Rozdział 45

12K 462 152
                                    

Mel: Od kiedy przywieźliście tu Megan, Amber chodzi na wszystkich wkurzona i niezadowolona.

Amy: Tak, racja i na wszystkich się wyżywa. 

Rose: To chyba, powinnam powiedzieć że dobrze jej tak?- zaczęłam machać rękoma.

Chloe: Tak, zdecydowanie jej tak dobrze. - zachichotała.

Pogadałyśmy jeszcze trochę z dziewczynami. Do czasu kiedy zszedł Harry.

Harry: Dobra wracamy.- oznajmił po czym złapał mnie za nadgarstek i wyszliśmy z budynku.

Kiedy wracaliśmy Harry był jakiś nerwowy, co chwilę patrzył w tylne lusterko i przeklinał.

Rose: Coś się stało?- nie odpowiedział.

Rose: Harry?- nagle gwałtownie przyśpieszył.

Harry: Otwórz tą skrytkę przed sobą i podaj mi to co jest w środku.- niepewnie zrobiłam to co kazał. A w środku był PISTOLET???  W sumie to logiczne samochód gangstera to i pistolet musi być, ale mimo wszystko to przerażające.

Harry: No już szybko!!!- krzykną na mnie, więc szybko podałam mu broń.

Kiedy dostał ją, zaczął strzelać do tyłu. Do jakiegoś samochodu który za nami jechał. A jeśli to zwykli ludzie którzy po prostu za nami jadą? Po sekundzie poczułam że samochód Harrego też jest ostrzeliwany, więc to jednak nie zwykła rodzina, pomyliłam się upsss.

Harry: Ten samochód śledzi nas odkąd wyjechaliśmy od Jamesa i nie daje się zgubić. Masz, zadzwoń do Louisa i daj głośnomówiący.- rzucił mi telefon. Szybko odnalazłam w kontaktach numer Lou i nacisnęłam zieloną słuchawkę a następnie przełączyłam na głośnomówiący. 

Louis: Hallo?- usłyszeliśmy głos po drugiej stronie.

Harry: Żadne kurwa hallo, jakiś samochód nas śledzi i w nas strzela. Potrzebujemy pomocy. 

Louis: Co? Gdzie jesteście?- powiedział przestraszony.

Harry: Postaram się ich zgubić. Ale tak czy siak za 10 minut bądźcie przy starych magazynach!

Louis: Dobra, powiadomię chłopaków.- powiedział jeszcze zanim się rozłączył. A wtedy Harry się mnie spytał.

Harry: Umiesz prowadzić, prawda?- spojrzał na mnie kątem oka.

Rose: Tak średnio.- powiedziałam niepewnie.

Harry: No to świetnie. Masz łap kierownicę, staraj się jechać w miarę prosto, powyżej 180 a ja będę mówił ci drogę.- krzyknął i zaczął zamieniać się ze mną miejscami. 

Niepewnie złapałam za kierownicę i nieudolnie zaczęłam jechać. Jeszcze nigdy nie jechałam tak szybko, więc bałam się strasznie. Do osób które nas ścigały dołączyły kolejne dwa samochody. Przyznam że trochę to nierówna walka my jedni i oni trzej. 

Harry: Dobrze ci idzie!!! Za chwilę skręć w lewo a potem w prawo.- krzykną, a ja z wielkim trudem to zrobiłam. 

Jechaliśmy tak jeszcze przez chwilę, ja za kierownicą a Harry strzelający do nich przez otwór w dachu. Niestety nasi przeciwnicy byli lepszymi kierowcami i powoli zaczęli nas doganiać. Nagle jakiś facet wskoczył przez tylne okno do naszego samochodu i zaczął się bić z Harrym. W tym czasie te dwa samochody zajechały nas po bokach i odbijały między sobą. Próbowałam dodać gazu i ich wyminąć ale nie wychodziło mi to.

Rose: Harry, potrzebuje twojej pomocy!!!- krzyknęłam, ale chyba się nie doczekam bo Harry bił się teraz z jakimiś dwoma facetami. Ciekawe skąd ten drugi się tu wziął?

Harry: W tej chwili nie mogę, poczekaj chwilkę!- odkrzyknął mi.

Po prostu świetnie, zobaczyłam że ci idioci którzy próbują mnie zepchnąć wyjęli broń. A już po chwili zaczęli strzelać  zarówno w samochód jak i we mnie. Skuliłam się żeby nie oberwać i próbowałam jechać dalej.

Harry: Jeszcze chwila Rose, teraz w prawo i za chwilę będziemy przy chłopakach.- dawał mi instrukcje dalej się bijąc.

Kiedy kilka metrów dalej wychyliłam się żeby móc swobodnie skręcić, jeden z tych debili trafił mi w ramie kulą. Przez co pisnęłam, puściłam kierownicę i po chwili zaczęłam hamować.. Na szczęście byliśmy już za zakrętem i wyhamowałam prawie że, tuż przed chłopakami. Krew z mojego ramienia lała się strasznie, a przez to że próbowałam ją zahamować ubrudziłam się krwią cała. Opadłam na fotel i zaczęłam głośno oddychać. Czy tak będzie wyglądał mój koniec? Czy stracę życie przez to że zostałam postrzelona? Zanim całkowicie zamknęłam oczy poczułam jeszcze jak ktoś mnie wyciąga z samochodu. 

Perspektywa Louisa: 

Jadłem sobie smacznie kanapki kiedy zadzwonił Harry i powiedział że mają problemy. Że ktoś ich śledzi i do nich strzela. Żebym zebrał chłopaków i żebyśmy czekali pod magazynem. Zawołałem szybko chłopaków, w skrócie im wszystko wyjaśniłem i kazałem zebrać broń. Zadzwoniłem też do chłopaków z 5sos i im też kazałem tam jechać. 

Na miejsce dojechaliśmy w 2 minuty. Czekaliśmy chwilę i dojechali chłopcy z 5sos, którzy wzięli ze sobą kilku nowych. Przywitaliśmy się i od razu usłyszeliśmy jakieś strzały i pisk opon w oddali a po chwili zaparkował przed nami samochód Harrego. Który był cały poobijany i nie wyglądał najlepiej. 

W oddali zobaczyliśmy jakieś samochody, które kiedy nas zobaczyły zaczęły się wycofywać. Wysłaliśmy więc za nimi chłopaków z 5sos i nowych. Kiedy odjechali podbiegłem do samochodu Harrego i szybko otworzyłem drzwi od strony kierowcy. Gdzie zobaczyłem Rose całą we krwi!!! Od razu ją wyciągnąłem, ale zanim o coś zapytałem ona straciła przytomność. W tym samym czasie chłopcy wyciągnęli z samochodu poobijanego Harrego i jakichś dwóch innych gostków z którymi się bił. Nie rozumiałem o co tu chodzi, ale teraz najważniejsza była Rose. Zawołałem Nialla żeby się nią zajął a sam podbiegłem szybko do Harrego żeby wyjaśnić o co chodzi.

Harry: Co z nią mocno oberwała?- próbował wyrwać się Liamowi. 

Louis: Spokojnie, jest w dobrych rękach.- powiedziałem chociaż sam słabo w to wierzyłem.

Niall: Chłopaki źle z nią muszę ją zabrać natychmiast do gabinetu!- krzykną Niall.

Louis: Dobra Liam zawieź Nialla, Harrego i Rose do domu. My pojedziemy zobaczyć jeszcze co z chłopakami.- złapałem Zayna za ramię i pociągnąłem do samochodu.

Znaleźliśmy chłopaków po 20 minutach. Udało im się zatrzymać niestety tylko jeden samochód. W którym było 4 facetów, mamy jeszcze tamtych 2 więc powiedzmy że niech będzie.

Luke: A co z Harrym i Rose?

Louis: Harremu nic nie jest, ale Ros została postrzelona w ramię. Trzeba jechać zobaczyć co z nimi. Theo może się przydasz Niallowi.- powiedziałem po czym wszyscy pojechaliśmy do domu. Złapanych wsadziliśmy do piwnicy a sami pobiegliśmy na górę. Theo od razu wszedł do gabinetu a my usiedliśmy na podłodze koło Harrego i Liama.

Ash: Wiadomo coś?

Liam: Niestety nic. 

Zayn: Harry może cię też trzeba opatrzyć?

Harry: Nie mi nic nie jest. Ale Ros to moja wina, niepotrzebnie ją ze sobą brałem. 

Liam: Przecież gdyby nie ona to już byś nie żył. Nie dał byś sobie rady bez niej. 

Harry: Lepiej żebym umarł ja niż ona.- po tych słowach złapał się za włosy i oparł głowę o ścianę. 

Luke: Miejmy nadzieję że nic poważnego jej nie będzie.

Ash: A co tak wogule się stało?- zapytał Ash, a wtedy Harry wyjaśnił nam po kolei wszystko. Od wyjazdu spod domu publicznego, do momentu postrzelenia Rose.

Po jego słowach nikt już się nie odzywał. Panowała wśród nas cisza, gdzie każdy był pochłonięty własnymi myślami.

*****************

Cześć kochani jest rozdział ;). Niestety nie wiem kiedy kolejny będzie :(. Postaram się dodać jeszcze pod koniec tygodnia ale czy zdążę to nie wiem. W każdym bądź razie zachęcam do komentowania <3. 

Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz