Rozdział 67

10.5K 458 211
                                    

Perspektywa Rose:

Poszłam na górę i przebrałam się w piżamę. Położyłam się i zaczęłam rozmyślać. Tak dawno nie miałam już wieści o mojej rodzinie. To tak jakbym o nich zapomniała. Jestem okropna. Kilka łez spłynęło po moim policzku, ale szybko je otarłam. Muszę się jakoś z nimi skontaktować. Może Harry mi jednak pozwoli. Nie, to zły pomysł. Ale on jest teraz inny niż na początku. Myślę, że zmienił się chociaż odrobinkę. A przynajmniej na tyle, że jakoś idzie z nim rozsądnie porozmawiać. 

Harry: Śpisz?- zapytał wchodząc do pokoju. 

Rose: Nie.-odpowiedziałam a Harry zdjął koszulkę i położył się obok. 

Harry: Myślisz o czymś?- zapytał po chwili ciszy. 

Rose: Mam pytanie. Proszę wysłuchaj mnie do końca.- powiedziałam.

Harry: Mam się bać? No ok o co chodzi?

Rose: Muszę spotkać się z rodziną.- zaczęłam.

Harry: Ro...- chciał mi przerwać, ale zasłoniłam mu usta swoimi dłońmi.

Rose: Miałeś mnie wysłuchać!

Rose: Tylko chwilę z nimi porozmawiam, muszę. Harry proszę!- powoli zabrałam swoje dłonie z jego ust.

Harry: Zastanowię się...-zaczął ponurym głosem.

Rose: Harry proszę, nic nie zrobię obiecuję.- oparłam się brodą o jego klatkę piersiową. 

Harry: Yhm no dobra, jeśli jutro będziesz grzeczna. To być może pojutrze pozwolę Ci na krótkie spotkanie. 

Rose: A co ma być jutro?

Harry: Będziesz musiała zostać sama.- powiedział a w moich oczach, natychmiast pojawił się błysk.

Harry: Nie obmyślaj żadnych piekielnych planów. Jeśli uciekniesz ja i tak Cię znajdę, a ty nie spotkasz się z rodzicami. Więc lepiej nic nie kombinuj.- powiedział dotykając palcem końcówki mojego nosa.

Rose: Nic nie kombinuję.- odwróciłam się do niego plecami.

Harry: Dobranoc Ros.- powiedział a ja wiedziałam, że przewraca oczami.

Harry: Ross nie usłyszałem odpowiedzi.- powiedział zirytowany, ugh co za tępak. 

Rose: Branoc, branoc.- powiedziałam na odczepne. 

Następnego dnia kiedy wstałam Harry jeszcze spał, więc próbując go nie zbudzić zeszłam na dół. 

Rose: Hejka.- powiedziałam siadając obok Nialla.

Louis: Hej.

Rose: Słyszałam, że gdzieś jedziecie. Cóż to za wspaniałe miejsce.

Niall: No jedziemy jedziemy.

Rose: A gdzie?- ciągnęłam temat.

Louis: Daleko.

Rose: Tsa fajnie.

Harry: Coś mnie ominęło?- spytał schodząc po schodach.

Rose: Nie, dlaczego by?

Harry: Dobra nieważne. Ruszcie się musimy już jechać.- pośpieszył resztę.

Rose: To pa, kiedy wrócicie?- zapytałam jeszcze zanim wyszli.

Harry: Nie czekaj na nas, późno.- powiedział i zamknął drzwi.

Ros: No to mam cały dom wolny.- mruknęłam sama do siebie.

Perspektywa Harrego:

Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz