stolika. On też wiedział, że jest źle. Tego dnia mogło zdarzyć się wszystko, a sytuacja pogorszyć jeszcze bardziej.

- Nie ma mowy żebyś szedł ze mną. Już wystarczająco dużo ryzykuję zabierając tam Kaytlin.

- Nie mogę Cię zostawić przecież z nią sam na sam. - Powiedział wskazując głową na siedzącą w rogu kanapy dziewczynę.

- A ja nie mogę zdradzić naszego położenia. Niestety będziemy musieli sobie zaufać.

- Jeżeli mamy sobie zaufać to musisz powiedzieć mi gdzie zamierzasz zabrać Kaytlin. Podejrzewam, że bez tej informacji nie będę was w stanie odnaleźć, kiedy plan by nie wypalił.

Złamanie zasady numer jeden.

Obcowanie z demonami jest równoznaczne ze zdradą.

Nigdy nie byłam przywiązania do tych zasad, jednak miałam również swoje własne postanowienia i cele życiowe. Demony były moimi wrogami, źródłem wszystkich nieszczęśliwości, przyczyną straty bliskich.
Przebywanie wśród nich mnie obrzydzało. Jaki był sens istnienia tworów bez uczuciowych, chciwych i martwych zarówno jak i zewnętrzne, tak i wewnętrznie?
Nie mogłam tego pojąć.
Jedyne czego byłam pewna to to, że Ziemia nie jest miejscem dla nich. Naszym jedynym ratunkiem były Anioły, jednak z jakiegoś powodu wypięły się na nas.
Sami musieliśmy zwalczać zło, a teraz miałam zaufać jednej z diabelskich kreatur i prawdopodobnie przyczynić się do końca świata.
Jaki miałam inny wybór?

- Hollywood. Pod literą H.

- Ale jesteście cyniczni.

Prawda.

-----------------

Na nasze szczęście był środek tygodnia, a na zewnątrz panowała ciemność. Dodatkowy tłum robiący zdjęcia popularnego napisu byłby sporym utrudnieniem.

- Nie poradzę sobie z nią kiedy jest niewidoma.

Byliśmy właśnie w drodze i staraliśmy się ustalić co i kiedy ma zrobić. Waller  siedział cicho za kierownicą nie chcąc  najwyraźniej z nikim rozmawiać. Jedyne co mogłam stwierdzić to to, że był zdenerwowany jak wszyscy. Na tylnych siedzeniach był demon i Kaytlin, z którą utrzymanie kontaktu  było bardzo trudne. W jej głowie była burza, z którą sobie nie radziła, czego skutkiem był rosnący ból. Jej ojciec się nie poddawał, ale my również nie mogliśmy. Powinnam współczuć, prawda?

- Nie przywrócę jej wzroku, dopóki nie wprowadzisz nas w bezpieczne miejsce.

- Była mowa tylko o niej.

Demon uśmiechnął się zdradziecko i spojrzał mi prosto w oczy.

- Przykro mi, ale jesteśmy w komplecie.

No tak. Czego mogłam się spodziewać.

- Nie przejdziesz przez bramę. Prędzej się spalisz. - Odparłam zwycięsko. Demona najwyraźniej to nie przejęło, ponieważ dalej bawił się włosami leżącej na jego kolanach Kaytlin. Z jakiegoś powodu powodowało to u mnie dreszcze. Kaytlin pełniła rolę drobnej, lekko uszkodzonej laleczki, a on niczym prawdziwy lalkarz kierował każdym jej ruchem i słowem. Wiedział, że to wszystko ją niszczy.
Czyżby chciał wywołać u niej syndrom sztokholmski?
Ta wizja była jeszcze bardziej obrzydliwa niż zwykła jak na jego gatunek chęć pożywienia się, co było dość paradoksalne.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz