Rozdział 84

7.7K 434 83
                                    

  Perspektywa Louisa:

Przyjechaliśmy na tą imprezę, bo Harry musiał załatwić człowieka, który przewiezie dziewczyny z naszej piwnicy do kilku innych krajów. Harry postanowił dać prezent osobom, które pomogły nam w kilku ostatnich akcjach. Szkoda tylko, że przez to, że nie może znaleźć odpowiedniej osoby, chodzi cały czas rozdrażniony. Ja wiem, że nikt nie chce takiego ryzyka, bo jak kogoś złapią to kicha. Ale to nie powód, żeby Harry się na wszystkich wyżywał. W końcu ktoś się znajdzie. A teraz ta impreza, mówiłem, żeby nie brać Ros, ale nie oczywiście on wie najlepiej. A niech spierdala.

Razem z chłopakami piliśmy już którąś kolejkę z rzędu, a Harry i Ros nadal nie przyszli. Dobra to trochę duże miejsce, ale bez przesady.

Niall: Nad czym tak myślisz Louis?- wyrwał mnie z moich rozmyśleń.

Louis: Harrego i Ros nadal nie ma, ciekawe gdzie poszli.

Niall: Nie wiem, gdzie jest Ros, ale Harry stoi tam.- wskazał na tego debila, który rozmawiał z jakimiś skąpo ubranymi dziewczynami.

Niall: Myślisz, że trzeba jej poszukać?

Louis: Nie wiem, zaczekaj tutaj, pójdę sprawdzić.- powiedziałem i ruszyłem w kierunku Harrego.

Louis: Co ty odpierdalasz?- zapytałem, kiedy stanąłem obok niego.

Harry: O co Ci chodzi? Wyluzuj.- odpowiedział rozbawiony.

Louis: Gdzie zostawiłeś Ros?- zapytałem, a on znudzony skierował na mnie swój wzrok.

Harry: Nie wiem, stoi gdzieś tam.- wskazał na środek sali.

Louis: Zostawiłeś ją samą?!?- krzyknąłem na niego.

Harry: I co z tego.

Louis: To po co ją tutaj zabrałeś? Mogła zostać w domu. Nie wiem, co Ci ostatnio odwala Harry.

Harry: Wielkie mi co. Pobędzie trochę sama, przestraszy się i zrozumie, że jestem jej potrzebny.- powiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Louis: Prędzej zrozumie, że jesteś nienormalny. Zresztą wiesz co, rób sobie, co chcesz.- powiedziałem zrezygnowany i odszedłem dalej. Pójdę jej poszukać, zanim stanie się coś, czego nikt z nas nie chce. Kurde czemu to miejsce musi być tak zatłoczone. Postanowiłem znaleźć wyjście, ale kiedy zrobiłem kilka kroków, zobaczyłem Ros i jakiegoś faceta, który ją uderzył. Podbiegłem do nich i stanąłem w obronie Ros. Po chwili kłótni facet odpuścił i odszedł.

Louis: Ros? Nic Ci nie jest?- zapytałem.

Rose: Zabierz mnie stąd, proszę!- przytuliła się do mnie, ale po chwili powiedziała, że nie może oddychać.

Louis: Co?- zapytałem, ale ona zamknęła oczy. Na szczęście udało mi się ją złapać. Podniosłem ją i wróciłem do naszego stolika.

Niall: Louis, co się stało?- zapytał zdziwiony.

Louis: Zapytaj Harrego, zostawił ją samą na środku sali, żeby móc zabawić się z jakimiś dziewczynami. Zabieram ją do domu.

Niall: Jechać z tobą?

Louis: Nie trzeba. Nie mówcie Harremu, że zabrałem Ros, niech się trochę pomartwi.- stwierdziłem i razem z Ros wyszedłem z tego miejsca.

Perspektywa Harrego:

Dobra, może to nie był mój najlepszy pomysł, ale przecież nie był też taki zły. Louis po prostu histeryzuje. Chcę, żeby Ros uważała mnie za swojego obrońcę. Kogoś, kto zawsze ją obroni. Ale żeby tak mnie, postrzegała, musi na początku zobaczyć, że nie poradzi sobie beze mnie.

-Chodź.- szepnęła jedna z dziewczyn, ale przeszła mi ochota przez Louisa. Zostawiłem je i wyszedłem zapalić. Muszę to wszystko ogarnąć.

Kiedy wróciłem do środka, skierowałem się w stronę stolika, przy którym siedzieli chłopaki.

Harry: A gdzie się podział szanowny Louis?- zapytałem z kpiną.

Niall: Ogarnij się Harry.- powiedział, jakoś dziwnie na mnie patrząc.

Liam: A gdzie Ros?- zapytał, na co ja przewróciłem oczami.

Harry: Nie wiem, pewnie gdzieś tańczy.

Niall: Tak z pewnością, właśnie tak jest.- powiedział, zaciskając pięści.

Harry: Niall wyluzuj, co się tak napinasz.- zaśmiałem się.

Niall: Miałem Ci nie mówić, ale nie mogę. Jaki ty jesteś tępy! Zostawiłeś ją samą, a sam znalazłeś sobie zajęcie. Tak się nie robi, mogłeś jej tu nie zabierać w takim razie.

Harry: Nie będę jej wiecznie niańczył.

Niall: W takim razie, pozwól jej odejść. Przed chwilą Louis wyszedł z nieprzytomną Ros na racach i pojechali do domu.- powiedział, ale jego słowa wydawały się takie odległe. Jak to nieprzytomną? Szybko wstałem i wybiegłem z tego miejsca, musiałem znaleźć się obok niej.

Niall: Harry zaczekaj, co robisz.- wybiegł za mną.

Harry: Wracam do domu.- powiedziałem, odnajdując samochód.

Niall: Jadę z tobą.- powiedział, wsiadając na miejsce pasażera. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wbiegłem do domu i od razu natknąłem się na Louisa.

Harry: Gdzie ona jest?!?- krzyknąłem.

Niall: Harry uspokój się. Przepraszam Louis, ale nie dałem rady mu tego nie powiedzieć.

Louis: Posłuchaj Harry, zostaw ją w spokoju. Przez Ciebie spotykają ja same złe rzeczy. Daj jej odpocząć i tak jest teraz nieprzytomna.

Harry: Co jej się stało?- zapytałem załamany.

Louis: Kiedy ją zobaczyłem, kłóciła się z jakimś facetem.

Harry: Kłóciła się?- zapytałem, widząc, że Louis coś przede mną ukrywa.

Louis: No dobra. Wydaje mi się, że ten facet chciał jej zrobić krzywdę. Gdybym przyszedł chwilę później, raczej nie skończyłoby się to dobrze.- powiedział, ale ja przestałem go słuchać. Cholera miałem ją chronić, a sprawiłem same problemy. Kurde nie tak miło być.

Niall: Pójdę zobaczyć co z nią.- powiedział, a ja pobiegłem za nim. Po kilku minutach chodzenie w kółko zapytałem co z nią.

Niall: Spokojnie, nic jej nie będzie.- uśmiechną się i zszedł na dół.

Harry: Przepraszam Ros.- powiedziałem, chwytając za jej rękę.  

Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz