Maraton. Rozdział 41

12.3K 441 140
                                    


Luke wziął moje torby i zniósł na dół a ja wlokłam się za nim. Byłam na ostatnim schodku kiedy ktoś mnie popchną i wylądowałam na podłodze. A kto? Oczywiście nasza kochana Megan.

Megan: OOOOO Harry stęskniłam się jak mogłeś mnie zostawić z tymi chorymi psychicznie ludźmi a szczególnie z tą wariatką.- wskazała na mnie.

Luke: To że wrócili chłopcy nie oznacza że zmieniłem zasady dziwko.- powiedział do niej i pomógł mi wstać.

Niall: Wyczuwam napiętą atmosferę coś się stało?

Luke: Tak i owszem.

Ash: Kiedy musieliśmy zostawić dziewczyny w domu na jeden dzień Megan zaatakowała Ros.

Harry: Co takiego? - zakrztusił się... sama nie wiem czym.

Megan: Nie, Harry to nie tak to jej wina.-zaczęła się tłumaczyć.

Harry: Rozprawimy się potem.- wysyczał.

Ash: Tak nie chcemy jej tu więcej widzieć.

Harry: Idźcie zaczekać koło samochodu dziewczyny.- powiedział nam.

Luke: To co mały uścisk na pożegnanie? - powiedział do mnie.

Rose: Niech będzie.- pożegnałam się z każdym z nich po czym powędrowałam na zewnątrz.

Perspektywa Harrego:

Kazałem Ros i Megan poczekać koło samochodu. Powiedzieliśmy chłopakom że jutro będzie u nas spotkanie gangu i żeby przyszli. Oraz zabrali ze sobą ochotników.

Luke: Mamy do was sprawę. Jesteśmy na was mega wściekli. Bo co to kurwa miało być?

Louis: Ale co?

Luke: To co zrobiliście Rose kurwa!!! Myśleliście że nie zauważymy! Jesteście serio nienormalni, wszyscy. Mówisz że ją kochasz Harry ale robisz jej krzywdę cały czas. A teraz jeszcze zrobiłeś coś co zostanie jej na zawsze. To nie jest normalne, uwierz. A wy chłopaki tak samo. Ostatnio mówiliście że będziecie ją chronili, a tymczasem sami robicie jej krzywdę.

Louis: Wiemy, ok? - wysyczał i wyszedł bez słowa a my za nim nie komentując tego.

Przy samochodzie czekały dziewczyny. Podszedłem do Megan i uderzyłem w policzek.

Harry: Co ci mówiłem dziwko. Szacunek!!! Jak śmiesz nie słuchać i oskarżać o kłamstwo moich przyjaciół.- uderzyłem ją jeszcze raz.

Harry: Rose jest ważniejsza od ciebie. Więc jak śmiesz mówić że to ona kłamie, a co gorsza jak śmiesz podnosić na nią rękę. - kopnąłem ją kilka razy. Nikt nie będzie bił Rose bez mojej zgody a już na pewno nie taka dziwka. Wsadziłem ją do auta a po chwili wsiedli też inni.

Całą drogę jechaliśmy w ciszy. Widziałem że Ros patrzy na mnie ze strachem i wiedziałem że ma racje. Jestem jaki jestem. Przywódcą gangu i złym człowiekiem, a ona miała po prostu pecha że mi się spodobała. Ale gdyby teraz odeszła nie umiałbym dale żyć, potrzebuję jej.

Kiedy dotarliśmy do domu pozwoliłem Rose wziąć prysznic.

Louis: A co z nią?- wskazał na Megan.

Harry: Zaprowadź ją do piwnicy. Później lub jutro pojedzie do burdelu.- udałem się do mojej sypialni gdzie położyłem się na łóżku i czekałem aż Ros wyjdzie z łazienki. Dobrze zrobiłem że wysyłam Megan do burdelu, to dziwka której potrzebowałem tylko do zabawy. Ale skoro nie potrafi tego docenić i robi krzywdę Rose to moje dobro się skończyło.

Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz