Rozdział 116

6.2K 310 18
                                    

Perspektywa Rose:

Kiedy Harry witał się z kolejnymi osobami, ja musiałam stać zaraz za nim ze sztucznym uśmiechem. Poważnie, ile to jeszcze potrwa.
Louis: Co tam Rose, zmęczyłaś się?- powiedział cicho, stojąc obok mnie.
Rose: Troszkę.
Louis: Chodź ze mną.- powiedział, chwytając mnie za rękę. Powiedział Harry'emu, że za chwilę wrócimy i pociągnął mnie za sobą.
Rose: Gdzie idziemy?
Louis: Muszę wziąć coś z samochodu. A ty i tak się nudziłaś, więc pomyślałem, że możesz pójść ze mną.
Rose: W sumie racja.

Po kilkunastu minutach znowu byliśmy w środku.
Louis: No to chodźmy poszukać chłopaków.
Louis: Już jesteśmy.- powiedział, przerywając Harry'emu rozmowę z jakimiś ludźmi.
Harry: O to jest Rose.- powiedział, przyciągając mnie do siebie.
- Tak, trochę o niej słyszałem. Miło Cię poznać.- powiedział, a ja dopiero wtedy na niego spojrzałam. Nie wyróżniał się jakoś bardzo od reszty, ale za nim zobaczyłam Olivera ze swoimi przyjaciółmi, który uśmiechał się głupkowato.
Harry: Wszystko w porządku?- szepnął do mojego ucha, a ja powoli kiwnęłam głową.

Harry: Jesteś zmęczona?- zapytał, kiedy zajęliśmy swoje miejsce.
Rose: Co? Nie, po prostu się zamyśliłam.
Harry: Rozumiem.
Rose: To wszyscy ludzie? Czy jeszcze ktoś przyjdzie?
Harry: No co ty, oczywiście, że przyjdzie. Jeszcze dużo osób.

Stel: Hej Rose.- przywitała się, kiedy Harry znowu z kimś rozmawiał.
Rose: Hej.- odpowiedziałam.
Ron: Jak leci?
Harry: Jak chcesz, to możesz pójść z nimi na spokojnie porozmawiać gdzieś indziej.- powiedział, puszczając moją rękę, którą cały czas trzymał.

Rose: Stel, okłamałaś mnie. Tu jest strasznie nudno.
Stel: Wcale nie. Po prostu początki zawsze są nudne. Zobaczysz, później będzie lepiej.
Oliver: O kogo my tu mamy?
Alex: Idziesz na pewną śmierć Oliver, Harry patrzy.
Oliver: Zawsze patrzył nie będzie. Cała noc przed nami.- powiedział, podchodząc do mnie i chwytając za rękę.
Rose: Puść mnie debilu!- krzyknęłam.
Oliver: Radziłbym Ci być grzeczniejszą. Mój ojciec również patrzy. A twojemu Harry'emu chyba zależy na interesach z nim.- spojrzałam przed siebie i zobaczyłam mężczyznę, który na nas patrzył. Więc on jest jego ojcem? Ugh nic dziwnego, że ten idiota jest taki pewny siebie.
Oliver: Widzę, że już zrozumiałaś, kto jest tu ważny.
Ron: Może i twój ojciec jest ważny, ale zostaw ją w spokoju. Ty nim nie jesteś. Za kogo się uważasz?- lekko odepchnął go ode mnie.
Oliver: Nie wtrącaj się Ron. Ty się nie liczysz w tej zabawie.
Harry: Wszystko w porządku?- pojawił się obok nas.
Oliver: Ależ oczywiście.- powiedział, odchodząc ze śmiechem.

Harry: Muszę omówić kilka ważnych spraw, będziemy w pokoju obok.
Rose: Co? Mówiłeś, że będziesz cały czas obok mnie.
Harry: Nie bój się. Zaraz zawołam do Ciebie Ruby. Nie będziesz sama.
Rose: Ale...
Harry: Ciii. Muszę już iść. Niedługo wrócę. - powiedział i odszedł, zostawiając mnie. Co za idiota! Wiedziałam, że to się tak skończy.

Ruby: Nadal tu siedzisz? No weź, wiesz ilu przystojniaków, jest na dole?
Rose: Wolę zostać tutaj.
Ruby: No weź. Harry kazał mi być z Tobą. Na dole będzie ciekawiej. Choć, nie mogę Cię tu zostawić.
Rose: Naprawdę mogę zostać sama. Czuję się tu bezpiecznie.
Ruby: Ta jasne, jasne. Idziemy!- pociągnęła mnie za sobą na dół.
Ruby: I tu jest fajnie!- krzyknęła, ale ledwie ją usłyszałam przez za głośną muzykę.
Rose: Nie. Lepiej wróćmy.
-Hej dziewczyny.- pojawił się przed nami jakiś chłopak.
Ruby: Hej, zatańcz z moją koleżanką.- popchnęła mnie w jego stronę. A on od razu położył swoje ręce na mojej tali i zaczął tańczyć. Próbowałam się wyluzować i do niego dołączyć, ale słabo mi to wychodziło. Po chwili poczułam, jak jego ręce zjeżdżają na moje pośladki, a usta dotykają szyi.
Rose: Ej ej nie zapędzasz się?- zapytałam drżącym głosem, rozglądając się za Ruby, ale nigdzie jej nie było.
-Daj spokój. To tylko zabawa. Ale jakbyś ładnie poprosiła, to ja jestem bardzo chętny na więcej.
Rose: N-nie, n-nie. Zostaw mnie. Puść.- próbowałam go odetchnąć, ale był silniejszy.
- Sprawiasz, że chcę tego jeszcze bardziej.
- Nie rozumiesz słowa nie?- usłyszeliśmy, a po chwili ktoś odepchnął go ode mnie.
Ivo: Nic Ci nie jest?- zapytał po chwili, odwracając się w moją stronę.
- Jeśli też jesteś chętny, wystarczyło powiedzieć. Podzielimy się.
Ivo: Spierdalaj stąd, zanim...- ale nie dokończył, ponieważ nagle usłyszeliśmy strzały, a ludzie zaczęli uciekać.
Ivo: Cholera!- krzyknął, osłaniając mnie, a następnie popychając na podłogę.
Rose: Co się dzieje?- zapytałam.
Ivo: Nic dobrego.
Ruby: Rose nic Ci nie jest?- pojawiła się obok nas.
Rose: Żyję, ale co się dzieje?- zapytałam, ale Ivo nie było już obok nas.
Ruby: Prawdopodobnie policja dowiedziała się o naszej imprezie i też przyszła się pobawić. Nie pierwszy nie ostatni raz zresztą.  

********

Prawdopodobnie za tydzień pojawi się kolejny rozdział robaczki. 

Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz