Rozdział 63

11.1K 468 163
                                    

Perspektywa Ros:

Ros: Harry, czemu Ci ludzie na dole bawią się osobno od was i czemu ten chłopak przed wejściem nie chciał nas wpuścić?- zapytałam schodząc z jego kolan i siadając obok.

Harry: Nie przejmuj się tym, to tak po prostu żeby było wygodniej.

Ros: Trochę dziwny ten sposób nie sądzisz?

Harry: Ros, powiedziałem żebyś się tym nie przejmowała.- spojrzał na mnie groźnie, co za idiota, przecież tylko się zapytałam. Siedziałam chwilę przyglądając się wszystkiemu dookoła. Nie wiem o co tu może chodzić, przecież wszystko wygląda normalnie. Może Harry ma racje i dramatyzuję? Do naszego stolika podszedł jakiś facet i przywitał się z Harrym.

- Jak impreza Panowie?- zapytał, biorąc łyk czegoś co trzymał w ręce.

Harry: Nic specjalnego.- stwierdził bez jakichkolwiek emocji.

- Jeszcze się rozkręci nie martw się. Tylko ostrzegam, że twoja lalunia jest na to za młoda.-zachichotał siadając.

Harry: Niall idź z Ros po coś do picia.- nie no kurde teraz? A zaczynało się robić ciekawie, nie mogę dać się tak łatwo spławić.

Ros: Nie trzeba, nie chce mi się pić.- odpowiedziałam szybko, żeby dowiedzieć się o czym ten facet mówi.

Harry: Oczywiście, że jesteś.- powiedział, a wtedy Niall popchał mnie w stronę baru. Super! Teraz to już na pewno nie dowiem się o co chodzi. 

Perspektywa Harrego: 

Kiedy wreszcie Ros poszła z Niallem, mogłem spokojnie porozmawiać.

Harry: To nie twój interes, czy jest za młoda.- warknąłem w stronę Alfiego.

Alfie: Spoko, spoko tylko później jej pilnuj, nie chcę tu żadnej policji.

Harry: Co z tą akcją?- zapytałem przerywając jego bezsensowną wypowiedź.

Alfie: Późnej o tym porozmawiamy, teraz nie ma jeszcze kilku moich wspólników. - powiedział i odszedł.

Louis: Harry wiesz, że on ma rację. Ros nie powinna tutaj być.

Harry: Nie pierdol Lou. Przecież nie mogę jej zostawić samej. Przed zaczęciem wyśle się z nią kogoś na dół, a potem wrócą.

Louis: Oby twój plan się powiódł. Rose nie powinna być świadkiem kolejnego zabójstwa.- oh jak on mnie denerwuje, przecież wiem. Owszem to nie najlepsze miejsce na spędzenie czasu z Ros. Ale nie miałem innego wyjścia. Sam w sumie nie za bardzo wiem co szykuje Alfie, ale zawsze na jego imprezach ktoś ginie. Zazwyczaj jest to losowanie wśród jego dłużników. Ten który będzie miał szczęście przeżyje do następnego razu, a ten który nie... Wiadomo zginie od razu. Swoją drogą ciekawe jaka śmierć czeka dziś kogoś. Słyszałem, że ostatnio facet musiał wybrać jedną ze szklanek. Niestety miał pecha i trafił na tą z trucizną. Ale sami są sobie winni, każdy przecież wie, że lepiej nie zadłużać się u Alfiego. 

Perspektywa Rose:

Jak zwykle nie mogłam wybrać sobie alkoholu, bo jak to powiedział przed chwilą Niall ,,Harry by mnie zabił gdybym Ci na to pozwolił". Tak, tyle właśnie jest mojej zabawy, beznadzieja. Usiadłam obok Harrego i w ciszy piłam swój sok. 

Harry: A ktoś mówił, że nie chce mu się pić.- zachichotał do mojego ucha.

Ros: Teraz mi się zachciało. Mogę trochę tego co wy pijecie?- posłałam w jego stronę jeden z najbardziej niewinnych uśmiechów jakie miałam.

Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz