04 | Simon Atwood

22.7K 1.8K 753
                                    

Judie Arnett dzisiejszego dnia miała na sobie krótkie spodenki z wysokim stanem i czarny golf bez rękawów przylegający do ciała. Na to zarzuciła koronkowy sweterek, bardzo cieniutki – Simon Atwood znał jego strukturę, bo razem z nim go kupowała. Swoje ciemne, wpadające w rudawy odcień włosy miała rozpuszczone – przednie kosmyki zostały zaplecione w warkoczyka z tyłu jej głowy. Akurat odrzuciła je na plecy, a Simon zauważył, że musiała je wczoraj podciąć, bo były krótsze – teraz sięgały jej do łopatek. Zaśmiała się, a Simon zdążył powstrzymać się, zanim także to robił – zawsze uśmiechał się, gdy widział, że i ona się uśmiechała.

     Nienawidził w sobie tej słabości, a w jego uczuciu do Judie i w ich przyjaźni nienawidził też paru innych rzeczy. Nienawidził tego, że za każdym razem, gdy widział, że była smutna, jedyne o czym myślał to jak poprawić jej humor. Lub tego, że byli tylko przyjaciółmi i nie mógł całować jej kiedy chciał, nawet wtedy, gdy miała na ustach tę czerwoną szminkę. Nienawidził też, że nie mógł trzymać jej cały czas za rękę, że nie mógł mówić wszystkim, że była jego dziewczyną, że mógł w ogóle robić z nią mało rzeczy, mimo że tak bardzo tego chciał.

     Nienawidził też tego, że gdy teraz na nią patrzył, ona siedziała na kolanach swojego chłopaka, Chaza Crawforda, i zachowywała się, jakby nie widziała, że łamie Simonowi serce.

     - Przestań na nią patrzyć – Usłyszał. Oderwał swój wzrok od Judie i spojrzał na swojego najlepszego kumpla, Chase'a Braforda, który siedział na krześle obok niego.

     - Nie patrzę na nią.

     - Jasne. Równie dobrze możesz wypisać sobie na czole, że jesteś w niej zakochany.

     - Bez przesady.

     - Uwierz mi. Nie byłoby tak źle, gdybyś nie patrzył na nią przez połowę dnia, a przed drugą połowę dnia za nią nie płakał – powiedział Chase sarkastycznym tonem, biorąc łyka wody. – Oo, patrz jak ładnie wyglądają z Chazem. Pasują do siebie.

     - Zamknij się – warknął Simon, zjeżdżając plecami po oparciu krzesła. Siedział chwilę w tej pozycji, po czym wyprostował się i wstał, biorąc plecak ze stolika. – Muszę zapalić. Idziesz?

     - Czekałem na to – odpowiedział mu z uśmiechem Chase i ramię w ramię ruszyli w stronę wyjścia ze stołówki, po drodze mijając Josha Grinsona z Alison Selliman.

     Za szkołą był las, a gdy weszło się w mało widoczną ścieżkę wydrążoną przez uczniów i skręciło w prawo, potem w lewo i po przejściu parunastu metrów znowu w prawo, można było dojść do najbardziej cenionego miejsca w całym Lambertville. Otóż, wokół widocznego paleniska zostały poustawiane drewniane ławki – zrobione z myślą o organizowanych ogniskach. Faktycznie, często ludzie się tam spotykali; najczęściej ci bardziej znani, pokroju Josha Grinsona, Alison Selliman, Chaza Crawforda i jeszcze paru innych osób, włączając w to Simona i Chase'a. A mimo że nie każdy lubił siebie nawzajem (na przykład Chase uważał, że Josh Grinson jest skończonym dupkiem, a Simon nie mógł patrzeć na Chaza Crawforda z Judie) to jakoś znosili tam swoje towarzystwo. W końcu nie siedzieli sami - przychodziło jeszcze wiele innych osób, dzięki czemu Chase nie musiał oglądać Josha. Niestety, Simon nie miał takiego szczęścia - bo gdzie była Judie, tam był Chaz, zawsze gotowy, aby napluć Simonowi w twarz. Uczniowie za to przychodzili tu, aby zapalić w trakcie lekcji – nikt nie wiedział ilu łzom, smutnym słowom i wyznaniom miłości towarzyszyło to miejsce, ale na pewno wielu. W pobliżu za to była rzeczka i nad nią most – w wielkim skrócie, las wcale nie był taki straszny, jeśli patrzyło się na niego z dobrej perspektywy.

     Simon i Chase usiedli na jednej z ławek i od razu zapalili papierosy. Pierwszy raz wzięli do ust po jednym, gdy mieli czternaście lat – Simon dotąd pamiętał, jak ukradł dwa szlugi mamie i podpalili je u niego w pokoju. Widzieli jak robią to ich starsi koledzy; Simon wiedział, jak robi to jego mama, ale sam nie do końca był pewien jak to powtórzyć – w końcu im się udało i gdy poważnie pokaszleli, postanowili, że to nie dla nich. Poszło to w niepamięć szybko – niecałe dwa miesiące później znowu znaleźli się z papierosami w dłoniach, tym razem nad rzeczką i mimo że tamtym razem także Simonowi niezbyt zasmakowało, to Chase widocznie nie miał z tym problemu. Simon dokładnie pamiętał wyraz twarzy swojego przyjaciela tamtego wieczoru, wyraz jego oczu – wtedy pierwszy raz przekonał się, że oczy także mogą mieć jakiś wyraz. W każdym razie – Simon po pewnym czasie przyzwyczaił się do tego smaku w ustach; na początku nie robił tego chętnie, ale z przymusu, bo wolał przecierpieć te parę razy, niż patrzeć na palącego Chase'a i stać obojętnie z boku. Jak mieli się psuć, to Simon wolał, aby robili to razem. A potem jakoś poszło.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz