Rozdział 65

10.4K 484 68
                                    

Perspektywa Rose:

Kiedy następnego dnia zeszłam na dół zastałam chłopaków z 5sos siedzących przy stole.

Rose: Hej...- powiedziałam siadając obok Luka.

Ash: Dzień dobry śpiąca królewno.- zachichotał dopijając sok.

Rose: A Michael gdzie?- spytałam rozglądają się dookoła.

Luke: Musiał coś tam omówić z Harrym i resztą.- wzruszył ramionami.

Po chwili jak na zawołanie do kuchni weszli Harry i inni.

Harry: Hej jak się spało?- zapytał siadając obok.

Rose: Um dobrze.- zerknęłam na niego.

Luke: A tak na marginesie to mam nadzieję, że pamiętacie o zawodach jutro.

Rose: Jakich zawodach?- spytałam nalewając sobie wody.

Louis: Nowi mają jutro zawody i musimy im sędziować, prawda? Bo przecież ja jestem najlepszy i nikt nie mógłby być lepszym sędzią ode mnie.- zachichotał i mrugnął do mnie.

Harry: Tak ty najlepszy? Ciekawe w czym, chyba w obijaniu się.- oburzył się.

Luke: Oj Harry nie psuje Louisowi tej jakże szczęśliwej dla niego chwili.- zaśmiał się, a reszta z nim.

Harry: No Louis to może skoro jesteś taki najlepszy, to może weźmiesz razem z nimi w nich udział.

Louis: Sam sobie weź! Ja przecież muszę sędziować.- oburzył się Louis.

Louis: A zresztą od razu by ze mną przegrali, a tak to będzie zabawa.

Rose: A ktoś oprócz chłopaków bierze udział?- przerwałam im tą bezsensowną kłótnię.

Ash: Nie, to taka mała rywalizacja między nimi.

Rose: No to Louis czeka cię trudne zadanie.

Louis: E tam przesadzasz. A może chcesz mi pomóc?- pokazał światu swoje jakże białe ząbki.

Rose: Ja i sędziowanie? Raczej tego nie widzę.

Louis: Oj weź na pewno pójdzie ci dobrze. A ja potrzebuję pomocy.

Rose: No nie wiem, nie wiem.

Następnego dnia pojechaliśmy wszyscy do chłopaków. A później do lasu za miastem.

Rose: To tu będą te zawody?- zapytałam wysiadając z samochodu.

Harry: No raczej, to chyba oczywiste.- odpowiedział chamsko i poszedł dalej. Nie wiem co go ugryzło, przecież nic nie zrobiłam.

Luke: Wszystko ok?- usłyszałam za plecami.

Rose: Tak jest dobrze.- odpowiedziałam i szybko odeszłam.

Logan: Cześć Rose słyszeliśmy, że będziesz sędziowała mamy nadzieję, że dasz nam jakiś punkty.- usłyszałam za plecami. A kiedy się odwróciłam zobaczyłam rozbawionego Logana i Owena.

Rose: O hej tak jasne, ale myślę, że nie będziecie potrzebowali mojej pomocy.- odparłam.

Owen: Zobaczymy. Dobra my musimy iść, pa.- kiedy odeszli, pobiegłam do Louisa i zajęłam miejsce obok niego.

Louis: To co gotowa na sędziowanie?- zaśmiał się.

Po kilku minutach na środek wyszedł Harry, a wszyscy zebrali się wokół niego.

Harry: Mam nadzieję, że te zawody będą udane. Pokażcie na co was stać.- powiedział, a po chwili koło niego pojawił się Luke.

Luke: Trasa jest prosta prowadzi do rzeki, drużyna która pierwsza tam dotrze wygrywa.

Ash: Weście najpotrzebniejsze rzeczy i za 10 minut widzimy się na starcie!- krzyknął a wszyscy rozeszli się w różnych kierunkach.

Louis: Uwielbiam być sędzią.- mruknął za moimi plecami i przytulił mnie.

Rose: Louis puść mnie...- zachichotałam. Zobaczyłam, że Harry na mnie patrzy, ale kiedy i ja na niego spojrzałam on szybko odwrócił wzrok.

Rose: Nie wiesz o co może chodzić Harremu?- spytałam cicho Louisa.

Louis: Nie a co mu jest?

Rose: Jakoś dziwnie się zachowuje.

Louis: Nie przejmuj się, na pewno zaraz mu przejdzie.

Ash: No wreszcie jesteście, mieliśmy już zaczynać bez was.- powiedział do zbierających się chłopaków na starcie.

Luke: Szybko ustawcie się w drużynach. Na dźwięk wystrzału pistoletu zaczynacie.- powiedział po czym przeładował pistolet. Zakrywam dłońmi uszy, ale to nic nie dało bo po chwili i tak usłyszałam wystrzał.

Louis: Dobra ruszcie się musimy zdążyć dojść do wodospadu przed nimi.- powiedział pomagając mi wstać.

Harry: Nie dramatyzuj Louis.- Harry wyprzedził nas i poszedł jako pierwszy.

Luke: Panie przodem.- powiedział wskazując drogę za Harrym.

Rose: Daleko jeszcze? - spytałam po około 20 minutach.

Luke: No mniej więcej kolejnych 20 minut.- spojrzał na zegarek.

Rose: Jesteście pewni, że oni nie dotrą przed nami?

Luke: Nie dotrą. Oni idą inną, dłuższą drogą.

Rose: A no dobra.- powiedziałam odwracając się do Luka przez co wpadłam na Harrego.

Harry: Uważaj jak łazisz!!!!!- krzyknął na mnie tak głośno, że poczułam jakby ziemia się zatrzęsła.

Rose: Prze-przepraszam. - zdołałam jedynie wykrztusić.

Luke: Harry.- warknął Luke przez zaciśnięte zęby.

Harry: Niech uważa jak chodzi.- powiedział i poszedł dalej.

Przez resztę drogi panowała między nami całkowita cisza.

Luke: Nie przejmuj się Harrym.- usłyszałam kiedy dotarliśmy na miejsce. Usiadłam na trawie koło wody i zanurzyłam w niej dłonie.

Harry: Nie wtrącaj się.- usłyszałam jak kilka metrów dalej kłócą się Harry i chłopaki.

Louis: Debil z Ciebie wiesz?- zdążyłam jeszcze usłyszeć zanim odeszli dalej.

**********

Hejo, wiem, że rozdział nie jest zbyt długi, ale nadal nie za dobrze się czuję. Mam nadzieję, że mimo to nie jest takiiiiii zły. Dziękuje wszystkim za komentarze pod ostatnim wpisem <3.

Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz