68. Czar

696 38 1
                                    

Richard POV

Znalezienie Lilian okazało się trudniejsze niż myślałem.
Zapadła się pod ziemię.
Nie wiedziałem gdzie mam nawet zacząć szukać, jednak wiedziałem, że szkoła na pewno odpada. Już od dobrego miesiąca jej tam nie ma.
Musiałem zdobyć jej adres zamieszkania, chociaż wątpiłem, że po tym wszystkim co się stało spokojnie sobie tam siedzi. Miałem nadzieję, że mimo wszystko nie powiedziała ona radzie o Kaytlin. To by się skończyło źle dla obu stron.

W szkole o godzinie 11 jak zwykle był tłok i straszny hałas. O dziwo byłem tam całkiem lubiany przez uczniów (A przynajmniej przez większość), dlatego co krok ktoś się ze mną witał. Tak jak zazwyczaj to lubię, tak tym razem niezmiernie mnie to denerwowało. Nie miałem czasu na takie pogadanki.
Jak na złość, kiedy dotarłem do pokoju nauczycielskiego okazał się on zamknięty. Zaklnąłem pod nosem przeszukując w kieszenie w spodniach, a w nich klucza, którego niestety nie znalazłem.

- Richard?

Za mną stała Camilla Wysoka, blond włosa, szczupła nauczycielka języka Hiszpańskiego. Obiekt westchnień każdego ucznia w tej szkole. Nie jeden celowo jej podpadał, aby zostać z nią sam na sam po lekcjach.

- Cooper?

- Błagam Cię, chociaż ty nie używaj mojego nazwiska.

Od dawna próbowała dyskretnie zaprosić mnie na randkę.
Przykro mi, ale moje serduszko jest już zajęte.

- Myślałam, że masz dzisiaj wolne.

- Czysto teoretycznie tak, ale zapomniałem czegoś stąd wziąć, a w dodatku zgubiłem gdzieś klucze.

- Masz szczęście, że właśnie tutaj szłam. - Kobieta odkluczyła drzwi i weszliśmy do środka.

Podszedłem do swojego biurka i od razu włączyłem leżący na nim laptop. Z niego zalogowałem się na dziennik, na którym powinny być dane Lily.
Dlaczego nie zrobiłem tego w domu?
Otóż stosuję zasadę: w domu dom, w pracy praca, dlatego tylko na szkolnym laptopie mam zapisane hasło, który celowo usunąłem ze swojej pamięci.
Zalogowałem się, po czym wszedłem na listę uczniów.

- Czego tak właściwie szukasz? - Zapytała Camilla zaglądając mi przez ramię. Tą kobieta zdecydowanie nie wie co to przydatność.

- Szukam adresu zamieszkania jednej uczennicy. Miałem zawieźć jej dzisiaj materiały do przygotowania na konkurs chemiczny. - Wymyśliłem na poczekaniu. Na szczęście nie wzbudziło to u niej żadnych podejrzeń.

- Z tego co wiem, to takie informacje można dostać już tylko w sekretariacie ze względu na ochronę danych osobowych.

- Dzięki. - Zamknąłem swój sprzęt i wstałem z zamiarem pójścia do wskazanego miejsca.

- Wydaje mi się, że będzie problem z otrzymaniem adresu ucznia.

Odwróciłam głowę w stronę dziewczyny, po czym z uśmiechem odpowiedziałem:

- Spokojnie. Mam swoje sposoby.

Sekretariat jak prawnie w żadnej innej szkole znajdował się na samej górze. Był to wynik ostatniego niezbyt dobrze rozplanowanego remontu i najwyraźniej chęci zmotywowania wszystkich do sportu. Zacząłem żałować, że wcześniej nie dbałem o swoją kondycję. Z lekką zadyszką doczłapałem się pod drzwi i wszedłem do środka.
Wewnątrz panował okropny zaduch i smród starości, który najprawdopodobniej ciągnął się od starej sekretarki w za grubym zielonym swetrze. Miła kobieta, jednak bardzo nieustępliwa.

- Dzień dobry, mam do pani sprawę.

- Tak złociutki?- Zapytała poprawiając na nosie swoje wielkie okulary.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz