14. Narodziny

1.8K 78 8
                                    

- Odłóż to, natychmiast. - powiedziała ciotka Susan patrząc na moją rękę
- Co to jest?
Kiedy zadałam jej pytanie, podeszła do mnie, zabrała mi z ręki ostrze i odłożyła na bok. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma szarpaną ranę na ramieniu. Zapytałam więc o nią.
- To nic takiego. Wpadł na mnie jakiś rowerzysta.
- A czy mogłabyś skończyć z tymi kłamstwami?
Zastygła w miejscu i bardzo wyraźnie zaczęła bić się z myślami. Miałam dosyć tego wszystkiego. Chciałam w końcu poznać prawdę i uzyskać jakieś wyjaśnienia.
- Może usiądź. - zaproponowała i sama usiadła na kanapie czekając, aż ją też to uczynię. - Przepraszam cię za to co teraz usłyszysz, ale widzę, że jednak to nieuniknione.
Czekałam z niecierpliwością na jej historię, jednak wydawało się, że nie wie jak dobrać słowa. Kiedy już zaczynała, szybko się rozmyślała.
- Tak naprawdę nazywam się Jennifer
Maye i nie jestem siostrą twojej mamy, tylko jej starą przyjaciółką.

Przez dłuższą chwilę planowała niezręczna cisza. Zastanawiałam się dlaczego wcześniej o tym nie wiedziałam. Dlaczego nie powiedział mi kim jest?
- Nie rozumiem...
Ciocia widząc moje zmieszanie przysunęła się do mnie, jednak ja szybko wstałam i zaczęłam krążyć przed kanapą.
- Posłuchaj... Na świecie istnieje wielce dziwnych i nieprawdopodobnych rzeczy. Nawet nie wiesz jak mi to ciężko powiedzieć... - westchnęła głośno i po chwili wróciła do wyjaśnień -Twoja mama nie była zwykłym człowiekiem. Była strażniczką bramy.
- Kim?! - zapytałam nie rozumiejąc jej wypowiedzi
- Strażnicy bramy. Ludzie, którzy pilnują przejść z podziemi do świata ludzi. Ryzykują własnym życiem, zapewniając spokój od demonów. Nie była ona oczywiście sama. Cała jej rodzina, oraz wiele innych innych rodów od wieków strzegą granic.

Nie chciałam wierzyć w to co usłyszałam. To znaczy, że kobieta, która mnie urodziła nie była taką osobą, za jaką mi się wydawała. Była wojownikiem. Czułam jak w moim gardle rośnie gula. Usiadłam na ziemi, a plecami oparłam się o ścianę, twarz zakrywając dłońmi.
- Niestety parę tysięcy lat temu popełnili pewien błąd. Stali się zbyt pewni swojej potęgi. Byli pewni, że nic im nie grozi. Nie wiedzieli jak bardzo się mylą. Przez swoją głupotę uwolnili najgroźniejszyego demona wszechświata i wpuścili do pomiędzy ludzi. Zapanował chaos. Tysiące ludzi zginęło. Nie byli w stanie go zabić, jednak udało im się odesłać go w miejsce, z którego przybył. Zapowiedział on jednak zemstę. Przeklnął on wszystkich z pokolenia Rivers, przodków twojej mamy. Powiedział, że przyjdzie na świat dziecko, którego będzie z jego krwi i zniszczy doszczętnie ten świat. Z ubiegiem czasu to ucichło, jednak nigdy o tym nie zapomniano. Krążyło o tym wiele legend i nikt nie wiedział co tak naprawdę jest prawdą, a co fikcją. Pomimo tego, każde narodzone dziecko przechodziło przez test. Kiedy twoja mama zaszła w ciążę z twoim ojcem była bardzo szczęśliwa. Byli krótko po ślubie. Wszystko szło po ich myśli. Czekali na ciebie. Kiedy przyszła pora na sprawdzenie tego, czy jesteś czysta, nikt się nie spodziewał jego wyniku. Byłaś przecież córką wielkiej strażniczki. Wszyscy byli w szoku, kiedy okazałaś się być dzieckiem z legendy. - Urwała na chwilę swoją przemowę i podeszłam do mnie. Stałam osłupiała i patrzyłam w podłogę. Moje ręce niekontrolowanie zaczęły się trzęść. Chwyciła mnie za podbródek i podniosła głowę tak, aby mogła spojrzeć mi w oczy. Zapytała mnie, czy ma przerwać, jednak ja kazałam jej kontynuować. Chciałam usłyszeć całą prawdę. Usiadłyśmy razem na kanapie.
- Wszyscy byli w szoku, a strach przejął nad nimi kontrolę. Chcieli przeprowadzić egzekucję i zaplanowali ją na późny wieczór. Hope wiedziała, że powinna była to zrobić, jednak czuła, że nie możesz być  tym złem. Uśmiechałaś się, śmiałaś. Była pewna, że jest inne wyście, dlatego postanowiła cię ukryć. Wiedziała, że przyjdzie po ciebie jeden w wysłanników piekieł, jednak aby cię zabrać, musiała udawać przed rodziną niechęć do ciebie. Zostałaś przez nią porwana i przyprowadzona do mnie. To było nasze ostatnie spotkanie. Dzień później dowiedziałam się o pojawieniu się mnóstwa demonów w posiadłości Rivers. Nikt nie przeżył.

Do moich oczu naleciały łzy. Chciałam krzyczeć i wszystkiemu zaprzeczyć, jednak nie byłam w stanie. Cicho szlochałam w ramię ciotki.
Kochała mnie.
Moja mama mnie kochała i oddała za mnie życie.
Musiałam jednak zadać jeszcze jedno pytanie.
- Dlaczego mnie jeszcze nikt nie odnalazł?
- Hope oddała cię w moje ręce, ponieważ wiedziała, że będę w stanie cię ukryć. Byłam winna jej przysługę, z resztą sama zdążyłam cię pokochać. Podejrzewam, że domyślasz już się kim jestem. - Wiedźmą. To by wyjaśniło dlaczego miała ten sztylet. - Niestety czar ochronnym wymagał ode mnie tak dużych pokładów energii, że straciłam swoją moc. Jedyną osobą, która mogła go złamać był Richard i niestety w pewnym stopniu tego dokonał.
Przez kolejne 15 minut wspólnie płakałyśmy. Tylko tyle byłyśmy w stanie. Bałam się wtedy nieba tylko o sobie, ale także i o ciotkę. Co jeżeli ją też zabiją?
----
Więcej tego dnia ze sobą nie rozmawiałyśmy. Mijałyśmy się w ciszy. Można było wyczuć pomiędzy nami nieprzyjemną atmosferę. Zbliżała się godzina 23. Zachciało mi się strasznie pić, więc zeszłam do kuchni i nalałam wody. Wracając do góry usłyszałam płacz cioci Susan, a właściwie cioci Jennifer. Była zamknięta w swoim pokoju, a ja nie miałam zamiary nawet tam wychodzić. Byłam trochę zła, że dowiedziałam się o wszystkim dopiero teraz. Weszłam na górę i zatrzymałam się, a raczej ktoś mnie zatrzymał.
- Prawda boli nieprawdaż? - usłyszałam głos tuż przy swoim uchu i zesztywniałam. Serce waliło mi jakiś szalone. Wiedziałem, że stał za mną zamaskowany demon.
A co jeżeli uzna ciotkę za zagrożenie i ją zabije? - Biednego dziecko dowiedział się, że nikt go nie chciał... - Mogłam wyczuć w głowie, że ta sytuacja go bawi.
- Szkoda tylko, że to początek bólu. - Jedną dłonią zakrył mi usta, a drugą chwycił za biodra i przybił do ściany. Chciałam się uwolnić, jednak był zbyt silny. - Jak widzisz świąt jest okrutny i nikogo nie oszczędzi. Nawet tak niewinnej osoby jak ty. - Przejechał palcem po moich ustach, co wywołało straszne pieczenie.
- Czego ode mnie chcesz?
- Zamknij się.
Tym razem wylądowałam na łóżku twarzą na materacu. Czułam na sobie ciężar demona, który trzymał z tyłu moje ręce.
- Masz po prostu pecha, że ktoś popsuł mi dzisiaj humor, a ty idealnie nadajesz się na rozładowanie emocji.

Bałam się tego, co może mi zrobić. Czułam jego zimny oddech na karku, pomimo jej zakrycia. Poczułam jak puszcza moje ręce, jednak nie byłam w stanie planować nad swoim ciałem. Zostałam obrócona na plecy, jednak demon nadal ze mnie nie schodził.
- Uwielbiam widzieć w twoich oczach strach, a jeszcze bardziej, kiedy wiem, że to ja jestem jego powodem. - Poczułam jak przez całe moje ciało przechodzi prąd. Chciałam krzyczeć, wołać o pomoc, cokolwiek, jednak głos również został mi zabrany. Czułam, jak jego szpony ranią moje ramiona do krwi. Dziękowałam bogom, kiedy zakończył swoje działania i ponownie miałam władzę nad własnym ciałem.
- Lekcja numer 1. Poddając się emocjom możesz tylko przegrać.

I zniknął.

------
Wiem, że długo mniejsze nie było, jednak przez zbliżający się koniecznie roku miałam dużo spraw związanych ze szkołą. Na szczęście już jestem wolna, co oznacza, że będę tu zaglądać częściej.
Miłej nocy, dnia i do następnego
❤️❤️❤️


UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz