48. Zapomnij

924 47 6
                                    

- Zazwyczaj jestem w labiryncie. Słyszę, że ktoś mnie woła, jednak nie wiem z której strony dobiega dźwięk.

- Udało ci się kiedykolwiek stamtąd wyjść?

- Nie.

Kolejnego dnia dostałam niespodziewany telefon z propozycją spotkania od Kris'a. Zdziwiłam się, ponieważ następną wizytę miałam mieć dopiero za tydzień. Powiedział, że czuje, że potrzebuję z nim rozmowy. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu, że nie musi już niczego przede mną ukrywać, ponieważ poznałam już prawdę.
Postanowiłam jednak poczekać, aż sam się do tego przyzna, a do tego czasu miałam zachowywać się jak wcześniej.
Siedzieliśmy u niego w gabinecie i rozmawialiśmy o moich snach. Niczego konkretnego one nie wskazywały, więc mogłam mu je opowiedzieć.
Za każdym razem w labiryncie czułam rosnący lęk klaustrofobii,którego na codzień nie miałam. Szukając wyjścia byłam pełna desperacji, przez co krążyłam często w kółko.
Nie zawsze był to taki oczywisty labirynt złożony z zielonych korytarzy. Czasami była to zwykła łąka, która nie miała końca, albo las z identyczną scenerią.
Jedyne co je wszystkie łączyło to wołający mnie głos z i od jakiegoś czasu płonąca szkatułka.
O tym ostatnim jednak nie wspominałam.

- Jak myślisz, co one mogą znaczyć?

- Myślałam, że ty tu od tego jesteś...- Burknęłam pocierając przez bandaż swoją ranę. Okropnie swędziała.

- Mam nadzieję, że już się nie tniesz. - Zmienił temat nalewając przy okazji nam herbaty.

- Staram się. - Skłamałam nie chcąc dojść w tej rozmowie zbyt daleko. On się tylko uśmiechnął tajemniczo i sięgnął po filiżankę rozsiadając się wygodnie na kanapie. W tamtej chwili wyglądało to tak, jakbyśmy się zamienili rolami. Ja siedziałam z założonymi na siebie nogami na fotelu, a on leżał wyglądając jak mój pacjent.

- Myślę, że założyłaś na siebie coś w rodzaju blokady, dlatego nie możesz się stamtąd wydostać. Jest coś nad czym się wahasz?

- Nie rozumiem... - Jego sposoby komunikacji były dla mnie zagadką. To tak jakby znał już moją odpowiedź przed zadanym w ogóle pytaniem, jednak chciał, abym to ja sama mu wszystko powiedziała.
Niestety, nie ze mną te gierki.

- Myślałaś może, czy to co robisz jest słuszne? Czułaś się niezrozumiana przez innych? Nie pozwalali ci oni żyć tak jak ty chcesz?

Jego mina spoważniała. Patrzył w sufit prawą dłonią rysując w powietrzu jakieś wzorki. Te pytania były bez sensu.

- Nie, nie miałam tak.

- A ja tak czasami mam. - Kto tu był teraz na terapii? Kris był dziwnym człowiekiem. Miał straszne wahania nastrojów, mówił w dziwny i niejasny sposób. Zastanawiałam się jak dużo on o mnie wie. Skoro był tu sprowadzony przez Demona musiał zawrzeć z nim pakt, tylko czego on dokładnie dotyczył? A może on o niczym nie wiedział? - No nic, może wrócimy do Ciebie. Na chwilę Cię jednak zostawię. - Uśmiechnął się i wstał z kanapy kierując się do toalety.

Po chwili wrócił z talerzem ciastek i postawił je przede mną.

- Częstuj się.

- Nie dzięki... Ciastek z toalety nie jadam... - Kris zaśmiał się widząc moją  zniesmaczoną minę.

- Te są z kuchni. Poszedłem po nie wychodząc z łazienki.  Spokojnie, nie zaszkodzą Ci.

- Chcesz mnie utuczyć?

- Po prostu są dobre.

Nie były.

Chwilkę siedzieliśmy w ciszy. Chłopak sięgnął po szkicownik, który kazał mi sam przynieść i zaczął go dokładnie oglądać.
Nie prowadziłam go zbyt długo. Było tam tylko pięć rysunków z ostatnich pięciu nocy.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz