78. Wampir

556 45 8
                                    

Obudziło mnie ostre, białe światło uderzające mnie w oczy. Potrzebowałam paru sekund aby przyzwyczaić się do wszechobecnej jedności. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że leżę na białej podłodze ubrana w białą, długą koszulę, którą wcześniej widziałam na Marco. Wzorów umieszczonych na niej nie mogłam pomylić z niczym innym.
Usłyszałam czyjś jęk. Podniosłam wystraszona głowę i dostrzegłam postać leżącą w kącie wielkiego pomieszczenia.

- Marco?

Wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa bolało jak wbijanie milona igieł w gardło, jednak widok zakrwawionego chłopaka bolał jeszcze bardziej. Odruchowo chciałam do niego podbiec, jednak zablokowały mnie łańcuchy na kostkach i nadgarstkach. W tej samej chwili czarne drzwi umieszczone naprzeciwko mnie otworzyły się a w progu stanęła Lamia.

- O! Obudziłaś się?

- Co się stało? Gdzie jesteśmy?- Zapytałam powoli.

- Nadal w zamku, jednak to nie mnie zdradzać szczegóły. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - Kobieta podeszła do mnie i w ułamku sekundy wbiła mi igłę w przedramię. Zszokowana nie zdążyłam nawet zareagować. Chciałam się odsunąć, jednak łańcuchy blokowały moje ruchy.

- Co to jest?

- Musimy przyspieszyć cały proces więc podałam ci kwiaty dożylnie.

- Co?! Jakie kwiaty, chcecie mnie truć ?!

Lamia westchnęła zrezygnowana jakbym właśnie ją czymś zawiodła.

- To kwiaty z dokładnie tej samej herbaty, którą wcześniej piłaś. Mówiliśmy ci, że nic tutaj Cię nie otruje. To pomoże ci tylko lepiej wszystko czuć.

- A co z Marco? - Kobieta odwróciła się w jego stronę i nostalgicznie uśmiechnęła.

- Może trochę przesadziłyśmy, ale spokojnie. Nadal żyje. Teraz twoja kolej.

- Jeżeli tylko mnie tkniesz, Lucyfer Cię  zabije.  - Starałam się być groźna, jednak nikt nie był na tyle głupi aby nie zauważyć strachu w moich oczach.

- Ależ to był jego plan! Jak on to powiedział... Osłabić, podstawić wabik, ale nie zabić. No i "zęby z dala od naczynia". - Zaśmiała się chowając do kieszeni strzykawkę. - Ale ja mam swoje sposoby. Nie zrozum mnie źle, ja naprawdę Cię lubię, ale nie jadłam od tak dawna, że aż trudno się oprzeć.

Jednym sprawnym ruchem przeciągnęła szponami wzdłuż mojego ramienia. Przez moje ciało przeszedł płynny ogień. Tego uczucia nie dało się porównać do żadnego innego. Paraliżowało całe ciało nie pozwalając na nic innego oprócz krzyku.
Mokry język Lamii przejechał po ranie tylko to pogarszając.

- Nawet nie wiesz jak cudownie smakuje twój ból zmieszany z krwią.

Do pomieszczenia weszły dwie kolejne kobiety, których wcześniej nie widziałam. Patrzyły na mnie swoim wygłodniałym wzrokiem, jednak Lamia trzymała się na wodzy.

- Szatan był na tyle łaskawy, że pozwolił nam dołączyć do swojego planu. Korzystajcie, jednak znajcie umiar. Wrócę za jakiś czas i wtedy będziemy mogły ponegocjować. - Ostatnie zdanie Lamia skierowała do mnie po czym wyszła. Nie wiedziałam o co chodzi w całej tej sytuacji i czy aby na pewno chcę wiedzieć. Jedyne czego wtedy chciałam, to aby to jak najszybciej się to wszystko skończyło.

Każde następne wymierzone cięcie bolało mocniej od poprzedniego.

Nie wiedziałam ile czasu się mną "pożywiały". Utrzymanie otwartych oczu było trudne a chęć zaśnięcia coraz silniejsza. Nawet ból zdawał się odchodzić w niepamięć. Wszystko się rozmazywało i stawało nijakie. Tylko zimna podłoga była dla mnie ukojeniem. Kiedy zostałam sama, starałam się zobaczyć jak trzyma się Marco. Chłopak spał. Może to i lepiej. Jego nie oszczędzali tak jak mnie. Jego naga klatka piersiowa była pokryta licznymi ranami ciętymi i ugryzieniami. Mimo wszystko oddychał, a to było najważniejsze. 

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz